Jest zbyt wcześnie, by zatrzymanie i postawienie zarzutów b. senatorowi Aleksandrowi G. można uznać za rozwikłanie zagadki śmierci poznańskiego dziennikarza Jarosława Ziętary – uważa prokurator generalny Andrzej Seremet.
Były senator został zatrzymany we wtorek rano. Usłyszał zarzut podżegania do zabójstwa poznańskiego dziennikarza. Nie przyznał się do winy.
"Pierwszy element układanki"
- Prokuratura ma określone dowody (…) oraz plan działania. Przewiduje on stopniową realizację zamierzeń, których efektem powinno być rozwikłanie zagadki od wielu lat nierozwiązanej. Jest jeszcze zbyt wcześnie, by mówić, że zatrzymanie byłego senatora, przedstawienie mu zarzutu, to rozwikłanie tej zagadki. (…) W każdym razie w najbliższych kilkunastu dniach będą przedsięwzięte określone czynności. Mamy nadzieję, że przyniosą pozytywny skutek – powiedział Seremet we wtorek dziennikarzom w Oświęcimiu.
Jak dodał, działania krakowskiej prokuratury są krokiem we właściwym kierunku. - To krok, który powinien pociągnąć za sobą określone następstwa. Śledztwo właściwie trwało w martwym punkcie; prokuratura poznańska doszła do wniosku, że nic więcej nie jest w stanie osiągnąć. W Krakowie taką próbę podjęto. Przyniosła ona w tej chwili konkretny skutek. To jest pierwszy element układanki – zaznaczył Seremet.
Sprawca zza wschodniej granicy?
Ziętara był dziennikarzem śledczym "Gazety Poznańskiej" (wcześniej "Wprost" i "Gazety Wyborczej"). Pisał o aferach gospodarczych. Zaginął 1 września 1992 r. w drodze do pracy.
W 1998 r. poznańska prokuratura uznała, że Ziętara został uprowadzony i zamordowany. Rok później śledztwo umorzono, bo nie udało się odnaleźć ciała. W czerwcu 2011 r. śledztwo podjęto na nowo w poznańskiej prokuraturze i przedłużono; decyzją prokuratora generalnego przekazano je do Krakowa. W toku śledztwa krakowska prokuratura zmieniła kwalifikację prawną śledztwa z uprowadzenia na zabójstwo. We wrześniu tego roku Prokuratura Apelacyjna w Krakowie ustaliła rysopis mężczyzny, który może mieć związek z zabójstwem Ziętary. Według prokuratury może to być osoba posługująca się językiem rosyjskim. Jak informował wtedy prok. Piotr Kosmaty z PA w Krakowie, na początku lat 90. XX w. mężczyzna ten był wielokrotnie widywany w Poznaniu w towarzystwie polskiego biznesmena. Prokuratura ustaliła, że pochodził zza wschodniej granicy Polski.
Były esbek, biznesmen, senator
Aleksander G. w 1989 r. zrobił fortunę na uruchomieniu sieci kantorów wymiany walut. Po ucieczce z kraju szefów Art-B, Bogusława Bagsika i Andrzeja Gąsiorowskiego, został prezesem tej spółki. Później był także krótko szefem upadającej wtedy fabryki ciągników Ursus. Od 1993 do 1997 r. był senatorem. Publicznie przyznawał, że w latach 70. pracował w SB. W 2009 roku b. senator opuścił przedterminowo więzienie, gdzie odbywał karę dziewięciu lat więzienia za założenie grupy przestępczej, której celem było wyłudzanie podatku VAT. Suma wyłudzeń sięgnęła 9,5 mln zł. Kierowana przez G. grupa za pośrednictwem sklepu z papierosami w Słubicach w 1999 i 2000 r. uprawiała proceder fikcyjnej sprzedaży papierosów cudzoziemcom i ich wywozu za granicę. W ten sposób dochodziło do wypłacania nienależnego podatku VAT na podstawie sfałszowanych czeków tax free za papierosy, które miały opuścić Polskę. W 2012 r. G. trafił do poznańskiego aresztu, by spędzić w nim 350 dni z powodu niezapłaconej grzywny w wysokości 170 tys. zł wynikającej z wyroku z 2009 r., wydanego przez Sąd Rejonowy Warszawa – Mokotów.
Autor: db//rzw / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24