Pytanie prawne do Sądu Najwyższego zadał we wtorek sąd badający, czy wznowić śledztwo w sprawie nieprawidłowości przy tworzeniu przez Antoniego Macierewicza raportu z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych z 2007 r.
Sąd Okręgowy w Warszawie odroczył rozpatrywanie zażaleń na umorzenie śledztwa w sprawie powstawania raportu z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych. Zażalenia złożyły osoby i instytucje, chcące wznowienia śledztwa umorzonego przez Prokuraturę Apelacyjną w Warszawie. Przed rozstrzygnięciem 23 zażaleń od pokrzywdzonych którzy chcą wznowienia śledztwa, Sąd Okręgowy w Warszawie postanowił z urzędu zapytać SN o wykładnię prawa. Chodzi o dwie kwestie: czy szef komisji weryfikacyjnej WSI jest funkcjonariuszem publicznym w rozumieniu kodeksu karnego oraz jak rozumieć zwroty "inny organ państwowy" oraz "inna instytucja państwowa".
Prokuratura: Macierewicz - nie funkcjonariusz, raport - nie dokument
Decyzję o umorzeniu trwającego od 2007 r. śledztwa Prokuratura Apelacyjna w Warszawie podjęła w grudniu 2013 r. Początkowo chciała ona zarzucić Macierewiczowi niedopełnienie obowiązków przy tworzeniu raportu i poświadczenie w nim nieprawdy oraz zniesławienie osób w nim wymienionych (co się w końcu przedawniło). Prokurator generalny Andrzej Seremet dwa razy zwracał prokuraturze jej wniosek o uchylenie immunitetu posła PiS.
Podstawą umorzenia śledztwa był brak znamion przestępstwa. Prokuratura uznała, że Macierewicz, jako szef komisji weryfikacyjnej WSI, nie był funkcjonariuszem publicznym, który może odpowiadać za niedopełnienie obowiązków bądź ich przekroczenie. Według prokuratury był on jedynie "osobą pełniącą funkcję publiczną", a komisja weryfikacyjna (w której nie był zatrudniony) nie była instytucją państwową, której szef podlega odpowiedzialności, lecz "innym organem państwowym", powołanym do załatwienia konkretnej sprawy. Ponadto prokuratura uznała, że raport nie jest dokumentem, do którego odnosi się przestępstwo poświadczenia nieprawdy, bo nie może ono dotyczyć dokumentu "analityczno-ocennego". Odpowiedzialność za poświadczenie nieprawdy dotyczy tylko faktów, które poddają się weryfikacji co do ich prawdziwości lub fałszu. Nie obejmuje zaś ocen - dodano.
Zażalenia
We wtorek sąd wysłuchał stanowisk stron. Autorzy zażaleń (m.in. b. szef WSI gen. Marek Dukaczewski, b. agent wywiadu Aleksander Makowski, Polsat, ITI i ABW) - wnosili o wznowienie śledztwa; prokuratura - o utrzymanie umorzenia. Adwokaci pokrzywdzonych argumentowali, że Macierewicz był funkcjonariuszem publicznym, bo wystarczy do tego pełnienie „stanowiska kierowniczego", niezależnie od braku stosunku pracy. Dowodzili, że raport miał znaczenie prawne. Pytali też, dlaczego prokuratura zrezygnowała z zarzutów dla Macierewicza. Prok. Leszek Stryjewski replikował, że skarżący chcą rozszerzać definicję funkcjonariusza publicznego.
"Niedoskonałość prawa"
Sędzia Anna Wierciszewska-Chojnowska powiedziała, że sąd musi wystąpić z pytaniem do SN, gdy ma wątpliwość co do wykładni danego przepisu. Podkreśliła, że wynika to z „niedoskonałości prawa”. Sędzia zwróciła uwagę, że ustawa powołująca komisję weryfikacyjną nie określiła ani jej statusu, ani pozycji jej przewodniczącego. - To specyficzny organ, którego nigdy wcześniej nie było - dodała. Podkreśliła, że ten organ „nikomu nie podlegał”. Według sądu orzecznictwo, jak interpretować pojęcie „funkcjonariusza publicznego”, nie jest jednoznaczne. - Czy jest nim leśniczy, ordynator publicznego ZOZ, likwidator przedsiębiorstwa? - pytała retorycznie sędzia. Dodała, że podobne kłopoty nastręcza interpretacja pojęcia ”inny organ państwowy”. Według sądu nieprawidłowe zakwalifikowanie danej instytucji może oznaczać, że osoba na kierowniczym stanowisku nie poniesie odpowiedzialności - w przeciwieństwie do jej pracownika.
Dukaczewski: W tej sprawie jest mnóstwo wątpliwości
Umiarkowane zadowolenie z decyzji sądu wyraził gen. Dukaczewski, który obawia się, że sprawa znów się odwlecze - a karalność w sprawie Macierewicza przedawnia się w 2017 r. Według niego w okresie IV RP prawo stanowiono bardzo słabo i było ono „podporządkowane potrzebom politycznym”. - Przy rozliczeniach lat 2005-2007 nie może się obejść bez interwencji czy to Trybunału Konstytucyjnego, czy SN - powiedział w sądzie reporterom dr Adam Bodnar z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka monitorującej sprawę. - W tej sprawie jest mnóstwo wątpliwości - dodał. Macierewicz wiele razy mówił, że ustalenia raportu oparto na dokumentach WSI i pracach komisji weryfikacyjnej. Wnioski o uchylenie immunitetu uznawał za działanie polityczne, które łączył z tym, że "w sprawie smoleńskiej udowodniono matactwo" (jest szefem parlamentarnego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej).
Raport ws. liwidacji WSI
W lutym 2007 r. prezydent Lech Kaczyński upublicznił sygnowany przez Macierewicza raport z weryfikacji WSI, które rządzące PiS zlikwidowało, zarzucając im wiele nieprawidłowości. Na podstawie raportu wszczynano śledztwa ws. przestępstw WSI; większość umorzono. Osoby wymienione w raporcie jako agenci wytoczyły MON ponad 20 procesów. MON przeprosiło większość z nich, koszty z tego tytułu przekroczyły 1,2 mln zł. Sam Macierewicz wygrywał procesy wytaczane mu za raport, choć sąd nakazał mu przeprosić szefów ITI za słowa o związkach tej spółki z wojskowymi służbami specjalnymi PRL i o finansowaniu jej ze środków FOZZ. Macierewicz przegrał też cywilny proces z Dukaczewskim. W 2008 r. Trybunał Konstytucyjny uznał za sprzeczne z konstytucją pozbawienie osób z raportu prawa do wysłuchania przez komisję przed ujawnieniem dokumentu, prawa dostępu do akt sprawy oraz odwołania do sądu od decyzji o umieszczeniu w raporcie. Po tym prezydent Kaczyński zdecydował nie ujawniać przygotowanego przez Macierewicza aneksu do raportu
Autor: kde//rzw / Źródło: PAP