Na terenie Rosji państwowa firma Roskino, kiedy tylko chce, sprzedaje licencje na PRL-owskie hity. Ma prawa do ponad 200 filmów, w tym "Jak rozpętałem II wojnę światową", "Samych swoich", "Seksmisji" czy "Znachora" - pisze "Gazeta Wyborcza".
A polskie studia i Filmoteka Narodowa nie mają z tego ani grosza.
Jest to możliwe, bo wciąż obowiązują polsko-radzieckie umowy ws. wymiany filmów, w których nie ma żadnego terminu wygaśnięcia zobowiązań. Rosjanie bez skrępowania z tego korzystają.
Nam idzie to gorzej - Polski Instytut Sztuki Filmowej ma prawa do ponad 1 tys. radzieckich filmów, ale nimi nie handluje, bo nie może prowadzić działalności gospodarczej.
Oto tylko niektóre polskie filmy kupione przez Rosjan: "Barwy ochronne", "Brunet wieczorową porą", "Giuseppe w Warszawie", "Historia żółtej ciżemki", "Jak rozpętałem II wojnę światową", "Miś", "Pasażerka", "Perła w koronie", "Pociąg", "Poszukiwany, poszukiwana", "Potop", "Pan Wołodyjowski", "Rękopis znaleziony w Saragossie", "Seksmisja", "Sami swoi", "Trędowata", "Vabank" (I i II), "Zaklęte rewiry", "Ziemia obiecana", "Znachor", "O dwóch takich, co ukradli księżyc".
Autor: mn//gak / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: mat. dystrybutora