Zawetowanie ustawy o dostępie do informacji publicznej byłoby brakiem odpowiedzialności za finanse publiczne kraju. Jej brak narażał Polskę na wielomilionowe kary nałożone przez UE. To główny powód, dla którego Bronisław Komorowski zdecydował się na jej podpisanie. Prezydent tłumaczył swoją decyzję na konferencji prasowej towarzyszącej podpisaniu nowelizacji ustawy o stanie wojennym.
- Ustawa o dostępie informacji publicznej budzi kontrowersje, ale jako całość wypełnia wymogi implementacji do prawa krajowego dyrektyw unijnych - mówił prezydent. Zdaniem głowy państwa ustawa jest dobra, bo chroni Polskę przed zapłaceniem liczonych w milionach euro kar za niewdrożenie do rodzimego prawa unijnych rozwiązań.
Sprawa dla Trybunału
Prezydent podkreślił, że zdaje sobie sprawę z kontrowersji wokół przegłosowanych w ostatniej chwili senackich poprawek, dlatego zdecydował się na ich skierowanie w trybie następczym do rozpatrzenia przez Trybunał Konstytucyjny. - Jako prezydent nie miałem prawa zawetować tylko części ustawy - mówił Komorowski. Prezydenckie weto, zdaniem głowy państwa, byłoby "wysadzeniem" dobrej ustawy.
"Wrzutka na ostatnią chwilę"
Jednocześnie prezydent skrytykował sposób w jaki nowelizacja ustawy została przegłosowana. -To była klasyczna "wrzutka" na ostatnią chwilę, która przeniosła odpowiedzialność za zapis na głowę państwa - mówił Komorowski. Prezydent podkreślił, że zamierza walczyć z taką formą uchwalania zapisów.
Kontrowersyjny zapis
Nowelizację ustawy o dostępie do informacji publicznej uchwalono dwa tygodnie temu, na finiszu prac legislacyjnych. Przyjęte przez Sejm poprawki zaproponowane przez Senat umożliwiają ograniczenie prawa do informacji ze względu na "ochronę ważnego interesu gospodarczego państwa". Zmiana w ustawie nie była wymuszona dyrektywami unijnymi. Przyjęcie poprawek w ostatniej chwili, jak i ich treść, wzbudziły wiele kontrowersji. Teraz legalność wprowadzonych zmian, na wniosek prezydenta, zbada Trybunał Konstytucyjny.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24