To nieprawomocny finał toczącego się od 2018 roku procesu dotyczącego zarzutów nadużycia władzy przy obsadzaniu stanowisk w Najwyższej Izbie Kontroli w 2013 roku.
Akt oskarżenia w tej sprawie został skierowany przez prokuraturę w sierpniu 2017 roku. Kwiatkowskiemu zarzucono cztery przestępstwa - między innymi nadużycia władzy w związku z postępowaniami konkursowymi na stanowiska dyrektora delegatury NIK w Łodzi, wicedyrektora delegatury w Rzeszowie i wicedyrektora departamentu środowiska Izby.
Bury został między innymi oskarżony o podżeganie do nadużycia władzy przy okazji konkursów na stanowiska dyrektora delegatury NIK w Rzeszowie i jego zastępcy.
We wtorek warszawski sąd okręgowy wymierzył kary ośmiu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu Kwiatkowskiemu oraz sześć miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu Buremu.
Sąd uniewinnił Kwiatkowskiego od jednego z czterech zarzutów, a Burego - od jednego z trzech zarzutów. Obaj byli obecni we wtorek w sądzie - zgodzili się na podawanie nazwisk.
W 2015 roku sprawę jako pierwsi opisywali dziennikarze tvn24.pl Robert Zieliński i Maciej Duda. Z dokumentów, do których wtedy dotarli, wynikało, że z NIK wyciekła treść pytań do kandydata na stanowisko szefa łódzkiej delegatury Izby. Według śledczych Kwiatkowski, jako ówczesny prezes NIK, miał wpłynąć na konkurs na to stanowisko.
Sąd: kary słuszne i sprawiedliwe
W sprawie oskarżony był też były wicedyrektor rzeszowskiej delegatury NIK Paweł A. Jemu również sąd wymierzył karę sześciu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu.
Kary wobec wszystkich oskarżonych zostały zawieszone na okres próby dwóch lat. Sąd wymierzył przy tym grzywny - Kwiatkowskiemu i Buremu po 50 tysięcy złotych, zaś Pawłowi A. - 30 tysięcy złotych.
- Sąd wymierzając kary zobligowany był do uwzględnienia, że swoim zachowaniem oskarżeni godzili w tak fundamentalne dobro prawne, jakim jest autorytet i prawidłowość funkcjonowania Najwyższej Izby Kontroli oraz w interes prywatny osób startujących w konkursach. Tak wymierzone kary, zdaniem sądu, są słuszne i sprawiedliwe - mówiła w uzasadnieniu wyroku sędzia Izabela Szumniak.
Sąd o materiale dowodowym
Powiedziała, że pozyskany w tej sprawie w drodze kontroli operacyjnej materiał dowodowy "ma charakter autentyczny, był obiektem stosownych badań i ekspertyz". Jak mówiła, sąd dokonał analizy na podstawie całości załączonych nagrań, a nie fragmentów umieszczonych przez prokuratora w akcie oskarżenia. Wobec tego - mówiła sędzia - sąd "nie ma żadnych wątpliwości" co do autentyczności materiału dowodowego i w związku z tym "dokonania na jego podstawie ustaleń w zakresie przebiegu stanu faktycznego" w procesie.
Według sędzi, przesłuchani w sprawie świadkowie "zasadniczo nie mieli wiedzy o pozaprawnych i nieoficjalnych działaniach Krzysztofa Kwiatkowskiego i Jana Burego" w zakresie wyłonienia konkretnych osób na stanowiska w delegaturach NIK. Dodała jednak, że świadkowie "bez trudu rozpoznali głosy osób uczestniczących w dowodowych nagraniach rozmów telefonicznych, co potwierdzało ich autentyczność". Wobec tego - podkreśliła sędzia - zeznania te należy uznać za "w znacznej części" wiarygodnie.
- Oskarżony Krzysztof Kwiatkowski jako funkcjonariusz publiczny przekroczył swoje uprawienia prowadząc postępowania konkursowe wbrew zasadom obiektywizmu i bezstronności, doprowadzając do ustawienia wyniku konkursu na stanowiska w NIK pod wygraną konkretnych osób - podsumowała sędzia.
Dodała jednak, że okolicznością "zdecydowanie łagodzącą" w tej sprawie dla skazanych było to, że do tej pory nie wchodzili oni w konflikt z prawem, nie są karani sądownie, a przypisane im czyny zabronione stanowiły, w ocenie sądu, zdarzenia incydentalne.
Sędzia zaznaczyła też, że oskarżeni "spełniali warunki ustawowe dla przyjęcia warunkowego zawieszenia wymierzonych im kar pozbawienia wolności".
- Jestem usatysfakcjonowany tym orzeczeniem. Nie tylko zapadł wyrok, ale też zatriumfowała sprawiedliwość. (...) Na sali sądowej przemówiły dowody - mówił po wyroku prokurator Marcin Rodzaj, który w 2018 roku odczytał akt oskarżenia w tej sprawie.
Kwiatkowski zapowiada apelację
Kwiatkowski zapowiedział złożenie apelacji. Po wyroku, w rozmowie z dziennikarzami, odniósł się do kwestii dowodów i ocenił, że "całe postępowanie było oparte o nagrania pocięte pod z góry założoną tezę". - Do tej pory nie mamy oryginałów tych nagrań - mówił.
- Składaliśmy wnioski, żeby sąd doprowadził do sytuacji, żebyśmy mogli przeanalizować materiał dowodowy. Wiem, że trudno w to uwierzyć, oryginały podsłuchów zaginęły w trakcie rządów Prawa i Sprawiedliwości - powiedział Kwiatkowski. Według niego cały proces oparty był o materiał dowodowy, którego - jego zdaniem - "nie ma".
- Ze stu kilkudziesięciu świadków żaden nie powiedział, że naciskałem na któregoś z członków komisji konkursowej, celem wybrania takiego a nie innego kandydata - mówił senator.
Oświadczenie w podobnym tonie Kwiatkowski przesłał reporterce TVN24 Agacie Adamek.
Autorka/Autor: js/akw
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP