- Były wicepremier w ostatnim rządzie PRL Ireneusz Sekuła nie popełnił samobójstwa. Zabili go gangsterzy z "Pruszkowa", bo nie spłacał długów - twierdzi "Dziennik" powołując się na więzienny gryps i zeznania świadków w sprawie.
"Dziennik" dotarł do więziennego grypsu wysłanego przez płatnego zabójcę Ryszarda Boguckiego oraz zeznań świadków, którzy zeznają, że Sekuła zginął za długi. Najpierw straszono go, a gdy to nie poskutkowało, w jego biurze pojawili się członkowie mafii pruszkowskiej.
Sekuła został trzykrotnie postrzelony 23 marca 2000 r. nad ranem w centrum Warszawy. Trafił do szpitala, gdzie po miesiącu zmarł. Oficjalna wersja mówiła, że popełnił samobójstwo.
- Do Sekuły zbliżył się Artur i jakoś go przytrzymał - zeznał świadek koronny Piotr Wierzbicki. Powiedział także, że do Sekuły strzelał członek zarządu starego "Pruszkowa" Mirosław Danielak o pseudonimie Malizna. - Bogucki powiedział mi, że po tych strzałach "odstawili" Sekułę i wytarli pistolet - mówi Wierzbicki.
Samobójstwo czy zabójstwo?
Także przyjaciel Sekuły, Bronisław Klimaszewski, były ambasador w Kongo twierdzi, że były wicepremier został zamordowany.
Z jego zeznań wynika, że na parę tygodni przed śmiercią Sekuła spotkał się ze znajomym i prosił go o pomoc w zdobyciu 50 tys. dolarów. Twierdził - zeznał Klimaszewski - że jeśli ich nie odda, to go zastrzelą.
Źródło: Dziennik