Pasażerowie, którzy od wczorajszego poranka oczekiwali na odlot i na własny koszt spędzili noc we Wrocławiu, ok. 8.50 odlecieli w końcu do Londynu.
Ze 190 pasażerów samolotu linii Ryanair do odprawy zgłosiło się 166. Nie wiadomo, dlaczego reszta pasażerów nie stawiła się dzisiaj rano na lotnisku.
Start samolotu zaplanowany był wczoraj na godzinę 11. Przewoźnik zapowiadał, że samolot wystartuje przed 20. Wyleciał dopiero dzisiaj. Pasażerowie zapowiadają walkę o pokrycie przez przewoźnika kosztów noclegu we Wrocławiu.
Władze wrocławskiego portu lotniczego informowały, że naprawa wykrytej przez pilota usterki była na tyle poważna, że zajęła wiele godzin. - Po tylu godzinach oczekiwań piloci zostali odesłani do hotelu. Zgodnie z wczorajszymi zapewnieniami wiceprezesa zarządu Portu Lotniczego Wrocław Jarosława Sztuckiego, samolot wystartował dzisiaj, około godziny 8.50. Na pokład zabrał wszystkich pasażerów, którzy zgłosili się dzisiaj do odprawy.
Pasażerowie mogli zrezygnować z lotu tymi liniami. - Później mogą u przewoźnika ubiegać się o zwrot dodatkowych poniesionych przez nich kosztów - mówi Sztucki.
Wczoraj Tomasz Kułakowski dyrektor Ryanaira ds. sprzedaży i marketingu na Europę Centralną mówił, że pasażerowie wylecą ok. 17.
Samolot linii Ryanair nie wyleciał przed południem z powodu pękniętej szyby w kabinie. Nad usterką pracował mechanik ściągnięty z Anglii.
- Jest gorąco, jesteśmy zmęczeni i nie wiemy co dalej - skarżyli się Polskiemu Radiu Wrocław zdenerwowani pasażerowie, którzy zadzwonili do rozgłośni. Pasażerowie dwa razy przechodzili odprawę paszportową, co powodowało, iż byli pewni odlotu w poniedziałek, mimo dużego opóźnienia.
Tomasz Kułakowski tłumaczy: - Rano przyleciał samolot z Frankfurtu. Kapitan uznał jednak, że ten samolot nie może wystartować w drogę powrotną, bo dopatrzył się usterki - mówi Kułakowski. Wysłano więc do Niemiec samolot, który miał lecieć do Londynu. Natomiast pasażerom, chcącym lecieć do stolicy Wielkiej Brytanii, kazano czekać na naprawę samolotu, który miał lecieć do Frankfurtu.
- Podjęliśmy taką decyzję by pasażerowie lecący do Frankfurtu już dłużej nie czekali - mówi Kułakowski. Wyjaśnia, że intencją przewoźnika była taka organizacja lotów, by więcej pasażerów było opóźnionych, ale za to wszyscy czekali krócej. - Niestety to nam się nie udało - przyznaje.
Pasażerowie skarżyli się także na brak polskiego przedstawiciela przewoźnika i jakichkolwiek informacji na lotnisku. - Jesteśmy linią niskokosztową i nasze niskie ceny biorą się m.in. stąd, że nie zatrudniamy na każdym lotnisku swoich przedstawicieli - tumaczy Kułakowski. Ryanair na wrocławskim lotnisku reprezentuje firma "Wro-Lot": - Powinni mieć dokładnie te same informacje, co ja i udzielić ich pasażerom - dodaje.
kdj
Źródło: TVN24.pl, Polskie Radio
Źródło zdjęcia głównego: TVN24