Każde szczepienie musi osiągnąć określony poziom, żeby zabezpieczać populację, to jest zależne od każdego patogenu z osobna, ale przyjmujemy przy najgorszym 95 procent. Jeżeli odsetek liczby osób zaszczepionych spadnie poniżej - a pamiętajmy, że są grupy, których nie możemy zaszczepić - to mamy do czynienia tak jak w bombie atomowej, z masą krytyczną i wybuchem - tak we "Wstajesz i weekend" w TVN24 profesor Włodzimierz Gut opowiadał o skutkach nieszczepienia.
W czwartek Sejm skierował do dalszych prac w komisjach sejmowych obywatelski projekt, który przewiduje likwidację obowiązku szczepień ochronnych, proponując wprowadzenie zasady dobrowolności. Stanowisko rządu wobec projektu jest negatywne. Inicjatorem nowelizacji ustawy jest Ogólnopolskie Stowarzyszenie Wiedzy o Szczepieniach "STOP NOP" [NOP to niepożądany odczyn poszczepienny - przyp. red.], które zebrało pod projektem ponad 120 tysięcy podpisów.
"Kto przeżyje - ten jest uodporniony. Kto nie - trudno"
O skutkach nieszczepienia opowiadał we "Wstajesz i weekend" w niedzielę profesor Włodzimierz Gut, wirusolog.
- Mieliśmy sytuację przez wiele lat, kiedy na odrę chorowało co drugi rok 200 tysięcy, to się nazywał rok epidemiczny, a w tych przerwach - tak zwanych międzyepidemicznych - chorowało od 70 do 200 tysięcy. W ten sposób cała populacja przechodziła odrę. Jest to choroba, na którą choruje się raz - i uodpornia się - tłumaczył profesor Gut.
Jednak jak dodał, ci, co się nie uodpornili, są w gorszej sytuacji. - To jest również odpowiedź na pytanie, dlaczego szczepimy dzieci. Szczepienie dorosłych po przejściu choroby mija się z celem. Kto przeżyje - ten jest uodporniony, kto nie - trudno - mówił.
"Zaczynamy straszyć"
Na uwagę, że rośnie liczba dzieci, których rodzice nie chcą szczepić - w 2010 roku odnotowano 3,5 tysiąca odmów zaszczepień dzieci, w 2017 roku odmów było aż 30 tysięcy - profesor odpowiedział, że to jest "skutek wielu działań".
- Zaczynamy straszyć, straszymy szczepionkami, straszymy autyzmem - stwierdził.
- Autyzm rozpoznaje się najwcześniej w wieku 15 miesięcy, w związku z tym, że w wieku 13 miesięcy szczepi się na odrę, świnkę i różyczkę, skojarzenie jest automatyczne, lecz nieprawdziwe. Autyzm rozwija się w życiu płodowym. I tu jest cały problem. Takich powiązań można wymienić kilkanaście - wyjaśniał specjalista.
Jak dodał, to, że "szczepimy w takim, a nie innym czasie to nie jest wymysł". - Szczepionka podana w pierwszej dobie WZW B [przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu B - przyp. red.] ma zapobiec zakażeniu przy porodzie od matki, dlatego się daje w pierwszej dobie - wskazywał gość TVN24.
"Masa krytyczna i wybuch"
- Każde szczepienie musi osiągnąć określony poziom, żeby zabezpieczać populację, to jest zależne od każdego patogenu z osobna, ale przyjmujemy przy najgorszym 95 procent. Jeżeli odsetek liczby osób zaszczepionych spadnie poniżej - a pamiętajmy, że są grupy, których nie możemy zaszczepić i to wszystko się składa do pewnej puli - to mamy do czynienia tak jak w bombie atomowej, z masą krytyczną i wybuchem - wskazał wirusolog.
- My wiemy, że odra na wyspie, na której jest 300 osób, wygaśnie sama, a w populacji, w której jest kilka milionów, jeżeli się zbierze odpowiednia ilość wrażliwych osób, wybuchnie epidemia - dodał.
Zdaniem profesora "każda z tych chorób, na które szczepimy, jest traktowana bardzo często przez rodziców, ale także przez lekarzy, jako łagodne choroby wieku dziecięcego". - Wszyscy zapominają, że te choroby w momencie, kiedy układ odpornościowy był jeszcze niedojrzały, były łagodne - tłumaczył.
- Jeżeli zachoruję na świnkę, mając 6 lat, to z pewnym prawdopodobieństwem ryzykuję zapaleniem mózgu czy zapaleniem opon, ale jest to bardzo niewielki odsetek. Jeżeli zrobię to, mając 18 lat, to z dużym prawdopodobieństwem ryzykuję brak posiadania potomstwa, nie licząc znacznie częstszych innych komplikacji - podsumował profesor Włodzimierz Gut.
Autor: kb//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24