Nie zamierzam zakładać ruchu, który kiedykolwiek miałby być partią polityczną. Dalej jestem przecież członkiem Platformy Obywatelskiej. To ma być uzupełnienie - deklarował w "Faktach po Faktach" TVN24 prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, lider nowo powstającego ruchu obywatelskiego.
5 września prezydent Warszawy i wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej Rafał Trzaskowski zaprezentuje szczegóły dotyczące nowo powstającego ruchu obywatelskiego, którego robocza nazwa to Nowa Solidarność.
- Po tych wyborach prezydenckich okazało się jasno, że jest duża energia, która trzeba zagospodarować, a której w całości nie są w stanie zagospodarować partie polityczne. To jasno mówią ludzie, których pytam, dlaczego nie wstępują do partii politycznych, jeśli chcą się zaangażować. Mówią, że chcieliby się angażować w życie społeczne i polityczne, ale w inny sposób - mówił w środę w "Faktach po Faktach" prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.
Zadeklarował, że chce tę energię zagospodarować. W ocenie Trzaskowskiego "od prowadzenia polityki są partie polityczne, które muszą się zreformować". - Platforma Obywatelska pod przewodnictwem Borysa Budki jest gotowa do zmian. Natomiast ci, którzy nie chcą się angażować w partie polityczne, a chcą na przykład zbierać podpisy pod projektami ustaw obywatelskich, potrzebują tego, aby ich aktywność zorganizować. Stąd mój pomysł - wyjaśnił.
- Nie zamierzam zakładać partii politycznej ani ruchu, który kiedykolwiek miałby być partią polityczną. To nie ma być jakakolwiek konkurencja dla partii politycznych. Dalej jestem przecież członkiem Platformy Obywatelskiej. To ma być uzupełnienie - zaznaczył.
W opinii prezydenta Warszawy nie da się prowadzić polityki bez partii politycznych, a zwłaszcza w Sejmie. A partie opozycyjne - jak przekonywał - mają ogromną pracę do wykonania i muszą się zmieniać.
- Ci wszyscy, którzy będą chcieli się zaangażować w inny sposób, będą mieli swoje miejsce w ruchu. Opieram się przede wszystkim na samorządowcach, którzy będą kręgosłupem tego ruchu. Na początku nie zamierzam organizować jakiejś dużej struktury, tylko chcemy sprawdzać się poprzez działanie - tłumaczył.
Zapowiedział, że 5 września zostaną przedstawione konkretne obywatelskie projekty ustaw, sposób budowania zaplecza eksperckiego, pomysły na organizowanie aktywności osób, polegające na docieraniu do tych, do których trudno było opozycji docierać do tej pory.
"Mamy trzy lata. Dzisiaj nikomu nie powinno się spieszyć"
Działalność ruchu - według Trzaskowskiego - ma polegać na zbieraniu podpisów pod projektami obywatelskimi, organizowaniu debat i docieraniu do miejsc, w których opozycja nie jest silna.
- PiS wygrywał również dlatego, że umiał organizować obywateli. Nie tylko w partii politycznej, ale tworzył Kluby "Gazety Polskiej", różnego rodzaju instytucje, które później służyły mu za zaplecze eksperckie, platformy internetowe. Na takiej podstawie stworzył sieć instytucji, która pozwalała mu wygrywać wybory. Nigdy tego nie robiliśmy i przyszedł czas na to, żeby wspierać partie polityczne, wszystkie partie opozycyjne, konkretnym działaniem - mówił Trzaskowski.
Wyraził nadzieję, że uda się dotrzeć do młodzieży, nawiązać współpracę z organizacjami pozarządowymi, a przy konkretnych przedsięwzięciach współdziałać z partiami politycznymi, co ostatecznie pozwoli na spokojne przygotowanie się do wyborów.
