"Wchodzi w kontakty z bezpieką, kiedy jeszcze są niepochowane trupy"

Prof
Prof. Andrzej Friszke i Jan Lityński w "Kropce nad i"
Źródło: tvn24
To bardzo ciężka lektura i duża rysa na bohaterze - powiedział w "Kropce nad i" historyk prof. Andrzej Friszke. Odniósł się w ten sposób do dokumentów z domu gen. Czesława Kiszczaka. Zdaniem Jana Lityńskiego, działacza opozycji w PRL, optymistyczne jest, że człowiek, który upadł na dno, dźwignął się i stanął na czele ruchu, który obalił komunizm.

IPN udostępnił w poniedziałek dokumenty dotyczące agenta SB "Bolka" zabrane z domu gen. Czesława Kiszczaka. Wśród udostępnionych dokumentów są teczka personalna i teczka pracy z lat 1970-1976 TW "Bolek", gdzie znajduje się odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy, podpisane: Lech Wałęsa "Bolek" i datowane na 21 grudnia 1970 r. Są tam też doniesienia "Bolka" oraz notatki funkcjonariuszy SB ze spotkań z nim.

Jak powiedział prof. Andrzej Friszke, historyk, członek Rady IPN, który przeglądał dokumenty, to duże akta, bardzo smutna lektura. - Nie mam wątpliwości, że to są akta Lecha Wałęsy - dodał. - Z innej strony określam wiarygodność. Nie chodzi mi o pismo, bo i tak nie znam pisma Lecha Wałęsy, tylko patrzę na treść (...) Nie ma wątpliwości, że to są autentyczne akta i że chodzi o Lecha Wałęsę - tłumaczył.

Prof. Friszke powiedział, iż trochę relatywizować winę może to, że "Wałęsa wchodzi w kontakty z bezpieką w sytuacji, kiedy jeszcze są niepochowane trupy". Odniósł się w ten sposób do wydarzeń Grudnia'70. Dodał, że widać w aktach, że SB zgadza się z Wałęsą co do tego, że Grudzień ’70 nie powinien się powtórzyć. - Że trzeba tak działać w tej stoczni, żeby nie doszło do kolejnego wybuchu - podkreślił historyk.

Jak powiedział, Wałęsa miał takie elementy, które go będą budować w przyszłości. Dodał jednak, że w tamtym okresie Wałęsa był "przekonany, że najważniejsze jest to, żeby nie doszło do nowego wybuchu, a esbecja może w tym pomóc".

Prof. Friszke pytany, czy był przerażony tym, co czytał, odpowiedział, że to "bardzo ciężka lektura". - To jest duża rysa na bohaterze - ocenił.

Historyk powiedział, że radziłby Wałęsie, żeby na razie się nie wypowiadał. - Powinien się najpierw zapoznać z tymi aktami - dodał.

Lityński: ten człowiek upadł na dno i dźwignął się z tego

W opinii Jana Lityńskiego, opozycjonisty w czasach PRL, to historia optymistyczna. - W tym sensie, że ten człowiek (Wałęsa - red.), który upadł na dno (...), dźwignął się z tego, urwał im się i stanął na czele ruchu, który obalił komunizm - podkreślił. Dodał, że to historia, która mówi, czym był PRL i kim był robotnik w PRL.

Pytany, czy to, że złamany człowiek donosi na kolegów i bierze za to pieniądze też jest optymistyczne, odpowiedział, że "nie jest optymistyczne, co Wałęsa robił, tylko to, że się z tego podniósł".

Lityński powiedział, że jak słucha teraz ludzi, którzy atakują Lecha Wałęsę począwszy "od prezydenta Dudy, przez dr Cenckiewicza, i kilku innych, to im nie chodzi o Lecha Wałęsę". - Im chodzi o to, żeby przeprowadzić swój własny projekt polityczny (...) Z bolszewickim uporem chcą zmienić historię - ocenił.

Lityński powiedział, że "Wałęsa jest w tej chwili zaszczutym, samotnym człowiekiem i nie będzie się zwracał do niego z żadnymi apelami". - Mam nadzieję, że wyjdzie z tego w miarę niepokiereszowany - dodał.

ZOBACZ CAŁY PROGRAM "KROPKA NAD I"

Lityński: człowiek, który opadł na dno, dźwignął się z tego

Lityński: człowiek, który opadł na dno, dźwignął się z tego

Autor: js/tr / Źródło: tvn24

Czytaj także: