Warszawska bitwa o bar mleczny, a w charakterze broni pierogi. Kilkudziesięciu młodych ludzi wtargnęło w poniedziałek do zamkniętego baru mlecznego "Prasowy" w Warszawie. Wyłamali kłódkę, wnieśli własne stoły, rozpalili ogień w kuchni i rzucili się do gotowania i rozdawania posiłków wszystkim chętnym, których było sporo. Chcieli w ten sposób zaprotestować przeciwko zamknięciu jadłodajni.
- Weszliśmy tutaj nielegalnie, ponieważ miasto zamknęło bar mleczny, a jest na to zapotrzebowanie. Rozmawialiśmy z mieszkańcami - przekonuje uczestnik akcji Przemek Sędzielski.
Pierogowa komuna
Faktycznie, w przejętym siłą przez młodzież barze dopisuje frekwencja. Nie brakuje konsumentów, a także deklarujących chęć obywatelskiego gotowania. Pieniądze dla młodych miłośników mlecznego baru są nieważne, klient płaci tyle, ile chce.
To obywatelskie gotowanie, to też obywatelskie nieposłuszeństwo, połączone z troską o tych, których stać na posiłek tylko w takim barze.
- Władze zazwyczaj traktują ludzi jako okazję do zrobienia zysku, traktują ludzi jak towar, traktują lokatorów jak towar i sprzeciwiamy się takiej polityce - bulwersuje się Jacek Fenderson.
Za rewolucję nawet 5 lat
Niestety, każda rewolucja ma swój kres.
Policja szybko przyjechała, a że miała wszystkich jak na widelcu, równie szybko zakończyła pierogowe powstanie. We wtorek rano po rewolucji nie było już śladu. Pozostał żal, mówi Grzegorz Piotrowski, który po sąsiedzku prowadzi firmę. Obrońcom lokalu za zniszczenie kłódki i naruszenie miru grozi nawet do 5 lat pozbawienia wolności. Obecnie miasto szuka najemcy dla "Prasowego". Może mogliby nimi zostać "społeczni włamywacze"?
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN