25 lat więzienia z możliwością ubiegania się o warunkowe zwolnienie dopiero po 20 latach - taki wyrok usłyszał dziś po ponad dwuletnim procesie były prezydent Zabrza za zabójstwo wierzyciela. Według oskarżenia Lech F. zginął, bo Jerzy G. nie był w stanie zwrócić mu wynoszącego kilkaset tysięcy złotych długu.
Wyrok, który zapadł po ponad dwuletnim procesie jest nieprawomocny, obrona zapowiada apelację.
Na 25 lat więzienia sąd skazał we wtorek także braci Roberta i Rafała T. oraz Mariusza F., którzy według oskarżenia także brali udział w zabiciu Lecha F. Jeśli wtorkowe orzeczenie się uprawomocni, ci dwaj pierwsi - już wcześniej karani - także będą mogli wyjść z więzienia najwcześniej po 20 latach. Takiego zastrzeżenia sąd nie poczynił w przypadku Mariusza F. Sąd podkreślił, że oskarżeni działali z niskich pobudek - za udział w zbrodni dostali od G. po tysiąc złotych. Nie okazali też skruchy. Karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu sąd wymierzył piątemu oskarżonemu Tomaszowi L., który pomógł wspólnikom w uprowadzeniu ofiary.
Sąd Okręgowy w Katowicach podkreślił we wtorek Sąd Okręgowy w Katowicach podkreślił, że Jerzy G. od początku chciał zabić Lecha F., nie chodziło o zastraszenie i zmuszenie go do umorzenia długu.
Zabójstwo w lesie
Do zabójstwa doszło 17 sierpnia 2008 r. w lesie w Wymysłowie w powiecie będzińskim. Następnego dnia ciało Lecha F. znalazł grzybiarz. Ofiara przed śmiercią została skrępowana i pobita.
Choć nie ma bezpośrednich świadków zabójstwa ani narzędzi zbrodni, to jednak wiele wyjaśniają inne dowody, przede wszystkim opinie biegłych - wskazał sędzia. Wynika z nich, że zwabiony do lasu Lech F. miał rany kłute i cięte szyi, zadane przypuszczalnie nożem, był też bity - prawdopodobnie kijem bejsbolowym.
- Gdyby - jak utrzymywała część obrońców i oskarżonych - Jerzy G. chciał rozmawiać z Lechem F. na temat wycofania egzekucji komorniczej, ofiara nie miałby takich obrażeń - wskazał przewodniczący składu orzekającego. - Zdaniem sądu oskarżony G. chciał pozbawić życia, aby ten "problem" był rozwiązany - powiedział sędzia.
Przypomniał też, że w dniu popełnienia zabójstwa wszyscy sprawcy mieli przygotowany plan działania. Mieli rękawiczki i taśmę klejącą do skrępowania ofiary. Nie mieli też zamaskowanych twarzy, co - w przypadku próby zastraszenia Lecha F., jak utrzymywała obrona - narażałaby ich na doniesienie Lecha F. na policję. - Wiedzieli, że nie muszą w żaden sposób się maskować, ukrywać swojej twarzy, gdyż pokrzywdzony już stamtąd żywy nie wyjdzie - powiedział sędzia.
Z wyroku zadowolony był prokurator Tomasz Małuch. Apelację zapowiada obrona, która wnosiła o uniewinnienie. Adwokat Jerzego G. Małgorzata Bednarska-Myczkowska zaznaczyła, że ostateczną decyzję musi jeszcze skonsultować z klientem.
Finansowe nieporozumienia
Były prezydent Zabrza został zatrzymany i aresztowany w listopadzie 2009 r. Zdaniem prokuratury motywem zbrodni były nieporozumienia na tle finansowym. Jerzy G. pożyczył od Lecha F. 246 tys. zł. Z odsetkami miał mu zwrócić ok. 800 tys. zł. Oddanie takiej kwoty oznaczałoby dla G. bankructwo, motywem zbrodni był strach przed utratą życiowego dorobku - mówili prokuratorzy. Jerzy G. od początku nie przyznawał się do popełnienia zbrodni, podobnie jak bracia Robert i Rafał T., którym przypisano współudział w zabójstwie. Kolejny oskarżony, Mariusz F., przyznał się do porwania Lecha F., ale do jego zamordowania już nie. Twierdził, że po uprowadzeniu porywacze zostawili F. sam na sam z Jerzym G. W śledztwie przesłuchano ok. 80 świadków, dowodami w sprawie są także billingi Jerzego G. i współoskarżonych. Według zeznań jednego ze świadków, który siedział w celi z Robertem T., śmiertelne ciosy zadali Jerzy G. i Robert T.; Mariusz F. i Rafał T. mieli unieruchomić ofiarę. Jerzy G. był prezydentem Zabrza w latach 2002-2006 z ramienia SLD. To nie pierwsza sprawa, w której usłyszał zarzuty, ale nigdy nie były one tak poważne. Jego kłopoty zaczęły się od pożyczek zaciągniętych, zanim jeszcze zaczął rządzić Zabrzem. Lech F. - syn byłej wspólniczki Jerzego G. - zarzucał prezydentowi, że pożyczał od niego pieniądze dwukrotnie: 20 tys. i 246 tys. zł. Tej drugiej kwoty G. - jak mówił - nigdy nie oddał. F. wytoczył politykowi proces cywilny. G. bronił się, wytaczając Lechowi F. sprawę o próbę wyłudzenia pieniędzy, których - jak twierdził - w rzeczywistości nigdy nie pożyczał. F. w odpowiedzi przedstawił podpisane przez prezydenta umowy. G. wyjaśniał, że umowy podpisał in blanco, a druga pożyczka nie dotyczyła 246 tys., tylko dziesiątej części tej kwoty, do której F. miał dopisać trzecią cyfrę. Sprawę ostatecznie wygrał F. Kiedy przystąpił do egzekucji orzeczenia sądu cywilnego - mówił sędzia Kapuściok - G. podjął decyzję o pozbawieniu go życia.
Autor: mś/iga / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24