- Mamy trzy lata. Dzisiaj nikomu nie powinno się spieszyć. Nikt nie powinien być kąpany w gorącej wodzie - chociaż wiem, że są tacy komentatorzy - i przygotować się dobrze do wyborów. Trzeba przebudować i wzmocnić partie polityczne po stronie opozycyjnej oraz zapewnić im wszystkie instrumenty, których dotychczas brakowało - mówił. Zaznaczył, że chodzi mu przede wszystkim o Platformę Obywatelską, która musi się zmienić i otworzyć. Stwierdził także, że "należy być dumnym z tego, co udało się zrobić, ale także zrobić dobry rachunek sumienia, co nam się nie udało, co robiliśmy nie najlepiej".
"Rządzący nie chcą z nami konsultować swoich pomysłów"
Od września podstawowym modelem pracy w szkołach mają być zajęcia stacjonarne. Będzie też możliwy model mieszany: dyrektor szkoły po uzyskaniu zgody organu prowadzącego i na podstawie pozytywnej opinii sanepidu może zadecydować, że część dzieci lub klas będzie uczęszczać do szkoły w tradycyjnej formie, a część uczyć się na odległość. Przy większym zagrożeniu epidemiologicznym w grę wchodzi też przejście całej szkoły na edukację zdalną.
Prezydent Warszawy w "Faktach po Faktach" mówił, że były pomysły, aby rok szkolny rozpocząć z dwutygodniowym opóźnieniem, "dlatego że zastanawialiśmy się, czy nie warto poczekać, aż wszyscy wrócą z wakacji i czy będzie jakiś efekt zwiększonej liczby zakażeń".
- Jednak rządzący nie chcą z nami konsultować swoich pomysłów. Nawet jak przygotowują zalecenia, to są one często dziurawe, sprzeczne, niewystarczające. Nie konsultują z nami tych posunięć, a przecież to rząd odpowiada za sytuację epidemiczną. To on ma wszystkie instrumenty, które pomogłyby mu ocenić sytuację. Niestety znowu dużą część tej odpowiedzialności spycha się na barki samorządów - zwrócił uwagę Trzaskowski.
Jak zadeklarował, warszawskie szkoły są gotowe początek roku szkolnego. - Mamy swoje zalecenia dotyczące choćby liczby otwartych wejść do szkoły, noszenia masek, zalecamy mierzenie temperatury - zaznaczył. - Z samym początkiem nie powinno być problemów. Problem będzie wtedy, kiedy ewentualnie pojawią się zachorowania - dodał.
"Rząd opowiada o dużej pomocy, natomiast jest ona szczątkowa"
Prezydent Warszawy zapytany został, czy rząd udziela wystarczającej pomocy samorządom.
- Rząd opowiada o dużej pomocy, natomiast jest ona szczątkowa. Dodatkowo, niestety, obowiązują kryteria polityczne przy rozdzielaniu tej pomocy. Na przykład rząd opowiadał o wielkim programie kupowania laptopów, w Warszawie tych laptopów zostało kupionych 180. To jest kropla w morzu potrzeb - stwierdził Trzaskowski.
- Jeżeli chodzi o maseczki, rząd mówi o zapewnieniu ich dla wszystkich szkół. Okazuje się, że zapewni ich około 500 tysięcy dla samej Warszawy, a to wystarczy na dwa tygodnie. Podobnie jest z tymi płynami - relacjonował.
Jak zauważył, "rząd zapewnia nam tylko małą część tego, co jest potrzebne".
- To samo dzieje się w szpitalach, za które jesteśmy odpowiedzialni. Olbrzymia większość obowiązków, w tym finansowych, spoczywa na barkach samorządu. Jasno mówiliśmy rządzącym: potrzebna jest pomoc dla samorządów w tarczach. I co się okazało? Żadnej konkretnej pomocy samorządy nie dostały. Pozwolono nam jedynie na odrobinę większe zadłużenie się i to też nie tak jak planowaliśmy, bo tylko na zadłużenie się z tytułu utraconych podatków, ale nie z tytułu innych utraconych opłat. Powoduje to, że nie jesteśmy nawet w stanie pokryć dodatkowego, konkretnego zadłużenia, związanego z covidem. A przecież jesteśmy na pierwszej linii frontu walki z covidem - nie tylko w szkołach, przedszkolach czy żłobkach, ale również to dotyka kultury, sportu, komunikacji miejskiej. W zasadzie wszystkich obszarów, w których funkcjonuje miasto - powiedział.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24