Oszczędza rząd, musi oszczędzać i prezydent. Minister Finansów Jacek Rostowski zwrócił się właśnie do Kancelarii Prezydenta o ograniczenie wydatków. Jej szef się zgadza, ale od razu zastrzega, że rząd "kokosów" na prezydencie nie zaoszczędzi.
Kownacki ujawnił, że prośba ministra finansów o zastanowienie się nad ograniczeniem wydatków Kancelarii Prezydenta związana jest z przygotowywaniem przez rząd nowelizacji tegorocznego budżetu państwa. - Poleciłem, żeby takie prace wykonać i one będą w terminie wykonane - zapowiedział prezydencki minister. Termin przedstawienia tych propozycji upływa na początku przyszłego tygodnia.
Prośby ministra
Ugodowa postawa Piotra Kownackiego może dziwić, bo z podobną prośbą Jacek Rostowski zwracał się już w specjalnym piśmie do Kancelarii Prezydenta (oraz między innymi Kancelarii Senatu, Sejmu i do Rzecznika Praw Obywatelskich) w lutym tego roku.
- Każdy ma prawo zwrócić się do nas z prośbą, ale w takiej normalnej praktyce funkcjonowania państwa jeszcze się nie spotkałam z tym, by takową wysłał minister. (...) Nie ma możliwości, aby Kancelaria Prezydenta zaoszczędziła kolejne 10 procent swojego budżetu, bo w trakcie prac nad tegorocznym budżetem państwa dokonano tak dużych cięć w budżecie kancelarii, że pieniędzy i tak już brakuje - mówił wtedy Kownacki.
Kancelaria się ugina
Teraz przyznaje jednak, że kancelaria z niektórych wydatków da radę zrezygnować. - Na pewno nie da się z tego skromnego budżetu jakichś wielkich kwot uszczuplić, ale być może zrezygnujemy z jakichś zakupów, bez których jesteśmy w stanie do końca roku przeżyć, czy z jakiegoś remontu, jeżeli coś nie grozi katastrofą budowlaną - przyznaje minister.
Ale ma też wątpliwości. - Jeżeli budżet prezydenckiej kancelarii zostałby w większym stopniu okrojony, to byłaby to czysto polityczna akcja, zmierzająca do utrudnienia działania prezydentowi - zastrzega Kownacki.
Prezydent tani jak barszcz?
Jak wyliczył ostatnio serwis money.pl prezydentura Lecha Kaczyńskiego kosztuje przeciętnego Polaka najmniej ze wszystkich dotychczasowych. Najdroższym prezydentem był do tej pory Lech Wałęsa, który sprawował urząd w latach 1990-95. Droga była też pierwsza kadencja prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego (1995-2000).
Lech Kaczyński jest najtańszy, choć w porównaniu ze swoimi poprzednikami zatrudnia najwięcej osób. Za czasów Wałęsy w administracji pracowało 159 osób, Kwaśniewski zatrudnił kolejne 100. Zaplecze Lecha Kaczyńskiego liczy natomiast ponad 320 urzędników. Średnie wynagrodzenie w kancelarii prezydenta wynosi w tym roku ponad 8 tys. zł brutto.
Źródło: PAP, TVN24, money.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24