Przemysław Wipler w maju zasiądzie na ławie oskarżonych. Posłowi za naruszenie nietykalności i znieważenie policjantów grozi do 3 lat więzienia. Polityk nie przyznaje się do zarzutów.
Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście wyznaczył terminy rozpraw Przemysława Wiplera. Poseł, który twierdzi, że to on został pobity przez policjantów, ma pojawić się w sądzie 12 maja. Rozprawy zaplanowano do połowy września. Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście skierowała do sądu akt oskarżenia w lipcu ub.r. Oskarżyła posła o zmuszanie przemocą funkcjonariuszy policji do zaniechania prawnej czynności służbowej, naruszenie ich nietykalności cielesnej oraz znieważenie słowami powszechnie uznawanymi za obelżywe - podczas i w związku z pełnieniem przez nich obowiązków służbowych.
Wipler nie przyznaje się do winy
Przemysław Wipler, który zrzekł się immunitetu, nie przyznał się i odmówił składania wyjaśnień. W wypowiedziach publicznych wiele razy podtrzymywał swoją wersję wydarzeń, że to on został brutalnie pobity przez policję. Zapowiadał wytoczenie policjantom procesu za "przekroczenie uprawnień i naruszenie nietykalności". Do starcia Wiplera z policją doszło 29 października 2013 r. w Warszawie. Polityk - znajdujący się pod wpływem alkoholu - zachowywał się, według policji, agresywnie, wulgarnie, chciał wydawać polecenia funkcjonariuszom. Policjanci twierdzili, że dopiero po zajściu zorientowali się, że mieli do czynienia z posłem. Zaraz po zdarzeniu Wipler wystąpił na konferencji prasowej, na jego twarzy widać było obrażenia. Poseł tłumaczył, że świętował kolejną ciążę żony. Po wyjściu z klubu - według jego relacji - włączył się do policyjnej interwencji wobec innej osoby. Zaznaczał, że został pobity przez policjantów. Mówił, że lekarze stwierdzili u niego m.in. uszkodzenie rogówki i liczne stłuczenia oraz otarcia. Jak ujawnił, badanie krwi wykazało, że miał 1,4 prom. alkoholu w organizmie.
Nagrania z monitoringu
W listopadzie ub.r. media ujawniły część nagrań z monitoringu. Widać na nim m.in., jak poseł podchodzi do policjantów i coś do nich krzyczy; dochodzi do przepychanek. Kolejne nagranie pokazuje policjanta idącego za posłem, a następnie próbę zatrzymania Wiplera, szamotaninę funkcjonariuszy z nim i bicie go pałką. Na tej podstawie Wipler ponownie przekonywał, że nikogo nie atakował i nie szarpał, a jedyny opór, jaki stawiał, to zakrywanie twarzy w chwili, gdy - jak twierdzi - został zaatakowany przez funkcjonariuszy. Rzecznik KSP Mariusz Mrozek mówił wtedy, że jest to tylko "część materiału dowodowego z postępowania przygotowawczego". - Ocenę całości przebiegu zdarzenia pozostawiamy w gestii sądu - mówił.
Wyjaśnienia prokuratury
Prok. Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, informował wówczas, że zarzuty wynikają z zeznań pokrzywdzonych policjantów, bezstronnych świadków i "kilkugodzinnego zapisu monitoringu". Podkreślił, że poseł nie ma zarzutu czynnej napaści na policjantów, lecz naruszenia ich nietykalności - przez odepchnięcie ręki i szarpanie za mundur we wstępnej fazie swej interwencji. Ponadto miał używać wobec nich słów wulgarnych, czego nie słychać na nagraniu z monitoringu. Nowak oświadczył, że Wipler nie miał prawa podejmować w stanie nietrzeźwym "interwencji społecznej" wobec policji wykonującej obowiązki. Dodał, że w drugiej fazie incydentu doszło do użycia przemocy ze strony podejrzanego (stawiania oporu i kopania) oraz zastosowania środków przymusu przez policję. Prokuratura nie dopatrzyła się w śledztwie przekroczenia uprawnień po stronie funkcjonariuszy. Nowak zaznaczył, że żadnego doniesienia nie złożył też sam poseł. W śledztwie skorzystał on z prawa do odmowy wyjaśnień. - Nie mieliśmy wersji pana posła, on ją teraz przedstawia w mediach; niech spór rozstrzygnie sąd - dodał Nowak.
Autor: geb//rzw / Źródło: PAP