- Mamy do czynienia z kolejną powtórką z oskarżeń pod adresem naszego bohatera narodowego - uznał w "Faktach po Faktach" prof. Leszek Balcerowicz. W programie poruszono m.in. temat dokumentów znalezionych w domu gen. Czesława Kiszczaka. - Lech Wałęsa zapisał w swojej historii karty, których nikt mu nie odbierze - ocenił Janusz Śniadek, były przewodniczący "Solidarności", poseł PiS.
- Na razie mamy do czynienia z kolejną powtórką z oskarżeń pod adresem naszego bohatera narodowego - stwierdził w "Faktach po Faktach" prof. Leszek Balcerowicz.
- Jeśli nie mamy niezbitych dowodów, należy wstrzymać się od osądów - powiedział. - Najważniejsze jest to, że gdyby nawet część zarzutów okazała się prawdą, to dotyczy ona początków lat 70. To były straszne czasy, to był młody człowiek (Wałęsa - red.). On się nie ugiął - dodał .
Balcerowicz podkreślił, że niezależnie od tego, co znajduje się w teczkach znalezionych w domu gen. Kiszczaka, były prezydent zasługuje na szacunek. - Dla mnie nie ulega wątpliwości, że Lech Wałęsa był przywódcą wybitnym, który przeszedł bardzo trudny test - zaznaczył.
"Ojca należy szanować"
- Dla mnie epizod z lat 70. jest w gruncie rzeczy sprawą, która mogłaby być usprawiedliwiona i przyjęta, bo bardziej gorszące było to, co się działo w latach 90. Tuszowanie różnych dokumentów przez prezydenta (Wałęsę - red.), rzucanie epitetów wobec ludzi godnych szacunku - powiedział Janusz Śniadek, były przewodniczący NSZZ "Solidarność", poseł PiS.
Śniadek podkreślił, że nie ufał gen. Kiszczakowi. - Nie wierzę Kiszczakowi, on jest jeszcze mniej godny szacunku - wyjaśnił. - Do Lecha Wałęsy mam jednak żal, że Kiszczaka i Jaruzelskiego próbowano kreować na bohaterów. To stawia znak zapytania nad wiarygodnością Wałęsy - dodał.
Uważam, że my wszyscy jako Polacy nie zdajemy egzaminu, dopuszczając do sporów i żywiąc się takimi kłótniami - ocenił Śniadek. - Lech Wałęsa zapisał w swojej historii karty, których nikt mu nie odbierze - zaznaczył. - Ta sytuacja jest gorsząca, ale nie powinna odbierać szacunku dla dokonań Wałęsy jako przywódcy "Solidarności" - zaznaczył poseł PiS.
"Symbol walki dla całego świata"
- Ta sytuacja jest gorsząca. Wypowiedzi m.in prezydenta Dudy cytują agencje międzynarodowe. Politycy zagraniczni znowu przecierają oczy, dlaczego Polska sama sobie strzela gola - ocenił prof. Dariusz Rosati, były szef MSZ. - Dlaczego z uporem staramy się upokorzyć człowieka, który dla całego świata jest symbolem walki z reżimem autorytarnym? - pytał obecny eurodeputowany PO.
- Lecha Wałęsa nie jest święty, miał swoje wady, ale skala jego zasług jest tak ogromna, że powinniśmy pielęgnować ten wizerunek. To jedna z najlepszych polskich marek - stwierdził Rosati.
Eurodeputowany podkreślił, że za sukcesem "Solidarności" stało wiele osób, ale Wałęsa był jej przywódcą i symbolem. - Każda osoba z opozycji miała swoje teczki, była inwigilowana, zapraszana przez służby na rozmowy - stwierdził. - Ci, co pokrzykują, że to hańba (sprawa Wałęsy - red.), to chciałbym ich zobaczyć w tamtej sytuacji, jak oni by się sprawdzili - powiedział.
Teczki nie są niczym nowym, bo wiedzieliśmy o pewnym uwikłaniu Wałęsy. Sam się do tego przyznał - powiedział Rosati. - Ważne jest to, czy donosił na kolegów, czy wypełniał polecenia politycznych mocodawców, czy działał na szkodę kraju. Na razie żadnych dowodów na to nie ma - podkreślił. Rosati uważa, że sprawę "Bolka" należy wyjaśnić. - Wyjaśniajmy, ale nie wierzę, że w teczkach znajdziemy rewelacje, że Wałęsa był marionetką w rękach mocodawców z Kremla czy z innych stolic. Dopóki ich (dowodów - red.) nie ma, nie można rzucać insynuacji - ocenił.
Autor: mw/kk / Źródło: tvn24