Płacimy ZAiKS-owi kiedy kupujemy płyty, a stacje radiowe za to, że mogą grać muzykę wykonawców w nim zrzeszonych. Ten pieniądze dzieli i wykonawcom wypłaca. Na jakich zasadach i według jakiego wzoru? Bardzo skomplikowanego - jedynie tyle dowiedzieliśmy się pytając o szczegóły. Jednak ZAiKS to tylko jeden ze strażników praw autorskich. Każdy, kto otworzył salon fryzjerski, sklep, hotel czy restaurację musi przygotować się na współpracę także ze STOARTEM, Stowarzyszeniem Filmowców Polskich, czy Związkiem Producentów Audio-Video. Lista instytucji, którym trzeba płacić za umilanie klientom czasu muzyką jest długa.
Aby twórców nie zabrakło, za to co robią - dostają tantiemy. Nie tylko z koncertów i ze sprzedaży płyt, ale także wszędzie tam, gdzie grają ich utwory - w telewizjach, radiach, klubach czy pubach. W jedności siła - i dlatego artyści mają swoje stowarzyszenia, które o ich prawa autorskie dbają.
- Ja jestem ZAiKS-owi bardzo wdzięczny, bo gdyby nie ta organizacja, to ja w ogóle nie mógłbym powiedzieć, że jakiekolwiek mam zyski z grania - mówi Michał "Afro" Hoffmann, wokalista Afro Kolektyw.
Ja jestem ZAiKS-owi bardzo wdzięczny, bo gdyby nie ta organizacja, to ja w ogóle nie mógłbym powiedzieć, że jakiekolwiek mam zyski z grania. Michał "Afro" Hoffmann, wokalista Afro Kolektyw
Jednak twórcy są ZAiKS-owi z jednej strony wdzięczni, z drugiej - żądają więcej finansowej przejrzystości - bo w końcu to chodzi o ich pieniądze.
- Przychodzenie do ZAiKS-u to jest trochę taka tajemnicza przygoda - mówi Hoffmann. Niektórzy porównują to miejsce do scen z "Procesu" Kafki - długie korytarze i ludzie, którzy niewiele mówią.
300 milionów złotych
Każdego roku sam ZAiKS zbiera około 300 milionów złotych z tytułu tantiem. ZAiKS-owi płaci każdy z nas. Na przykład kupując płytę, która w sklepie kosztuje 40 złotych - ZAIKS z tytułu praw autorskich pobiera z tej kwoty 4 złote i 40 grosze.
Do artysty trafi 3 złote i 65 grosze. Pozostała część to inkaso, czyli koszt pozyskania tantiem, przeznaczane na działalność stowarzyszenia.
Jeszcze niedawno to właśnie tantiemy od liczby sprzedanych płyt były głównym dochodem artysty. Ale spadająca od lat sprzedaż sprawia, że największym źródłem dochodów muzyków są pieniądze z biletów na koncerty i tantiemy od emisji w radiu, telewizji a teraz i w internecie
Przychodzenie do ZAiKS-u to jest trochę taka tajemnicza przygoda. Michał "Afro" Hoffmann, wokalista Afro Kolektyw
- Tantiemy za odtwarzanie w mediach publicznych albo prywatnych może wielokrotnie przebijać to, co ma się ze sprzedaży płyt - mówi Wojciech Jagielski, dziennikarz i perkusista zespołu Poparzeni Kawą Trzy.
Grupa Underground gra już 15 lat. A od lat 9 dostają pieniądze z tytułu tantiem. Problem w tym, że nie wiedzą za co i czy przypadkiem nie powinni dostać więcej.
- Fajnie by było gdyby ZAiKS był w stanie - tak jak w banku - wykazać artystom, którzy dostali pieniądze za co, za jakie emisje, w jakich mediach czy za jakie koncerty były te pieniądze przelane - marzy Aleksander Biela, gitarzysta Underground.
Paweł Wąsaty, dyrektor finansowy ZAiKSu problemu nie widzi. A muzyków uspokaja i prosi o zaufanie.
Mogę powiedzieć, że jest to praca obliczeniowa, którą na szczęście wykonują komputery i mogę dodać, że zużywają przy tym dużo energii. Paweł Wąsaty, dyrektor finansowy ZAiKS
- Chciałbym uspokoić wszystkich twórców i zapewnić, że każdy twórca ma dostęp do swojego konta autorskiego - mówi Wąsaty, pełniący funkcję dyrektora finansowego ZAiKS-u.
Dostęp do konta artyści mają - tyle, że jest na nim podana jedynie suma. Pytanie konkretne "za co" pozostaje bez odpowiedzi.
