Zbigniew Niemczyk, wiceszef Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku w przesłanym nam oświadczeniu podał wyniki najnowszej, nieznanej jeszcze ekspertyzy biegłych. Parę tygodni temu specjalistom z Krakowa udało się zidentyfikować nieznany głos, który nagrał się na telefonie komórkowym osób podających się za porywaczy, podsłuchiwanym przez policję.
Porwany instruuje porywaczy
Prokurator Niemczyk: „Osoba (…) przed rozpoczęciem połączenia instruuje mężczyznę, który przeprowadza późniejszą rozmowę z członkiem rodziny Olewników. Jak wykazały badania, osobą instruującą późniejszego rozmówcę był Krzysztof Olewnik” – pisze prokurator. W rozmowie z nami tłumaczy, że w tym przypadku nagrywanie włączyło się już po wybraniu na telefonie komórkowym numeru, zanim członek rodziny Olewników zdążył odebrać. W tym czasie nagrał się głos Krzysztofa stojącego tuż obok jednego z porywaczy.
Krzysztof nie był przetrzymywany siłą?
Osoba (…) przed rozpoczęciem połączenia instruuje mężczyznę, który przeprowadza późniejszą rozmowę z członkiem rodziny Olewników. Jak wykazały badania osobą instruującą późniejszego rozmówcę był Krzysztof Olewnik Prokurator Zbigniew Niemczyk
To nie wszystko. Okazuje się, że wbrew ustaleniom sądu, który skazał porywaczy, Krzysztof w styczniu 2002 roku nie był przetrzymywany siłą. Według ustaleń Sądu Okręgowego w Płocku i wyjaśnień dwóch porywaczy, młody biznesmen był w tym czasie przykuty łańcuchami do ściany piwnicy domu Wojciecha Franiewskiego, herszta szajki porywaczy w okolicach Kałuszyna.
Tymczasem nagrana rozmowa odbyła się dokładnie 75 dnia okresu uznawanego za czas porwania Krzysztofa. „Na podstawie innych dowodów ustalono, że dowodowa rozmowa została przeprowadzona w godzinach przedpołudniowych w centrum Warszawy, na zewnątrz, a w trakcie utrwalonego zdarzenia w pobliżu przejeżdżały samochody” – pisze prokurator Niemczyk.
Brak oryginałów nagrań
Nagranie i opinia biegłych to – według prokuratury - główny dowód na sfingowanie porwania (CZYTAJ WIĘCEJ). Był to jeden z głównych powodów, dla których prokuratorzy i Centralne Biuro Śledcze przeszukali w czwartek dom Włodzimierza Olewnika i mieszkania jego córek (CZYTAJ WIĘCEJ). W jego trakcie Olewnikowie zostali przez prokuratorów zapoznani z tą opinią. Jednak Włodzimierz Olewnik nie ujawnił tego w swoim oświadczeniu.
Prokurator Niemczyk zaznacza, że wydał swoje oświadczenie w reakcji na stanowisko nestora rodu Olewników, który stwierdził, że czwartkowe przeszukania w jego domu były nieuzasadnione.
W śledztwie były popełnione bardzo poważne błędy zarówno prokuratury jak i policji. Jest to fakt niewątpliwy. Jednak nie zwalnia nas to z obowiązku ustalenia prawdy o losach Krzysztofa Olewnika Prokurator Zbigniew Niemczyk2
PRZECZYTAJ CAŁY KOMUNIKAT PROKURATURY
"Szukamy prawdy"
Dodał także, że powodem przeszukania było poszukiwanie oryginałów innych rozmów rodziny z Krzysztofem. Niektóre z nich, które wcześniej przekazał Włodzimierz Olewnik – jak wynika z ekspertyz - okazały się niekompletne lub były tylko kopiami.
- W śledztwie były popełnione bardzo poważne błędy zarówno prokuratury jak i policji. Jest to fakt niewątpliwy. Jednak nie zwalnia nas to z obowiązku ustalenia prawdy o losach Krzysztofa Olewnika - powiedział tvn24.pl Niemczyk.
Bestialski mord
Według ustaleń procesu porywaczy Krzysztof Olewnik został uprowadzony ze swojego domu w nocy 27 października około godz. 1 w nocy przez Franiewskiego i towarzyszących mu porywaczy. W polu kukurydzy obserwowali oni imprezę Krzysztofa z policjantami. Franiewski się nie bał i w trakcie przyjęcia wszedł tylnymi drzwiami do domu. Czekał w ukryciu. Po imprezie wpuścił pozostałych kompanów, ogłuszyli Krzysztofa i go wywieźli. Od listopada aż do lipca 2003 roku Krzysztof miał być przetrzymywany skuty łańcuchami w piwnicy domu Franiewskiego w Kałuszynie.
Zabójcami Krzysztofa Olewnika byli Sławomir Kościuk i Robert Pazik, obaj skazani w 2008 roku na dożywocie. Według ustaleń procesu we wrześniu 2003 roku Pazik i Kościuk wywieźli swoją ofiarę na wysypisko śmieci w lesie pod Dzbądzem pod Różanem na Mazowszu. Pazik skrępował Krzysztofowi Olewnikowi ręce i nogi. Na głowę założył kominiarkę oklejoną taśmą i kilka foliowych worków. Pazik przytrzymywał głowę ofiary, żeby nie docierało powietrze, leżąc na klatce piersiowej mordowanego. Sławomir Kościuk trzymał nogi. Zabójcy owinęli ciało metalową siatką i zakopali w przygotowanym dole.
Policjantka popowiada
Kościuk zaczął „sypać” w śledztwie wieczorem 27 października 2006 r. Dorocie M. z olsztyńskiego oddziału Centralnego Biura Śledczego wyjawił, że zwłoki wraz z Pazikiem zakopali w lesie pod Różanem. Od razu po tym przesłuchaniu, wraz z Kościukiem na to miejsce pojechała ekipa policjantów i prokuratorów. Policjanci nagrali jak Kościuk wskazuje miejsce ukrycia ciała Krzysztofa. Na filmie widać, że przestępca się waha, niepewnie wskazuje jakieś miejsce. Wtedy w tle słychać głos policjantki, która podpowiada, że to nie tutaj. Dopiero potem porywacz pokazuje właściwe miejsce. Zwłoki odkopuje dwóch policjantów. Gdy są widoczne, jeden mówi: "siatka się nie zgadza, miała być plastikowa, a jest metalowa". Wtedy w tle słychać tłumaczenie Kościuka, że siatka miała być plastikowa, ale jest metalowa, bo Franiewski twierdził, że taka będzie lepsza. Te niejasności wyjaśnia teraz Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku.
Hipotezę o samouprowadzeniu uważam za nieprawdopodobną. Jest najwygodniejsza dla wszystkich organów, które prowadząc śledztwo w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa, popełniały błędy. Wlodzimierz Olewnik
Samobójstwa zabójców
Franiewski został znaleziony martwy w celi aresztu w nocy z 18 na 19 czerwca 2007 roku. Kościuk zmarł 4 kwietnia 2008 roku w celi aresztu śledczego w Płocku. Po tych wydarzeniach służba więzienna miała za zadanie pilnować Roberta Pazika. 9 stycznia 2009 roku przewieziono go do Zakładu Karnego w Płocku, gdyż był oskarżony w innej sprawie przed sądem w Sierpcu. Pazik bał się płockiego aresztu, twierdził, że tam zginie. 19 stycznia około godz. 4.40 został znaleziony martwy w celi.
Źródło: tvn24.pl