To nie Rosjanie, a Polacy są odpowiedzialni za rezygnację z rosyjskiego nawigatora na pokładzie TU 154 M 101. Powodem nieobecności „lidera” nie był brak reakcji Rosjan na polskie prośby.
Takie są wnioski z dowodów zebranych przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie – dowiedział się tvn24.pl. - Według ustaleń poczynionych w toku śledztwa, powodem rezygnacji nie był fakt, że strona rosyjska nie zareagowała na polskie zapotrzebowanie o "lidera" – stwierdził w korespondencji mailowej z nami pułkownik Zbigniew Rzepa, rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej.
Inaczej niż minister
Słowa prokuratora są szokujące. Bowiem przeczą zapewnieniom ministra obrony Bogdana Klicha. Twierdził on, że o rosyjskiego nawigatora występował 36 Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego. Na antenie Radia Zet, w grudniu minister stwierdził, że polska strona zrezygnowała z rosyjskiego nawigatora ponieważ „Rosjanie nie przedstawili takiego lidera, pomimo tego, że 36 pułk wcześniej o tego lidera występował”.
Dokładnie pytaliśmy Naczelną Prokuraturę Wojskową o powody rezygnacji z „lidera”. Długo prowadziliśmy korespondencję z pułkownikiem Rzepą. "Jeżeli to polska strona zrezygnowała z obecności rosyjskiego nawigatora, to co było powodem tej rezygnacji i dokładnie kto podjął decyzję o rezygnacji?" - brzmiało jedno z naszych pytań.
Monika Olejnik: No tak, ale czy sam pan nie pokusił się o to żeby sprawdzić kto na przykład zrezygnował z lidera, bo miał lecieć lider, czyli nawigator rosyjski samolotem, kto wydał taką decyzję, że nie powinien lecieć. Bogdan Klich: Naturalnie, że się pokusiłem. Monika Olejnik: I kto wydał taką decyzję. Bogdan Klich: Naturalnie, że się pokusiłem i naturalnie, że zgromadziliśmy w MON wszystkie możliwe dokumenty w tej sprawie, 36 pułk zrezygnował z tak zwanego lidera, ale zrezygnował nie dlatego, że tak przyszło komuś do głowy tylko dlatego, ponieważ Rosjanie nie przedstawili takiego lidera, pomimo tego, że 36 pułk wcześniej o tego lidera występował. Monika Olejnik: Czyli Rosjanie nie zaproponowali lidera. Bogdan Klich: 36 pułk, znaczy żeby być precyzyjnym, 36 pułk wystąpił o lidera, nie otrzymał propozycji ze strony rosyjskiej, w związku z tym żeby zabezpieczyć przelot zarówno 7, jak 10 kwietnia do Smoleńska postanowił wyłonić załogę znającą język rosyjski i wtedy zrezygnował z lidera, dokładnie tak to wyglądało, w takiej sekwencji czasowej Rozmowa z Bogdanem Klichem „Gość Radia Zet”, 20 grudnia 2010
Pułkownik Rzepa nie miał wątpliwości. To polska strona zrezygnowała z „liderów”. Dlaczego? Ponieważ wyznaczono załogę, która znała język rosyjski.
Znali rosyjski, nie potrzebowali lidera
Chcieliśmy być jednak pewni i dopytywaliśmy: "Czy wojskowa prokuratura zebrała materiał dowodowy, według którego polska strona zrezygnowała z "lidera" z powodu wyznaczenia do składu załóg oficerów władających językiem rosyjskim"? - Tak, moja odpowiedź oznacza, iż Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie zebrała materiał dowodowy, który wskazuje, iż to strona polska zrezygnowała z tzw. "lidera" z powodu wyznaczenia do składu załóg lecących do Smoleńska 7 i 10 kwietnia 2010 roku, oficerów władających językiem rosyjskim – odpowiedział prokurator Rzepa.
Swoją wypowiedź pułkownik zakończył: - Według ustaleń poczynionych w toku śledztwa, powodem rezygnacji nie był fakt, że strona rosyjska nie zareagowała na polskie zapotrzebowanie o "lidera".
Istotny "lider"
Prokurator poinformował nas także, że 36 pułk przekazał stronie rosyjskiej wiadomość o wyznaczeniu załogi znającej język rosyjski i rezygnacji z „lidera”.
Obecność rosyjskiego nawigatora, nazywanego także „liderem” na pokładzie prezydenckiego samolotu mogła uchronić polską załogę przed katastrofą. Rosyjski nawigator mógł lepiej porozumieć się z kontrolerami, znałby parametry niebezpiecznego i nieczynnego wojskowego lotniska Siewiernyj.
