- Komisja we wrześniu przedstawi pierwsze wyniki prac dotyczących katastrofy TU-154M w Smoleńsku - poinformował rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz. Z kolei Antoni Macierewicz stwierdził, że "nie pozostawia żadnych wątpliwości", "iż działania nawigatorów rosyjskich i moskiewskich decydentów miały na celu doprowadzenie do katastrofy polskiego samolotu".
Szef MON Antoni Macierewicz w wywiadzie dla piątkowej "Rzeczpospolitej" powiedział, że "wkrótce ujawnione zostaną nowe nagrania załogi Tupolewa, które dotąd nie były znane. Jak sprecyzował, stanie się to "zapewne w przyszłym miesiącu". Stwierdził też, że "nie pozostawia żadnych wątpliwości", że działania rosyjskich nawigatorów i decydentów miały na celu doprowadzenie do katastrofy TU-154M.
- To, co mówię, to nie są hipotezy. A dowody nie dzielą się na twarde i miękkie, tylko na prawdziwe i fałszywe. My dysponujemy teraz prawdziwymi dowodami, w tym tymi, które ukrywała komisja Millera. Mamy wstrząsające wyznania członków tej komisji. A także nowe nagrania załogi tupolewa, które do tej pory nie były znane. Ale nie pochodzą one z pokładu polskiego samolotu. Każdy będzie mógł ich wysłuchać - mówił Macierewicz.
Szef MON zapowiedział, że do czasu ujawnienia materiałów, nie zdradzi, skąd pochodzą. Jak dodał, nie będzie to jeszcze ostateczny materiał. Ma on jednak - zdaniem ministra - rzucić "bardzo istotne światło na przebieg i przyczyny katastrofy smoleńskiej". - Oczywiście mam świadomość, że są tacy ludzie, którzy nigdy nie przyjmą prawdy o tym, co się wówczas stało. Powód jest prosty: ten materiał ich właśnie obciąża odpowiedzialnością za tę tragedię - dodał.
"Żadne dowody nie będą ukrywane"
O zapowiedzi Macierewicza zapytany został Jacek Sasin (PiS). - Usłyszymy te nagrania, wtedy będziemy się do tego odnosić - powiedział. - Przede wszystkim cieszę się, że dzisiaj jesteśmy w takim momencie, kiedy żadne dowody nie będą ukrywane przed opinią publiczną; tak, jak to miało miejsce przez poprzednie lata - stwierdził.
- Jeśli rzeczywiście są takie nagrania i jeśli rzeczywiście zostały one ukryte przed Polakami, to będzie to wielki skandal, który będzie obciążał zarówno poprzedni rząd, jak i bezpośrednio Komisję Badania Wypadków Lotniczych, która się sprawą zajmowała - powiedział.
"Pierwsze wyniki prac" jeszcze we wrześniu
W piątek po południu rzecznik MON poinformował, że jeszcze w tym miesiącu odbędzie się "posiedzenie Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, na której jej członkowie przedstawią publicznie pierwsze wyniki prac".
"To są wojenne oskarżenia"
Wcześniej w piątek podczas konferencji w Sejmie posłowie PO Cezary Tomczyk oraz Jan Grabiec odnieśli się do wywiadu udzielonego przez Macierewicza.
Tomczyk podkreślił, że jeżeli słowa Macierewicza są prawdziwe, "niosą kolosalne konsekwencje".
- Polski minister obrony narodowej powiedział, że Rosjanie są odpowiedzialni za zamach na polskiego prezydenta. Jakie będą konsekwencje prawne i polityczne? (...) mam nadzieję przedstawi (je) premier Beata Szydło i prezydent Andrzej Duda(...) To są wojenne oskarżenia i reakcja na nie musi być ogromna - uznał. Jak dodał, istnieje możliwość, że minister Macierewicz - jak się Tomczyk wyraził - "opowiada bzdury".
- W tym przypadku oczekiwałbym konsekwencji, które wyciągną premier Szydło i prezydent Duda. To jest kwestia odpowiedzialności za słowa w demokratycznym państwie - powiedział poseł PO. Grabiec zaznaczył, że Macierewicz w wywiadzie daje do zrozumienia, że wie, jakie są ustalenia komisji działającej przy MON, która zajmuje się wyjaśnianiem przyczyn katastrofy. - Mówi o świadomym działaniu Rosjan, podczas gdy mówi jednocześnie, że dowody zostaną przedstawione w kolejnych miesiącach. Czyli dowodów jeszcze nie ma, ale teza została już udowodniona, jak twierdzi minister Macierewicz, i można ją zaprezentować. Tak nie działają żadne instytucje, które zamierzają wyjaśnić przyczyny czegokolwiek - dowodził poseł PO. Zarzuty odpierał rzecznik MON. - Najwyżsi funkcjonariusze PO doskonale wiedzą, jakie informacje ukrywali, i jakie informacje ukrywała prokuratura. Wiedzą także doskonale, jakie decyzje wydawała Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. Dzisiaj zamiast histerycznie pokrzykiwać, powinni po prostu ujawnić prawdę - powiedział Misiewicz.
Badanie przyczyn katastrofy
Katastrofę smoleńską z 10 kwietnia 2010 r. zbadała uprzednio Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP), na której czele stanął ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller.
W raporcie z prac komisji przeanalizowano szereg okoliczności i splot wydarzeń, który doprowadził do tragedii. Nie wskazano jednej konkretnej przyczyny. Nie padają w nim nazwiska winnych.
Członkowie komisji podkreślali też, że ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu.
Śledztwo w sprawie przyczyn katastrofy było prowadzone przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie. Zostało ono przedłużone do 10 kwietnia 2016 r.
W marcu 2015 r. śledczy przedstawili opinię 20 biegłych, którą przygotowywano przez cztery lata. 10 listopada 2015 r. Naczelna Prokuratura Wojskowa opublikowała z kolei komunikat podsumowujący ustalenia biegłych. Wykluczają one hipotezę o wybuchu.
W kwietniu, zgodnie z zarządzeniem ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, śledztwo przejęła Prokuratura Krajowa, gdzie zajmuje się nim zespół ośmiu prokuratorów.
Szef MON Antoni Macierewicz na początku lutego podpisał rozporządzenia ws. organizacji oraz działania Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP). Dała ona szefowi MON prawo do wznowienia badania wypadku lub incydentu lotniczego, "gdy zostaną ujawnione nowe okoliczności lub dowody mogące mieć istotny wpływ na ich przyczyny".
Jednocześnie minister powołał podkomisję w ramach KBWLLP do ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej. Na początku marca zebrała się ona na pierwszym posiedzeniu. W jej składzie znaleźli się m.in. naukowcy, którzy współpracowali wcześniej z parlamentarnym zespołem smoleńskim Macierewicza.
Autor: kg/kk / Źródło: PAP, Rzeczpospolita, tvn24