Lubelska prokuratura wystąpiła o wstrzymanie deportacji chorego na nieuleczalną mukowiscydozę Jasia na Białoruś. Zamierza ustalić tożsamość ojca dziecka. Gdyby okazało się, że mężczyzna jest Polakiem, Jaś miałby szansę na podwójne obywatelstwo.
- Nie można wykluczyć, że ojciec Jasia jest Polakiem - powiedziała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie Beata Syk-Jankowska. Bo gdyby tak się okazało - dodała - chłopczyk mógłby otrzymać podwójne obywatelstwo, polskie i białoruskie.
Lubelska prokuratura zwróciła się do sądu, który zdecydował o wydaniu chłopca stronie białoruskiej, o przesłanie postanowienia w tej sprawie wraz z jego uzasadnieniem. Jak poinformowała Syk-Jankowska, prokurator rozważy możliwość odwołania od tej decyzji. Jednocześnie prokuratura złożyła wniosek o wstrzymanie wykonywania postanowienia sądu o deportacji.
Lekarze powiedzieli: kategoryczne nie
Wcześniej na deportację dziecka nie zgodzili się lekarze. Według nich, stan zdrowia Jasia nie pozwalał na jego podróż na Białoruś. Choć po wstępnych badaniach lekarze orzekli, że ogólna kondycja chłopca jest dobra, diagnoza wskazała na początki infekcji w płucach lub oskrzelach, która wymaga co najmniej kliku dni leczenia i dalszych, bardziej szczegółowych badań.
Niestety dziecko jest w stanie, w którym wymaga naszej interwencji. Musi otrzymywać kroplówki i absolutnie nie może być transportowane w dniu dzisiejszym ani w ciągu najbliższych dni dr Maria Trawińska
- To jest dziecko ciężko chore. Stwierdzamy u niego przewlekle zaburzenia w odżywianiu, zmiany w płucach - to nie jest sprawa, która natychmiast się pojawia. Prawdopodobnie trwa już jakiś czas - dodała. Jaś będzie musiał zostać w szpitalu co najmniej 2 tygodnie. Jednak gdy wydobrzeje, może zostać deportowany do kraju pochodzenia swojej matki.
Białoruś: też mamy dobrych lekarzy!
Strona białoruska mówi, że podporządkuje się zaleceniom lekarzy, ale nalega na powrót Jasia do kraju. - Na Białorusi są stworzone warunki, by dziecko mogło się rozwijać - zapewnił konsul Białorusi Rusłan Jesin. - Nikt w Europie nie może zarzuci białoruskim lekarzom złych kwalifikacji - dodał. -Dzieckiem będzie się opiekował specjalnie wydzielony fachowiec - podała ambasada.
Jaś nie trafi jednak od razu do rodziny zastępczej, tylko do centrum opieki. - Strona Białoruska zapewni Jasiowi opiekę i znajdzie mu rodzinę, która go nie zdradzi - zapewnił.
Ambasada białoruska zapewnia, że ośrodek, w którym mógłby zostać umieszczony Jaś, to specjalistyczne centrum medyczne, które specjalizuje się w leczeniu mukowiscydozy. Według strony białoruskiej, ośrodek wyposażony jest we wszelką niezbędną aparaturę i leki
Urodzony w Polsce
Chłopczyk urodził się kwietniu ub. roku w Lublinie. Matka, Białorusinka, zaraz po jego urodzeniu zrzekła się praw rodzicielskich. Przez kilka miesięcy dziecko przebywało w jednym ze szpitali na Lubelszczyźnie. Jaś jest chory na nieuleczalną chorobę genetyczną – mukowiscydozę. Wymaga stałej specjalnej opieki.
Lubelski sąd w październiku ub. roku umieścił chłopca w rodzinie zastępczej, którą stała się dla dziecka młoda kobieta z Gdyni. Zgodnie z polsko-białoruską umową, władze Białorusi zostały o tym poinformowane. Gdy matka zastępcza zdecydowała, że nie jest w stanie opiekować się tak poważnie chorym dzieckiem, Białoruś upomniała się o chłopca i zwróciła się do władz polskich o wydanie swojego obywatela.
Sąd w Polsce – według przepisów tej umowy - mógłby ustanowić opiekę dla chłopca jedynie wtedy, gdyby nie zrobiła tego strona białoruska. - Nasz sąd nie ma prawa, aby ustanawiać opiekę nad tym chłopcem. Umieszczenie go w rodzinie zastępczej było rozwiązaniem tymczasowym - zaznaczyła sędzia Stelmaszczuk-Taracha.
kaw/korv
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24