To nagranie jest autentyczne, ale zmontowane, nie jest to cały materiał. Pełny przebieg zdarzenia jest bardziej niekorzystny dla Przemysława Wiplera - powiedział Przemysław Nowak z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Odnósł się w ten sposób do opublikowanego nagrania incydentu między posłem i policjantami przed warszawskim klubem nocnym w październiku 2013 r.
Prokurator Nowak powiedział dziennikarzom, że z trzech rodzajów dowodów w śledztwie: zeznań pokrzywdzonych policjantów, zeznań bezstronnych świadków i kilkugodzinnego zapisu monitoringu wynika zarzut naruszenia nietykalności funkcjonariuszy i ich znieważenia przez posła.
Podkreślił, że poseł nie ma zarzutu czynnej napaści na policję, lecz naruszenie ich nietykalności - przez odepchnięcie ręki i szarpanie za mundur we wstępnej fazie swej interwencji. Ponadto używał wobec nich słów wulgarnych, czego - jak podkreślił Nowak - nie słychać na monitoringu.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej wyjaśnił, że to, iż Wipler znieważył policjantów nie wynika z monitoringu, bo nie ma tam dźwięku, tylko z zeznań świadków. Prokuratura dysponuje natomiast stenogramem z izby wytrzeźwień, dokąd został przewieziony Wipler, choć ostatecznie nie został formalnie przyjęty.
- Dysponujemy głosem z izby wytrzeźwień. Chciałem podkreślić, że podejrzany został tam przewieziony, wszedł do tego budynku, rozmawiał z personelem, z czego zrobiliśmy stenogram. Nie było jednak żadnych formalnych kroków zmierzających do przyjęcia (na izbę wytrzeźwień - red.), (...) został przewieziony z powrotem na komendę, kiedy funkcjonariusze uzyskali wiarygodną informację, że mają do czynienia z posłem - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej.
Sam Wipler zaprzeczył, jakoby był w izbie wytrzeźwień.
Nowak podkreślił jednocześnie, że na ujawnionym nagraniu nie zobaczył, jakoby poseł był pobity przez policję. - Nie został uderzony pięścią. Nie wskazuje na to monitoring ani świadkowie - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Jak wyjaśnił, upubliczniony w czwartek obraz pochodzi z dwóch kamer i nie oddaje w pełni tego, co się stało.
- Prokuratura ma obraz z pięciu kamer, lepszej jakości, nagranie trwa kilka godzin - poinformował Nowak.
I dodał, że pełny przebieg zdarzenia jest bardziej niekorzystny dla Wiplera.
- Wszedł w środek interwencji wymachując rękami, obrażając słownie - relacjonował Nowak. Dodał, że na nagraniach widać, jak Wipler odpycha funkcjonariusza ręką i szarpie za mundur.
Zaznaczył, że Wipler nie miał prawa podejmować w stanie nietrzeźwym "interwencji społecznej" wobec policji wykonującej obowiązki. Dodał, że w drugiej fazie incydentu doszło do użycia przemocy ze strony podejrzanego (stawiania oporu i kopania nogami) oraz zastosowania środków przymusu przez policję.
"Jest między nami spór"
Nowak stwierdził, że nie jest prawdą, iż Wipler nie zapoznał się z nagraniami z monitoringu. - W czerwcu zostały mu udostępnione - zapewnił.
Wyjaśnił jednocześnie, że prokuratura nie chce upublicznić nagrań z monitoringu przed pierwszą rozprawą.
- Aby świadkowie mówili o tym, co pamiętali, a nie, co widzieli na monitoringu - wytłumaczył Nowak.
Podkreślił, że były podstawy, aby postawić Wiplerowi zarzuty. Prokuratorzy w toku postępowania nie dopatrzyli się przekroczenia uprawnień przez policję.
- Jest między nami spór, niech to rozstrzygnie sąd. Spokojnie czekamy na wyrok - powiedział Nowak.
Przypomniał, że Wipler nie skorzystał z prawa do złożenia wyjaśnień, odmówił składania zeznań. - Oświadczenia medialne nie są dla prokuratury materiałem dowodowym - zaznaczył Nowak.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej oświadczył ponadto, że incydent z Mazowieckiej nie ma nic wspólnego z polityką.
- Robienie z tego sprawy politycznej jest absurdalne - stwierdził Nowak.
Rzecznik uchylił się od odpowiedzi na pytanie, czy ujawnienie nagrań łączy z finiszem kampanii wyborczej do samorządów, w której Wipler kandyduje. Poinformował zarazem, że prokuratura prowadzi postępowanie sprawdzające, czy wszcząć śledztwo ws. ujawnienia dowodu w postaci monitoringu bez zezwolenia, zanim został on przedstawiony podczas rozprawy sądowej - za co grozi do 2 lat więzienia.
Akt oskarżenia
Śledczy zarzucili Wiplerowi, że popełnił dwa czyny: zmuszał przemocą funkcjonariuszy policji do zaniechania prawnej czynności służbowej, naruszając jednocześnie ich nietykalność cielesną oraz "znieważał dwóch funkcjonariuszy słowami powszechnie uznawanymi za obelżywe podczas i w związku z pełnieniem przez nich obowiązków służbowych".
Autor: MAC//rzw / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24