Wojna z producentami i sprzedawcami dopalaczy nic nie dała - jest więcej zatruć niż cztery lata temu, kiedy premier zapowiadał działanie bez litości. Lekarze alarmują, że do szpitali trafiają młodzi i agresywni pacjenci, którzy mieszają toksyczne środki. Bo dopalacze, ja się okazuje, bez problemu wciąż mogą kupić - np. w sklepach z upominkami. Problemowi przyjrzały się "Fakty" TVN.
Centrum Poznania. Tuż obok rynek i urząd miasta. Jest też sklep z upominkami. A w nim zaskakująca oferta - dodatek do piasku i rozpałka. To wszystko sprzedaje się spod lady i zza wzmocnionych drzwi. Trzeba też wiedzieć, o co prosić, ale to najmniejszy kłopot. - Co to jest, co mi pani sprzedała? - pytał ekspedientkę reporter "Faktów" TVN, który kilka minut wcześniej, jako "klient", a nie dziennikarz kupił u kobiety "rozpałkę". - To, co ma pan napisane na opakowaniu - odpowiada kobieta. - Czyli to jest rozpałka? - dociekał reporter. - Niech pan wyjdzie stąd - zdenerwowała się kobieta. O tym, czy zdaje sobie sprawę z tego, że to jest dopalacz i że może szkodzić ludziom, słuchać nie chciała.
Siadają na torach i "czekają na samolot"
A dopalacze znowu rządzą na ulicy. - Sprzedaje się tutaj - mówi jeden z zaczepionych na ulicy chłopaków. - Ten sklep jest już tyle lat i nikt z tym nic nie zrobił - dodaje.
I tak trwa - handel w biały dzień. Sprzedawcy zachwalają swój towar jako pełen odlot, a sąsiedzi sklepów z upominkami boją się młodych ludzi po dopalaczach. - Czasami się zachowują tak dziwnie, że potrafią usiąść na torach i wydziwiają różne rzeczy. Na przykład czekają na samolot - mówi jedna z mieszkanek. O tym, że problem istnieje, przekonuje prof. Anna Krakowiak, kierownik Oddziału Toksykologii Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi. - Przede wszystkim chcę zwrócić uwagę, że wzrasta odsetek pacjentów agresywnych - mówi prof. Krakowiak.
Zatruć więcej niż w 2013 roku
Takiej skali agresji nie było kilka lat temu, kiedy rząd szedł na wojnę z dopalaczami. Dziś widać, że przegraną. - Tę kwestię rozstrzygniemy w trybie błyskawicznym, w sposób zdecydowany, żeby nie powiedzieć, brutalny. Nie będzie litości - zapowiadał w 2010 roku premier Donald Tusk. I choć początkowo były sukcesy, bo zniknęło ponad tysiąc sklepów z dopalaczami, to część z nich teraz wraca, bo handel w sieci już nie wystarcza. A zatruć już teraz jest więcej niż w całym 2013 roku.
Autor: kde//rzw / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN