Przewodniczący Piotr Duda, w czasach stanu wojennego był po drugiej stronie - stwierdza w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" marszałek Senatu Bogdan Borusewicz. I dodaje, że dzisiejsze kierownictwo "S" nie ma nic wspólnego ze starą "Solidarnością".
- Przewodniczący Piotr Duda, w czasach stanu wojennego był po drugiej stronie, ochraniając z dywizją powietrzno-desantową radio i telewizję. To chichot historii. Dla niego stare podziały i historia są nieaktualne. Kiedy byłem w "Solidarności" współpraca z OPZZ byłaby niemożliwa. Dzisiaj "Solidarność" to zwyczajny związek zawodowy, który zrzesza coraz mniej ludzi. Obecny przewodniczący umiejętnie buduje swoją pozycję polityczną - stwierdził Borusewicz.
Pytany, czy może czas już zwinąć sztandar "Solidarności", odpowiedział: - Pierwszy przewodniczący (Lech Wałęsa - red.) proponował takie rozwiązanie, ale sam go nie zwinął, bo sztandar "S" był mu potrzebny, żeby zostać prezydentem.
"Prędzej czy później znajdzie się na listach PiS-u"
Borusewicz nie za bardzo wierzy zapewnieniom Dudy, iż nie ma ambicji politycznych. - Nie sądzę, żeby powstała nowa partia polityczna między PiS a PO, więc pan Duda prędzej czy później znajdzie się na listach PiS-u, podobnie jak Janusz Śniadek, poprzedni szef "S" - stwierdził marszałek Senatu.
I dodał: - Póki co, upolitycznił "S" i przyprowadził ją PiS-owi. "Solidarność" pod jego przewodnictwem nazywa premiera demokratycznego państwa kłamcą i tchórzem. Moja "Solidarność" nawet dyktatorów komunistycznych tak nie nazywała, bo dążyliśmy do dialogu i proponowaliśmy swoje rozwiązania problemów społecznych.
Autor: MAC/zp / Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: tvn24