Rząd szuka pomysłu, jak zadowolić biskupów i nie dyskryminować uczniów - pisze "Gazeta Wyborcza". Chodzi o oceny z religię jako przedmiot maturalny i oceny z niej na świadectwach. Gazeta opisuje najnowszą koncepcję w tej sprawie.
Historia sztuki, język obcy, wiedza o tańcu – takie przedmioty uczeń może dziś zdawać na maturze, nawet jeśli się ich nie uczył w szkole i nie ma z nich ocen. Być może w ten sam sposób będzie mógł wybrać na maturze jako przedmiot dodatkowy religię - pisze "GW".
Jak nieoficjalnie dowiedziała się „Gazeta”, taki wariant bierze pod uwagę PO i Ministerstwo Edukacji Narodowej, żeby załagodzić spór z biskupami na temat miejsca religii w szkole publicznej. – To mogłoby zadowolić Kościół – mówi „Gazecie” anonimowo urzędnik w MEN.
Jednocześnie miałoby to być rozwiązanie problemu dyskryminacji niewierzących uczniów z powodu wliczania oceny z religii do średniej - bo taka ocena w ogóle by nie istniała. Nie można byłoby też powiedzieć, że kogoś matura z religii uprzywilejowuje - bo religia byłaby przedmiotem jedynie do wyboru.
–To wariant prawdopodobny, krąży w kuluarach. Ale musi dojrzeć, żeby można było o nim dyskutować oficjalnie – mówi „Gazecie” anonimowo osoba z bliskiego otoczenia premiera.
Kukułcze jajo ministra Giertycha
Rozporządzenie nakazujące wliczanie oceny z religii do średniej weszło we wrześniu ubiegłego roku – wydał je na odchodnym z MEN Roman Giertych (LPR). Kiedy jego następca z PiS Ryszard Legutko wspomniał, że to niedobry pomysł, Episkopat zaprotestował. Podobna awantura wybuchła w listopadzie, kiedy wiceminister edukacji z PO Krystyna Szumilas zaczęła się wycofywać z obiecanej przez Giertycha matury z religii. Episkopat znowu powołał się na ustalenia z rządem PiS-Samoobrona-LPR.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl