- Nie znaleźliśmy żadnych śladów ingerencji w film z zatrzymania Barbary Blidy - w ten sposób łódzcy prokuratorzy odpowiadają, na zarzuty Janusza Zemke, że taśmy mogły zostać zmanipulowane.
Janusz Zemke najwyraźniej nabrał większej ostrożności do sprawy taśm z zatrzymania Barbay Blidy i w rozmowie z TVN24 o całej sprawie wypowiada się o wiele łagodniej, twierdząc, że z taśmami "musiało się coś dziać". Zemke tym razem nie użył ani razu słowa manipulacja.
Poseł wypowiadał się wcześniej w wywiadzie dla "Dziennika Zachodniego". - Wynika to zarówno z zeznań świadków, przesłuchanych przez prokuraturę, jak i — pośrednio — z zapisu filmowego całego zdarzenia - tłumaczył.
Zemke dodał, że służby specjalne miały tego dnia — równolegle z Blidą — zatrzymać 12 osób, ale polecenie filmowania akcji wydano tylko w stosunku do Barbary Blidy i byłego posła BBWR, związanego z Lechem Wałęsą — Henryka Dyrdy.
"Reszta ludzi właściwie ABW nie interesowała. Prawdziwą sensacją jest fakt, że film z zatrzymania Blidy jest zmanipulowany. Prawdziwą sensacją jest fakt, że film z zatrzymania Blidy jest zmanipulowany. Prokuratorzy z Łodzi już powiedzieli nam, że „coś z nim robiono”. Cały czas nie wiadomo, co zrobiono z nagraniem i w jakim miejscu zostało ono ucięte czy wykasowane. Mam jednak pewną informację, że z poszczególnymi kadrami coś kombinowano. Komisja nie ma jednak uprawnień śledczych i przez to nie może dochodzić szczegółów - powiedział Zemke.
Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi nie potwierdził, ale też nie zaprzeczył, że taśma z zatrzymania Blidy została zmanipulowana. Wojewódzka Komenda Policji w Łodzi nie była w stanie tego zweryfikować, dlatego nagranie zostało oddane do ekspertyzy w Centralnym Laboratorium Kryminalistycznym w Warszawie.
Źródło: Dziennik Zachodni
Źródło zdjęcia głównego: tvn 24