Nie będzie śledztwa ws. nieprawidłowości w organizacji powrotnego lotu premier Beaty Szydło i jej ekipy po rozmowach z brytyjską premier Theresą May - dowiedział się nieoficjalnie dziennikarz tvn24.pl. Mimo że na pokład embraera weszło za dużo osób i samolot był źle wyważony, to zdaniem warszawskiej prokuratury nie doszło do niedopełnienia lub przekroczenia obowiązków.
Prokuratorzy stwierdzili, że nie ma dowodów uprawdopodobniających popełnienie przestępstwa i zakończyli czynności sprawdzające, odmawiając wszczęcia śledztwa - ustaliliśmy nieoficjalnie. Nie udało nam się we wtorek wieczorem skontaktować z rzecznikiem stołecznej prokuratury. Feralny lot odbył się 28 listopada. To, do jakiego zamieszania doszło na pokładzie embraera, ujawnił tylko Zbigniew Parafianowicz z "Dziennika Gazety Prawnej", mimo że rządowej ekipie towarzyszyło wielu dziennikarzy.
Wtedy na pokład jednego, powrotnego samolotu weszli członkowie polskiej, rządowej delegacji z premier Szydło na czele oraz osoby (w tym dziennikarze) towarzyszące delegacji, które przyleciały do Londynu drugim samolotem. Na pokład jednego, powrotnego embraera weszła ta sama liczba osób, która przyleciała do Londynu dwoma samolotami. Samolot w efekcie był źle wyważony. Dopiero po sprzeciwie kapitana samolotu część osób z powrotnego rejsu zdecydowała się jednak zostać na lotnisku. Samolot mógł odlecieć.
Rekcja opozycji i zawiadomienie
Sprawa odbiła się szerokim echem. Platforma Obywatelska przekonywała, że sprawą powrotnego lotu rządowej delegacji z Londynu powinna zająć się prokuratura oraz Państwowa Komisja Badań Wypadków Lotniczych, argumentując, że doszło do bardzo niebezpiecznej sytuacji.
Na początku grudnia Nowoczesna złożyła do jednej z warszawskich prokuratur rejonowych zawiadomienie w sprawie powrotu polskiej delegacji rządowej z wizyty w Londynie. Według posłów tej partii to Beata Kempa, szefowa KPRM, mogła dopuścić się niedopełniania obowiązków służbowych przy organizacji lotu premier i ministrów.
Brak podstaw do śledztwa
Sprawę przejęła Prokuratura Okręgowa w Warszawie.
- Prowadzimy postępowanie sprawdzające w sprawie podejrzenia niedopełnienia obowiązków służbowych przez funkcjonariuszy publicznych organizujących przelot na trasie Warszawa-Londyn i Londyn-Warszawa - mówił w połowie grudnia prokurator Michał Dziekański, rzecznik stołecznej prokuratury.
Prokurator twierdził wtedy, że w trwa analiza zawiadomienia i możliwych działań w sprawie. Chodziło o artykuł 231 KK mówiący, że funkcjonariusz publiczny przekraczający uprawnienia lub niedopełniający obowiązków i który działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech. A jeżeli działa nieumyślnie i wyrządza istotną szkodę, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch.
Reakcja szefowej KPRM
Sama Beata Kempa, szefowa kancelarii premiera, broniła się, twierdząc, że nie doszło do złamania przepisów, bowiem nie postąpiono wbrew instrukcji HEAD, regulującej zasady lotów rządowych VIP-ów.
- "Cywilna" instrukcja HEAD nie została złamana. Jest to dokument niejawny. W sytuacji braku samolotów mogą zdarzać się sytuacje, kiedy są decyzje czy lotniska, czy przewoźników, na które trzeba reagować w trakcie - tłumaczyła szefowa KPRM tuż po nagłośnieniu sprawy lotu.
Instrukcja HEAD, wydawana w formie decyzji szefa MON, zawiera zasady organizacji lotów z udziałem najważniejszych osób w państwie. - Koordynator w tej sprawie zareagował i odpowiednie listy pasażerów przed wylotem były znane. Trzeba było przeprowadzić tę procedurę na miejscu. W sytuacjach, gdy coś się zmienia w trakcie, a takich sytuacji jest sporo, wtedy decydujemy, kto gdzie ma wsiąść, bądź ostatecznie może się nie zgodzić pilot. Wtedy zmieniamy decyzję dotyczącą alokacji pasażerów. Te decyzje dotarły do Kancelarii, zostały zatwierdzone i ostatecznie lot się odbył, zarówno jeden, jak i drugi - dodała.
Jak tłumaczyła Kempa, sytuacja była "bardzo dokładnie zbadana". - Mogą być podejmowane decyzje na bieżąco, jak w tym wypadku, o czym jest informowany koordynator, który jest na miejscu. Jeżeli w trakcie wynikają trudności związane z poleceniami czy pilotów, czy zarządzających lotniskiem - jest oczywiste i wtedy musimy się do nich dostosowywać. Żadna procedura nie została złamana. Na wszystko mamy dokumenty - zapewniła Kempa.
Szefowa KPRM broniła się przed zarzutami opozycji, twierdząc, że PO w sprawie samolotów, którymi latają VIP-y, nic nie zrobiła, by poprawić bezpieczeństwo takich lotów.
- Przez osiem lat nie zrobiła nic w sprawie zapewnienia lotów osobom najważniejszym w państwie, nie zajęła się zabezpieczeniem odpowiedniej ilości samolotów. Jeśli mówi się o "tupolewizmie", to miał on miejsce za czasów Platformy Obywatelskiej. To obecny rząd rozpisał odpowiednie przetargi, jeden z nich się zakończył, a więc pierwsze samoloty będą latem - podkreśliła minister.
Nie udało nam się we wtorek poznać szczegółów argumentacji warszawskiej prokuratury.
Autor: Maciej Duda (m.duda2@tvn.pl) /kib / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Wikipeda (CC BY-SA 2.0) | Alec Wilson