Być może w przyszłym tygodniu zostanie ogłoszona umowa koalicyjna – zapowiada obecna opozycja, która przygotowuje się do przejęcia władzy. Na pytania o szczegóły odpowiedzi brak. Najwięcej słyszy się natomiast o pomyśle rotacyjnego marszałka Sejmu. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Nagranie sprzed trzech lat, na którym widać polityków Trzeciej Drogi i Lewicy zmieniających się na fotelu marszałka Sejmu jest jak zwiastun tego, co może stać się kluczowym elementem umowy koalicyjnej. Stanowisko marszałka Sejmu miałby więc pełnić Szymon Hołownia i Włodzimierz Czarzasty - zmieniliby się po dwóch latach, dokładnie w połowie kadencji.
W parlamencie, choć marszałkowie się zmieniali, nigdy nie byli z założenia rotacyjni. Były marszałek Sejmu Marek Borowski przyznaje, że jest to "oryginalny pomysł". - Cztery razy zmieniać marszałka to byłaby przesada, ale dwa razy to zdaje się w europarlamencie taki plan był – dodaje.
Reasumpcje i odrzucane poprawki opozycji za rządów PiS
W Parlamencie Europejskim w istocie przewodniczący się zmienia, ale dlatego, że tak stanowi jego regulamin, a nie koalicyjne uzgodnienia. PiS przeszczepienie tego pomysły na grunt polski krytykuje. - Tak się nie robi polityki – ocenia minister rozwoju i technologii Waldemar Buda.
Tyle, że kiedyś marszałek tego ugrupowania z zazdrością wspominał akurat europejskie zasady. - Ja mandatów nie daję, kilku posłów zostało finansowo ukaranych, ale uważam, że tutaj regulamin Sejmu jest zbyt liberalny, bo pozwala na tego typu zachowania – mówił ówczesny marszałek Sejmu Marek Kuchciński. - Gdybym miał uprawnienia przewodniczącego Parlamentu Europejskiego to proszę państwa Sejm chodziłby jak w zegarku – uważał.
Na tym stanowisku czas to pieniądz, a dzięki niemu opozycja miała mniej jednego i drugiego. Próbką tego, co może zrobić marszałek z niechcianymi poprawkami pokazał wspomniany wcześniej Marek Kuchciński, który odrzucał wszystkie poprawki.
A jeśli już do głosowania dojdzie i tak się składa, że opozycja wygra, tylko marszałek władzę jest w stanie uratować i zarządzić ponowne głosowanie. Tak według byłego prezydenta, a wcześniej marszałka Sejmu, było przez ostatnie osiem lat. - Marszałkowie raczej uczestniczyli w sekowaniu mniejszości sejmowej – twierdzi Bronisław Komorowski. - Pamiętamy karanie posłów opozycji, a nie karanie występującego bez żadnego trybu Jarosława Kaczyńskiego – dodaje.
Oczekiwanie na wybór nowego marszałka Sejmu
Bronisław Komorowski nie był faworytem Jarosława Kaczyńskiego. Spośród łącznie pięciu marszałków PO komplementował za to innego. - Jeden z nich zachowywał się mniej więcej przyzwoicie. Siedzi tutaj naprzeciwko mnie, marszałek Schetyna, ale to było troszkę powyżej roku. Cała reszta to było jedno wielkie nieszczęście, nieszczęście polskiej demokracji – mówił w 2016 roku Jarosław Kaczyński.
A jak być powinno? O ideale mówił kiedyś marszałek Sejmu z ramienia PiS. - Powinien aspirować do roli niezależnej, musi być w sytuacjach kryzysowych mediatorem pomiędzy rządem, prezydentem a opozycją i gwarantować, że w parlamencie toczy się praca, mimo konfliktów – wskazywał przed laty Marek Jurek.
Teraz - niezależenie, kogo wskaże - opozycja przejmie to stanowisko z rąk Prawa i Sprawiedliwości.
Źródło: TVN24