Sejmowe kamery uchwyciły moment, gdy poseł Jerzy Szmit (PiS) zabiera tablet, który nie należy do niego. On sam przekonuje, że był to efekt "omyłki" i “roztargnienia”. Tak tłumaczy się w liście do marszałek Sejmu. Dotarliśmy do tego pisma.
W kuluarach Sejmu tematem numer jeden jest incydent, do którego doszło 1 lipca na posiedzeniu podkomisji zajmującej się ustawą o Rzeczniku Finansowym. Tak, jak spotkania wszystkich innych komisji, przebieg i tego posiedzenia zarejestrowały kamery. Film jest dostępny na internetowej stronie parlamentu.
Na nagraniu widać, jak olsztyński poseł PiS Jerzy Szmit podchodzi do stolika sekretarza komisji, etatowego pracownika Kancelarii Sejmu. Cała scena trwa kilkanaście sekund. Parlamentarzysta przygląda się dokumentom, ogląda tablet, odkłada go na miejsce. Po chwili jednak bierze do ręki plik dokumentów, które podaje mu pracownik Sejmu, kładzie je na urządzenie, bierze do ręki wszystko i odchodzi.
"Wobec rozpowszechnianych interpretacji incydentu (...) zwracam się o wyjaśnienie wszystkich okoliczności tego zdarzenia" - prosi Szmit w piśmie do marszałek Sejmu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej.
Dalej przekonuje, że do zdarzenia doszło w wyniku “omyłki”. "Całkowicie bez złej woli, w czasie pobierania materiałów komisyjnych wziąłem leżący na stole typowy iPad. Już w trakcie posiedzenia komisji, po obejrzeniu przez pracowników filmu z monitoringu okazało się, że wzmiankowany iPad trafił omyłkowo do mnie. Natychmiast w czasie tego posiedzenia zwróciłem go niezwłocznie pracownikowi kancelarii przepraszając go za problem" - wyjaśnia poseł.
Jaką inną interpretację poseł ma na myśli?
Parlamentarzyści, z którymi rozmawialiśmy, uważają, że w zdarzeniu nie było przypadku.
- Kończy się kadencja, więc musimy się rozliczyć z Kancelarią Sejmu. Również ze służbowych iPadów. Można je zatrzymać, ale trzeba zapłacić, choć naprawdę niewielkie kwoty, do 500 złotych - mówi jeden z naszych rozmówców. - Gdy pracownik obejrzał film, poszedł do posła Szmita. Ale ten początkowo zaprzeczał, że ma jakikolwiek tablet - dodaje ta osoba, zastrzegająca sobie anonimowość.
W niezależnych od siebie źródłach potwierdziliśmy, że wiadomość o incydencie już kilka tygodni temu trafiła do władz PiS - klubu parlamentarnego i partii. Posła Szmita - mimo jego popularności w Olsztynie - nie ma na liście wyborczej. W ostatnich wyborach zgromadził ponad 17 tysięcy głosów, jako kandydat partii dwukrotnie starał się o fotel prezydenta miasta.
- Licząc się z tym, że również pan z kamerą przyjdzie i będę musiał na ten temat się wypowiadać, postanowiłem zrezygnować. Po, to żeby nie obciążać ani mojego ugrupowania Prawa i Sprawiedliwości, ani siebie osobiście jakimiś zarzutami, że oto chciałem to czy owo złego zrobić. Po prostu uznałem, że trudno, jeżeli nawet przez roztargnienie się pomyliłem, to jakieś muszę tego ponieść konsekwencje. I sam taką decyzję podjąłem - mówił poseł naszemu reporterowi.
Autor: Robert Zieliński, Arleta Zalewska, TVN24 / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24