Projekt ustawy o ratyfikacji umowy dotyczącej zwiększenia liczebności amerykańskich wojsk w Polsce został skierowany do dalszych prac przez sejmowe komisje obrony i spraw zagranicznych.
Projekt ustawy upoważniającej prezydenta do ratyfikowania dokumentu został we wtorek poddany pod pierwsze czytanie na posiedzeniu obu komisji.
Za przystąpieniem do rozpatrzenia projektu było 35 posłów, przeciwko głosowało 4 posłów, kolejnych 4 wstrzymało się od głosu.
Międzyrządową umowę o wzmocnionej współpracy obronnej podpisali w Warszawie 15 sierpnia minister obrony Mariusz Błaszczak i sekretarz stanu USA Mike Pompeo. Umowa, która jest uzupełnieniem ubiegłorocznych deklaracji prezydentów obu państw, przewiduje między innymi, że USA nie zapłacą za dostęp do wspólnie używanych obiektów, ale poniosą koszty ich eksploatacji.
Polska zrzeka się w niej pierwszeństwa w jurysdykcji karnej, choć może z niego skorzystać. Aneksy do umowy regulują kwestie infrastruktury i wsparcia logistycznego na potrzeby sił USA, które mają stacjonować w Polsce, a ich liczba ma wzrosnąć o co najmniej 1000 osób do 5,5 tysiąca.
"Gdyby prezydent w stosownym momencie zwołał Radę Bezpieczeństwa Narodowego"
Mariusz Błaszczak podkreślał, że umowa nie tylko potwierdziła deklaracje z 2019 roku, ale wskazała także Poznań jako siedzibę wysuniętego stanowiska dowodzenia reaktywowanego V Korpusu Wojsk Lądowych USA. Przekonywał, że przewidziane w umowie inwestycje, które pozwolą nie tylko rozlokować kolejny tysiąc żołnierzy i pracowników wojska USA, ale umożliwią też w razie potrzeby zwiększenie ich liczby do 20 tysięcy, są istotne wobec zaostrzającej się sytuacji za wschodnią granicą.
Podkreślał nie tylko znaczenie wojsk USA dla odstraszania w regionie, ale i korzyści gospodarcze płynące z rozlokowania w Polsce amerykańskich żołnierzy.
Czesław Mroczek z Platformy Obywatelskiej wyrażając poparcie dla zwiększenia liczby stacjonujących w Polsce wojsk USA, wskazywał na wątpliwości związane z jurysdykcją karną nad amerykańskimi żołnierzami, którzy naruszyliby w Polsce prawo oraz kosztami, jakie Polska będzie musiała ponieść, by rozbudować infrastrukturę. Zaznaczył, że "procedura cofnięcia zrzeczenia (jurysdykcji) jest skomplikowana i niepewna". Brakuje też informacji, jak przewidziane w umowie inwestycje odbiją się na budżecie obronnym.
- Wątpliwości może by nie było, gdyby prezydent w stosownym momencie zwołał Radę Bezpieczeństwa Narodowego - dodał Mroczek.
"Bezkarność amerykańskich żołnierzy jest problemem"
Maciej Konieczny z Lewicy zwrócił uwagę, że wzrostowi liczby amerykańskich żołnierzy w Polsce towarzyszy redukcja amerykańskiej obecności w Europie o ponad 6000 żołnierzy. - Co do zasady Stany Zjednoczone wycofują się z Europy - zauważył Konieczny, według którego "umowa może mieć charakter incydentalny" i ma charakter tak trwały "jak trwały jest interes strony amerykańskiej".
Według Koniecznego opieranie bezpieczeństwa na amerykańskiej obecności w regionie to błąd wynikający z myślenia kategoriami zimnej wojny. - Jestem przekonany, że długofalowo nasze bezpieczeństwo zależy od więzi z partnerami europejskimi, którzy nie znikną stąd nagle - stwierdził.
Zwrócił uwagę, że z powodu recesji środki budżetowe są mniejsze niż zakładano i należy znaleźć balans między wydatkami na obronność i na inne cele. Postawił pytanie, czy obywatelom nie lepiej przysłużyłyby się inwestycje w bezpieczeństwo zdrowotne i energetyczne. Nawiązał też do kwestii jurysdykcji. - Doświadczenia pokazują, że bezkarność amerykańskich żołnierzy jest problemem – dodał.
Szef MON zapewnił, że gdyby doszło do naruszenia prawa ze strony Amerykanów, polskie władze nie będą bagatelizować takich przypadków. Podkreślał, że zasada, iż żołnierze stacjonujący w innych krajach podlegają jurysdykcji kraju, który ich wysłał, jest standardem wynikającym z umowy NATO SOFA, stosowanym także wobec polskich żołnierzy stacjonujących w innych sojuszniczych państwach.
Polska zrzeka się pierwszeństwa w sprawowaniu jurysdykcji karnej
Umowa jest uzupełnieniem porozumienia NATO SOFA o statusie wojsk obowiązującej wszystkich sojuszników i szczegółowo określa status oraz warunki pobytu sił zbrojnych USA, w tym członków sił zbrojnych i personelu cywilnego oraz członków rodzin na terytorium Polski.
Uregulowano w niej między innymi kwestie korzystania przez wojska Stanów Zjednoczonych z polskich obiektów i terenów; wjazdu i pobytu; wsparcia logistycznego, jurysdykcji karnej, podatków i ochrony środowiska.
Polska ma udostępnić siłom zbrojnym USA bezpłatnie uzgodnione obiekty i tereny, w tym użytkowane wspólnie przez wojska Polski i USA. Stany Zjednoczone poniosą swoją proporcjonalną część kosztów eksploatacji i utrzymania obiektów i terenów.
Polska ma wnieść wkład w "budowę, ulepszenie i wyposażenie infrastruktury" służącej wojskom USA. Polski wkład ma być - co do zasady - rzeczowy. Wkład pieniężny ma być przeznaczony na opracowanie projektów i nadzór nad realizacją budowy. Aneksy do umowy zawierają listę obiektów i terenów dla wojsk USA oraz usług komunalnych, w tym wyżywienia. Polska ma też pokryć 75 proc. kosztów paliw, w tym paliwa lotniczego i na potrzeby transportu kołowego. Według MON łączny koszt wsparcia ma wynieść około 500 milionów złotych rocznie, nie licząc udziału w kosztach ćwiczeń.
W umowie Polska zrzeka się pierwszeństwa w sprawowaniu jurysdykcji karnej, przy czym "w przypadkach o szczególnym znaczeniu" dla RP władze mogą wycofać to zrzeczenie. W razie sporu co do jurysdykcji strony mają go rozstrzygnąć w drodze konsultacji. Nowa umowa zastąpi umowę o statusie wojska USA na terytorium RP z 2009 roku (SOFA) i międzyrządowe porozumienie o współpracy z lipca 2015.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24