- Chcemy wraz z mężem wystąpić z pozwem przeciwko Lufthansie – zapowiedziała w "Magazynie 24 godziny" Nelly Rokita. Przyznała, że najbardziej liczy na konfrontację ze stewardesą, która "miała zły nastrój, problemy i powinna do tego się przyznać".
Źródłem wszelkich późniejszych problemów, był - jak tłumaczy Rokita - "zły nastrój jaki panował w samolocie". – Samolot miał godzinę opóźnienia, stewardesa od początku była rozdrażniona, posadziła mnie na złym miejscu, ale nie protestowałam – opowiadała posłanka PiS-u. Gdy stewardesa zaczęła upychać płaszcz Rokity, ta zwróciła jej uwagę, ale – jak zastrzegła - z uśmiechem. - Spytałam ją czy swoje rzeczy też tak traktuje, jak moje – relacjonowała.
Do dziś nie rozumiem tej surrealistycznej sytuacji Nelly Rokita
Niebezpieczne stewardesy
Jak zaznaczyła był to akt dużej odwagi. - Wiele osób ma podobne problemy ze stewardesami i nie decyduje się na rozmowę – podkreśliła. Według Nelly Rokity, stewardesa wpadła w furię, gdy Jan Rokita przełożył płaszcz żony w miejsce, gdzie było więcej przestrzeni. Jej zdaniem, jako Polak był znacznie gorzej traktowany w niemieckim samolocie, niż inni pasażerowie. - Do dziś nie rozumiem tej surrealistycznej sytuacji – mówiła.
Nelly Rokita przekonuje, że jej mąż nielepiej został potraktowany na posterunku niemieckiej policji, gdzie w kajdankach trafił z samolotu i spędził całą noc. Z nieprzyjemnej sytuacji Rokitów "wyciągnęła" jednak konsul, którą posłanka nazwała "anielska postacią".
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24