Dyskoteki
Najwięcej emocji wzbudza sposób w jaki ZAIKS dzieli tantiemy, które ryczałtowo zbiera od tych, którzy je odtwarzają - czyli np. dyskotek. Przy podziale tych tantiem - w zeszłym roku wartych 50 mln zł - ZAiKS stosuje tajemnicze algorytmy.
- Mogę powiedzieć, że jest to praca obliczeniowa, którą na szczęście wykonują komputery i mogę dodać, że zużywają przy tym dużo energii - mówi Wąsaty. Brzmi skomplikowanie. A powinno być wręcz odwrotnie
- Ten obszar powinien być przejrzysty. Wiązałoby się to oczywiście z koniecznością stworzenia przepisów, które dawałyby takie narzędzia klarowne dla chociażby ministra kultury, który mógłby w tym zakresie ingerować - sugeruje mec. Marek Bukowski, ekspert ds. prawa autorskiego.
Nie tylko ZAiKS
Pieniądze to nieodłączna część show-biznesu. Bez nich nie powstałby teledysk, a przeważnie i tekst. Najczęściej grani dostają rocznie tylko od Stowarzyszenia Artystów-Wykonawców nawet sto tysięcy złotych. Ale cały rynek muzyczny w Polsce wart jest prawie pół miliarda złotych, a każdy utwór może przynosić zysk przez wiele lat.
I to nie tylko ze sprzedaży płyt w sklepie czy z koncertów ale też za każdym razem gdy jest publicznie odtwarzany. Gra się toczy o duże pieniądze - i dlatego wszędzie gdzie słychać muzykę pojawiają się inspektorzy.
"Zmotywowały nas do tego częste kontrole"
Płacimy za wykorzystywanie muzyki i myślę, że powinniśmy za nią płacić bo ona powoduje, że klient lubi do nas przychodzić. Julita Famulska menadżer salonu fryzjerskiego
- Płacimy za wykorzystywanie muzyki i myślę, że powinniśmy za nią płacić, bo ona powoduje, że klient lubi do nas przychodzić - mówi Julita Famulska menadżer salonu fryzjerskiego "You&You - Maciej Wróblewski".
- Zmotywowały nas do tego częste kontrole, które są i by nie płacić kar, po prostu płacimy odpowiednią opłatę firmie, która nam sprzedaje muzykę - twierdzi Krzysztof Kołodko, właściciel restauracji "Kresowiak".
Ale właściciele klubów czy restauracji nie mają łatwo. Okazuje się, że jedna czy dwie wykupione licencje to może być za mało.
- Umowy jak najbardziej z ZAiKSem, STOARTEM, Związkiem, Stowarzyszeniem Filmowców Polskich i oczywiście Związkiem Producentów Audio-Video. Bo utwór, który słyszymy jest dziełem trzech podmiotów, to znaczy autorów, wykonawców i producentów - wymienia Ewa Staniuk, inspektor Związku Producentów Audio-Wideo (ZPAV).
Autorzy, producenci, wykonawcy - każda z tych grup ma swoją organizację, która ma być strażnikiem ich twórczości. Bo muzyka puszczana w restauracjach czy u fryzjera przyciąga klienta i przyczynia się do powstania zysku. Można powiedzieć, że organizacje zbiorowego zarządzania zbierają podatek od tego zysku. Pieniądze, które później rozdzielają wśród swoich członków.
Standardem jest to i myślę, że w Polsce też do tego dojdzie, że pobierają te wynagrodzenia dwie instytucje: jedna z tytułu praw autorskich, druga z tytułu praw pokrewnych. Bogusław Pluta, dyrektor ZPAV
Długa lista
Lista organizacji, które mogą upominać się o pieniądze za korzystanie z praw autorskich jest długa. Tylko trzy z nich, które reprezentują największe grupy twórców za granie w klubach, pubach czy choćby u fryzjera zebrały tylko w zeszłym roku ponad 107 milionów złotych.
Dyrektor Związku Producentów Audio-Video przyznaje, że w Polsce system pobierania opłat za publiczne odtwarzanie muzyki jest bardzo skomplikowany. - Standardem jest to i myślę, że w Polsce też do tego dojdzie, że pobierają te wynagrodzenia dwie instytucje: jedna z tytułu praw autorskich, druga z tytułu praw pokrewnych - mówi Bogusław Pluta, dyrektor ZPAV.
Czy do tego dojdzie? Ministerstwo kultury jeszcze w zeszłej kadencji powołało specjalną komisję, która miała pomóc w wypracowaniu kompromisu pomiędzy tymi, którzy za prawa autorskie każą sobie płacić a tymi, którzy za nie płacą.
Tyle, że na razie negocjacje utknęły w martwym punkcie. Obie strony zgadzają się jedynie, że system ma być prostszy i bardziej przejrzysty, ale trudniej rozmawia się już o konkretach - czyli komu i ile płacić.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24