Ipsos przedstawił wnioski z badania na temat tego, co pozostawił po sobie rok pandemii COVID-19. Wynika z nich, że wielu z nas przewartościowało swoje życie, ale też czujemy się mniej szczęśliwi i mniej spokojni. - Mobilizacja przez hormony stresu, która może przynosić dobre rezultaty przez kilka godzin, dni, teraz trwa w sposób stały, ciągły. Wtedy wydzielają się takie hormony jak na przykład kortyzol, który jest hormonem, on dewastuje nasz układ odpornościowy - mówi psycholog Jacek Santorski.
Z badania Ipsos, które podsumowuje rok pandemii w Polsce, wynika, że prawie 90 proc. respondentów odpowiedziało, iż pandemia pokazała, jak łatwo można zburzyć normalny porządek świata. Według badania obraz Polaków po roku z pandemią wygląda tak, że czujemy się mniej szczęśliwi, mniej spokojni i bardziej zmartwieni.
"Przyszło takie żmudne przystosowywanie się"
Psycholog Jacek Santorski stwierdził, że rok temu, kiedy wiele osób było przekonanych, że pandemia nie potrwa długo, nastąpił okres "bardzo dużej mobilizacji". - Potem się okazało, że była przedwczesna demobilizacja - dodał. - Uznaliśmy w dużej części społeczeństwa w czerwcu, że być może mamy już to za sobą i potem przyszło takie żmudne przystosowywanie się - stwierdził.
Dodał, że z badań wynika, iż spośród faz zachowania i funkcjonowania ludzi w sytuacjach przewlekłego stresu, obecnie znajdujemy się w fazie adaptacji społecznej. - Ta adaptacja w gruncie rzeczy też wynika z tych badań, przebiega, trudno powiedzieć, że dobrze, ale konstruktywnie. My, Polacy, radzimy sobie. Polacy nie uciekają w większości w magiczne myślenie, że to się znowu skończy za kilka miesięcy. Jedna trzecia zakłada, że być może na koniec roku, a dwie trzecie przypuszcza, że to będzie trwało dłużej - wyjaśniał psycholog.
- Wiedzą, że trzeba dokładać sił. Tylko cena za tę mobilizację jest bardzo duża. Jest jeszcze pewnie trudna do końca do ocenienia, ponieważ jeżeli 60 procent badanych przyznaje się, a w końcu w takiej ankiecie nie każdy ma gotowość, żeby się tak od razu z tego zwierzać, że doświadcza albo irytacji, albo niepokoju, albo gniewu, albo szczególnego rodzaju znudzenia czy wypalenia, to są objawy przewlekłego stresu. To są objawy, które świadczą o tym, że mobilizacja przez hormony stresu, która może przynosić dobre rezultaty przez kilka godzin, dni, teraz trwa w sposób stały, ciągły. Wtedy wydzielają się takie hormony jak na przykład kortyzol, a on dewastuje nasz układ odpornościowy - mówił Santorski. Dodał, że jesteśmy zmęczeni i ciągle zmobilizowani, ale "płacimy koszt, którego być może nie potrafimy dzisiaj jeszcze przewidzieć".
"Nie jest to łatwe"
W badaniu Ipsos prawie połowa respondentów przyznała, że w czasie pandemii przewartościowała swoje życie. Wśród najważniejszych wartości bardzo wzrosła wartość zdrowia własnego i bliskich oraz relacji z partnerką/partnerem. - To jest, można powiedzieć, pozytyw tej niebywale wymagającej i będącej źródłem pośrednich i bezpośrednich cierpień, zagrożeń sytuacji. Jeżeli rzeczywiście połowa badanych uznaje, że dokonała przewartościowania w swoim życiu, to jest duża sprawa - ocenił gość TVN24.
Zauważył również, że jednocześnie z badania wynika, iż blisko 30 procent ankietowanych w ramach tego przewartościowania zakłada, że aktywność fizyczna jest sposobem "odreagowywania tego kortyzolu, który się w nas zbiera i jest nierozładowany". - To wszystko się jakoś pozytywnie wiąże i my tu mamy pozytywne symptomy - dodał. Stwierdził, że zwiększa się spójność naszych postaw, ponieważ w badaniach kilka lat temu Polacy również wysoko cenili sobie zdrowie, ale nie tak duży procent zażywał aktywności fizycznej.
- Z tego badania wynika, że blisko 70 procent badanych troszczy się, czy drży, nie tylko o swoje zdrowie, ale i zdrowie najbliższych. Tu różnice są paroprocentowe - wspomniał Santorski. Dodał jednak, że nadmiar tej mobilizacji do większej aktywności i współdziałania "też nie jest dobry". - To jest mobilizacja stresowa - zaznaczył.
Zapytany, dlaczego teraz, kiedy liczba przypadków jest dużo wyższa niż rok temu, ludzie mniej boją się wirusa, odpowiedział, że nazywa się to zjawiskiem habituacji. - Niestety, chociaż to jakoś służy przystosowaniu człowieka do stałego stresu, następuje takie oswojenie, również z zagrożeniami. Wiemy z historii, że zdarzało się, chociaż to były tragiczne historie, że ludzie się bawili podczas okupacji. Nagle pojawia się szczególnego rodzaju nieświadomość i niefrasobliwość. Prawdopodobnie gdybyśmy przyjmowali to wszystko do wiadomości na dłuższą metę, tobyśmy zwariowali, ale przez to, że nie przyjmujemy tego do wiadomości, to grozi nam zakażenie. Jedno i drugie niebezpieczne. Nie jest to łatwe - podsumował psycholog.
Źródło: TVN24