"Widzę duszę pani syna, która bardzo chce pani pomóc", "gwarantuję wygraną do 5 milionów złotych" – takie rzeczy słyszą często osoby starsze, schorowane i zdesperowane. Dziennikarskie śledztwo "Uwagi!" TVN ujawnia brudną działalność firmy, która opracowała i wprowadziła w życie system sprzedaży przez telefon bezużytecznych produktów za olbrzymie pieniądze.
Firma, w której pracował Maciej Rabenda, zawdzięcza swój sukces stosowaniu systemu technik manipulacji klientów podczas telesprzedaży. Poddani silnej presji ludzie kupują m.in. plastry, które mają zapewnić pozbycie się silnego bólu oraz inne, gwarantujące szybką utratę wagi.
Dziennikarze "Uwagi!" TVN postanowili sprawdzić, czy cudowna kuracja odniesie skutek. Zakupili plastry transdermalne sprzedawane w cenie 272 złotych. Za kolejne 150 zł kupili opakowanie plastrów przeciwbólowych. Przesyłki dotarły na drugi dzień.
W składnikach był ekstrakt z guarany, ekstrakt z jagód acai, ekstrakt z zielonej herbaty. Składy preparatów były takie same - i na ból, i odchudzanie. Reporterzy zapytali eksperta, czy jest szansa, żeby kupione plastry odchudziły albo zwalczyły ból?
- Nie jest możliwe, żeby te substancje działały przez skórę. Przez skórę one się nie wchłoną, nie dotrą do naszego układu krwionośnego – mówi prof. Krzysztof J. Filipiak, farmakolog kliniczny, kardiolog i internista. I dodaje: "To samo w przypadku bólu. Te substancje rzeczywiście czasami mają działanie przeciwbólowe, chociażby pieprz cayenne ma w sobie tego typu substancje, które mogą działać na niektóre bóle powierzchniowe, neuroleptyczne, ale musi to być przyjęte doustnie".
- Nie możemy tego typu substancji stosować w plastrach. To w niczym nie pomoże, także ilość tej substancji zawartej w plastrze jest bardzo mała. W związku z tym nie można sobie wyobrazić, żeby działało to farmakologicznie – wyjaśnia prof. Krzysztof J. Filipiak.
Kierując się informacjami z opakowania, reporterzy próbowali znaleźć producenta cudownych plastrów. W ten sposób dotarli do olbrzymiej platformy hurtowej sprzedaży chińskiej firmy, gdzie niemal identyczne plastry można kupić przez internet. Przy zamówieniu 10 tys. listków, za jeden zapłacimy zaledwie 7 centów, czyli ok. 30 groszy. Oznacza to, że cały kupiony zestaw wart jest najwyżej kilka złotych. Przy zamówieniu powyżej 30 tys. listków z plastrami, producent wydrukuje na opakowaniach dowolny, wymyślony przez nas, nadruk.
Co na to firma? Tuż przed drzwiami biura, gdzie prowadzona jest telesprzedaż, spotkała reporterów dziwna sytuacja. Mimo, że pracownicy byli w środku, nikt nie wyszedł, a nawet nie odebrał domofonu. Po kilkunastu minutach obok dziennikarzy pojawili się pracownicy ochrony. - Nie można tutaj przebywać. Proszę opuścić pomieszczenie – usłyszeli.
"Szatańska loża VIP"
- To, co się działo w zespole, w którym byłem, czyli medycznym, to jest nic w porównaniu do tego, co się działo w zespole ezoterycznym. To była tak naprawdę szatańska loża VIP - mówi pan Maciej.
Najbardziej bezwzględni telesprzedawcy z działu nazywanego ezoterycznym zajmują się sprzedażą, często starszym i schorowanym klientom, przedmiotów, które mają zapewnić zdrowie, miłość, a nawet zagwarantować wygraną milionów w lotto.
Telemarketerów nie zatrzymuje fakt, że ich ofiarom brakuje pieniędzy na podstawowe potrzeby. W takim wypadku stosują szantaż emocjonalny, a nawet krzyczą na klientów. - Ona (starsza kobieta - red.) nie wie, co kupuje, od kogo kupuje. Nie wie, jakie ma prawa. Nie wie, gdzie może to odesłać w przypadku odstąpienia. Myślę, że organy ścigania powinny dokonać weryfikacji, czy nie doszło do popełnienia przestępstw – mówi adwokat Natalia Seweryn, specjalista ds. konsumenckich.
Z rejestru przedsiębiorców Krajowego Rejestru Sądowego wynika, że działająca od kilku lat firma, należy do mężczyzny i kobiety, a jej prezesem jest 59-letni Wojciech G. Na temat żadnej z tych osób nie sposób znaleźć bliższych informacji, oficjalna siedziba firmy mieści się zaś w ścisłym centrum Warszawy.
- To jest wirtualne biuro. To znaczy, że firma wynajmuje od nas adres korespondencyjny. Nie ma tutaj siedziby jako takiej – usłyszeli reporterzy "Uwagi!" TVN. Zostawili jednak list. Kierownictwo firmy otrzymało zaproszenie na rozmowę przed kamerą. Dziennikarze zadali też kilkanaście pytań, m.in. dlaczego telesprzedawcy gwarantują skuteczność działania produktów, które pomóc nie mogą, na jakiej podstawie obiecują klientom milionowe wygrane i dlaczego stosują w rozmowach silny szantaż emocjonalny. Na nasze pismo nie dostali żadnej odpowiedzi.
Pani Halina
Jedną z najokrutniej potraktowanych przez firmę ofiar jest 83-letnia pani Halina. Dotarliśmy do nagrania rozmowy, w której sprzedawca o pseudonimie Sardo, czyli Adrian B. z działu ezoterycznego, przez blisko pół godziny próbuje ją nakłonić do zakupu.
- Widzę tutaj duszę pani syna, przede wszystkim, która bardzo płacze i bardzo chce pani pomóc. Rodzice są też bardzo zrozpaczeni, bo widzę rozpacz u tych starszych dusz – mówił telemarketer.
Adrian B. to jedyny znany nam z imienia i nazwiska sprzedawca firmy, który po godzinach aktywny jest w internecie. Oferuje tam m.in. płatne porady na temat zdrowego stylu życia. Pod pozorem konsultacji na ten temat, udało się z nim porozmawiać.
- Jeżeli chcemy rozmawiać o pracy w konsultacji, to jak najbardziej. Pan rozmawia ze mną o jakiś dziwnych kwestiach. Nie mogę z panem poruszyć innej kwestii, niźli kwestii, którą się zajmuję - kluczył B. - Jeżeli chodzi o zarzuty, których nie rozumiem, to nie będę z panem rozmawiał – oświadczył.
Źródło: "Uwaga!" TVN
Źródło zdjęcia głównego: Bacho Foto - stock.adobe.com