Dziś wiadomo, że to dowódca, kpt. Arkadiusz Protasiuk rozmawiał po rosyjsku z kontrolerami. To nie był obowiązek pierwszego pilota. Protasiuk był przeciążony zadaniami.
Przed tragicznym lotem, 18 marca 2010 roku 36 pułk wysłał do rosyjskich władz „claris” czyli dyplomatyczną depeszę. Prosił w niej o zgody na przeloty samolotów do Smoleńska 7 kwietnia (z premierem) i 10 kwietnia z delegacją Lecha Kaczyńskiego. Zdaniem ministra Klicha na ten Rosjanie nie odpowiedzieli. 31 marca Szefostwo Służby Ruchu Lotniczego RP wysłało kolejne pismo (znajduje się ono w aktach wojskowego śledztwa): „W związku z zapewnieniem przez dowódcę eskadry o zaplanowaniu załóg posługujących się językiem rosyjskim na w/w przeloty, proszę o anulowanie zamówienia liderów.(...)”.
Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie zebrała materiał dowodowy, który wskazuje, iż to strona polska zrezygnowała z tzw. "lidera" z powodu wyznaczenia do składu załóg lecących do Smoleńska 7 i 10 kwietnia 2010 roku, oficerów władających językiem rosyjskim. Według ustaleń poczynionych w toku śledztwa, powodem rezygnacji nie był fakt, że strona rosyjska nie zareagowała na polskie zapotrzebowanie o "lidera" Zbigniew Rzepa
Rosyjska propozycja?
W tej sprawie pojawił się jeszcze jeden wątek.
Tydzień temu w „Dużym Formacie” dodatku do „Gazety Wyborczej” ukazał się wywiad z Jerzym Bahrem, byłym ambasadorem RP w Moskwie. Bahr brał udział w przygotowaniach wizyt w Katyniu premiera i prezydenta. Przez niego przechodziła korespondencja m.in. od 36 pułku. - (…) Rosjanie, nie pamiętam dokładnie kiedy, ale pytali nas, czy chcemy skorzystać z pomocy ich nawigatorów, którzy pomogą naszym pilotom w lądowaniu. To pytanie przesłaliśmy do Warszawy. Odpowiedziano, że nie – wyznał ambasador w wywiadzie.
To sensacyjne słowa. Jeżeli by rzeczywiście istniała oficjalna, rosyjska propozycja skorzystania z „liderów” to taki dokument pogrążyłby byłego szefa 36 pułku oraz Dowództwo Sił Powietrznych, któremu podlega pułk. Czy taki dokument istnieje? Nie znaleźliśmy go w znanych nam z treści ponad 60 tomów akt wojskowego śledztwa. Czy prokuratura potwierdza istnienie rosyjskiej propozycji? Na to pytania pułkownik Rzepa nie odpowiedział.
Rosjanie, nie pamiętam dokładnie kiedy, ale pytali nas, czy chcemy skorzystać z pomocy ich nawigatorów, którzy pomogą naszym pilotom w lądowaniu. To pytanie przesłaliśmy do Warszawy. Odpowiedziano, że nie Jerzym Bahrem, ambasadorem RP w Moskwie
Komu zarzuty?
Kto może usłyszeć prokuratorskie zarzuty za rezygnację z obecności rosyjskiego lidera? Wojskowa prokuratura zaprzecza by oskarżyciele mieli plan zarzutów dla konkretnych osób. Jednak prokuratorskie tropy wiodą do 36 Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego. Oskarżyciele wiedzą już, że 31 marca 2010 roku to mjr Paweł Odo, szef Sekcji Planowania i Ewidencji 36 SPLT wysłał do szefostwa Służby Ruchu Lotniczego RP prośbę o anulowanie „liderów”. O tym pisaliśmy już w październiku zeszłego roku, a dokument ten pokazała Joanna Komolka dwa tygodnie temu w programie "Czarno na białym" TVN24 (patrz na dole).
W tym zakresie prokuratorzy analizują też odpowiedzialność byłego już dowódcy 36 pułku - płk dypl. pil. Ryszarda Raczyńskiego.
Uwagi do raportu
W sprawie „lidera” wypowiedziała się także Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego kierowania przez ministra Jerzego Millera. Eksperci w uwagach do rosyjskiego raportu Międzynarodowego Komitetu Lotnicznego (MAK) stwierdzili, że faktycznie 36 pułk zrezygnował z „lidera” na lot 10 kwietnia Ale zdaniem KBWLLP Rosjanie nie powinni zaakceptować faktu rezygnacji przez polską stronę z nawigatorów (na loty 7 i 10 kwietnia – przyp. red.) i powinno być to ujęte w raporcie MAK. Polska komisja uważa, że Rosjanie nie powinni dać zgody na lądowanie bez obecności „lidera”.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: mak.ru