Makabrycznego odkrycia dokonali policjanci i pracownicy Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej z Osięcin (kujawsko-pomorskie) na terenie jednego z gospodarstw. Znaleźli rozszarpane ciało jego mieszkańca. Zagryzły go najprawdopodobniej jego własne psy. Miał ich kilkadziesiąt.
- Kilka minut po godzinie 9. oficer dyżurny policji w Radziejowie otrzymał zgłoszenie od zaniepokojonych pracowników urzędu gminy o Osięcinach, że od kilku dni nie widzieli jednego z mieszkańców jednej z pobliskich wsi - poinformował mł. asp. Marcin Krasucki, oficer prasowy policji w Radziejowie.
Do jego gospodarstwa pojechali przedstawiciele Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej wraz policją. Mogli zajrzeć tylko przez okno, znajdujące się od strony drogi. Dostępu do drzwi wejściowych, od podwórka, broniły dziesiątki psów. W środku zobaczyli częściowo rozszarpane zwłoki Stanisława K.
Około godziny 19 udało się złapać wszystkie agresywne psy, które biegały po podwórku. Dopiero wówczas policjanci mogli wraz z prokuratorem wejść na teren posesji. W domu nadal przebywało prawdopodobnie kilkanaście zwierząt.
Składowisko kości
O zmarłym, Stanisławie K. i jego bracie Julianie, przebywającym obecnie w więzieniu, dwa lata temu zrobiło się głośno za sprawą składowiska kości zwierzęcych, jakie zgromadzili na terenie swego gospodarstwa. Tony kości zwierzęcych bracia pozyskiwali z ubojni dla sfory psów, które otaczali opieką. Ogryzione kości składowali najpierw w stodole, a gdy tam zabrakło miejsca - bezpośrednio na podwórzu. Sprawę nagłośniły lokalne i ogólnopolskie media, sprawdzano, czy nie doszło do skażenia epidemiologicznego.
Źródło: Gazeta Pomorska, TVN24