Poznańska prokuratura prowadząca śledztwo w sprawie śmierci Igora Stachowiaka na wrocławskim komisariacie miała odczyt z użycia paralizatora już w sierpniu 2016 roku - wynika z nieoficjalnych informacji "Rzeczpospolitej".
Igor Stachowiak zmarł we wrocławskim komisariacie 15 maja 2016 roku. Reporter "Superwizjera" Wojciech Bojanowski dotarł do nagrań i informacji, które pokazują, jak wyglądała policyjna interwencja. Na nagraniach widać między innymi leżącego na ziemi w toalecie, skutego kajdankami i rozebranego Igora Stachowiaka, który jest rażony paralizatorem. Mężczyzna zmarł później na komisariacie.
"Policjant przekroczył kompetencje"
Do dzisiaj nikt w tej sprawie nie usłyszał zarzutów. Prokuratura przekonuje, że prowadzi "szereg czynności dowodowych", by wyjaśnić sprawę.
Jednak eksperci w tej sprawie są zgodni. Łukasz Rz., który użył paralizatora wobec Igora Stachowiaka powinien usłyszeć zarzuty.
- Nagranie jest porażające, policjant zachowywał się wręcz sadystycznie i ewidentnie przekroczył kompetencje, bo użył paralizatora w sytuacji, która tego zabrania - mówił w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Kazimierz Olejnik, były zastępca prokuratora generalnego, który dziś jest w stanie spoczynku. - Materiał dowodowy był w tym zakresie od początku oczywisty - dodał.
Dopiero po emisji reportażu doszło do dymisji we wrocławskiej policji. Wobec Łukasza Rz. wszczęto procedurę zwolnienia ze służby.
"Po obejrzeniu nagrania nie ma wątpliwości"
Jednak minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro chwalił w Sejmie poznańską prokuraturę.
- Gdyby nie skrupulatność i rzetelność prokuratury, nie byłoby dzisiejszej debaty, bo nie byłoby z całą pewnością tego drastycznego nagrania, którego obraz każdego człowieka wrażliwego porusza i wymaga zasadniczej, twardej reakcji prawno-karnej, nie byłoby to nagranie ujawnione przez media - mówił Ziobro w środę w Sejmie.
Podkreślił, że stawianie zarzutów ewentualnym podejrzanym to jedna z ostatnich czynności w śledztwie, gdy prokuratura zbierze wszystkie dowody.
Z kolei prawnicy i prokuratorzy uważają, że śledczy nie powinni czekać ze stawianiem zarzuty nadużycia uprawnień. - Już samo użycie paralizatora wobec osoby skutej kajdankami jest przestępstwem. Po obejrzeniu nagrania nie ma cienia wątpliwości, że policjant przekroczył uprawnienia, nie trzeba pytać biegłych, by to wiedzieć - ocenił prokurator.
Jak dodał, zarzuty niedopełnienia obowiązków powinni już dawno usłyszeć policjanci, którzy biernie się przyglądali dręczeniu.
Opinia wykonana w trzy miesiące od śmierci
Prokuratura w mediach twierdziła, że na długość śledztwa mają wpływ wnioski rodziny ofiary i opinie biegłych.
Jednak zapis z paralizatora i urządzenie policja przekazała prokuraturze tuż po śmierci 25-latka. Jak ustaliła "Rzeczpospolita", postanowienie prokuratora o zleceniu opinii fonoskopijnej dotyczącej zapisu z paralizatora nosi datę 20 czerwca 2016 roku. Opinia specjalistów z Katedry Akustyki i Multimediów Politechniki Wrocławskiej nosi datę 25 sierpnia 2016 roku. Została więc wykonana w trzy miesiące od śmierci Stachowiaka.
- Jeśli prokuratura dysponowała tego typu opinią, powinna ją od razu wykorzystać: postawić mu zarzuty, a potem ewentualnie je modyfikować - uważa profesor Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości. I dodaje: - Nie było z tym na co czekać.
Data wpływu ekspertyzy odczytującej wizję i dźwięk z policyjnego paralizatora jest strzeżona tajemnicą śledztwa. Prokuratura Krajowa na to pytanie "Rzeczpospolitej" od tygodnia nie odpowiada. Twierdzi, że to mogłoby zagrozić "dobru postępowania" - podała gazeta.
Ekspert: bez opinii widać, co się nagrało
Z kolei eksperci od taserów, jakie są na wyposażeniu polskiej policji, twierdzą, że i bez opinii widać, co się nagrało. - To proste urządzenie z wbudowaną kamerką HD, która pozwala nagrać godzinę jego zastosowania. Nie trzeba jakiegoś specjalnego oprogramowania, by odczytać zapis - mówił "Rzeczpospolitej" jeden z ekspertów.
- Wystarczy ze strony producenta zgrać program, zrzucić film i go otworzyć. Trwa to kwadrans - dodawał.
Gdyby policjant usłyszał zarzut nadużycia uprawnień, od razu mógłby zostać zwolniony z policji. Tymczasem został tylko zawieszony na trzy miesiące, a ustawa o policji pozwala, że po trzech miesiącach, może zostać odwieszony i wrócić do służby.
Autor: kb/sk / Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: tvn24