Z tą siłą społeczną, która się w tym smutku objawia, wierzę, że nie zabraknie nam gdańszczanom mądrości, rozwagi i odwagi, żeby Gdańsk się rozwijał, był miastem otwartym i solidarnym - powiedziała w rozmowie z TVN24 pierwsza wiceprezydent Gdańska i przyszła komisarz miasta Aleksandra Dulkiewicz. Powtarzała, że o zmarłym Pawle Adamowiczu "nie umie mówić w czasie przeszłym". - Ja się nie żegnam. Wierzę, że to jest zawsze "do zobaczenia" - dodała.
Prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza zaatakowano nożem na scenie w niedzielę podczas Światełka do Nieba Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Na miejscu był reanimowany, potem w szpitalu przeszedł kilkugodzinną operację. Jego stan był bardzo ciężki. W poniedziałek zmarł. Miał 53 lata.
Aleksandra Dulkiewicz, dotychczasowa zastępczyni Adamowicza, będzie komisarzem Gdańska do czasu wyboru nowego prezydenta miasta. - Przyjęłam propozycję szefa kancelarii premiera Michała Dworczyka i wojewody pomorskiego Dariusza Drelicha dotyczącą objęcia funkcji komisarza w Gdańsku - powiedziała. Zaznaczyła, że formalności - między innymi dotyczące wygaszenie mandatu prezydenta Adamowicza - związane z objęciem przez nią obowiązków komisarza będą musiały potrwać.
"Nie umiem mówić o szefie w czasie przeszłym"
W rozmowie z TVN24 Dulkiewicz przyznała, że podejmując decyzję o objęciu funkcji komisarza "nie wahała się". - Czuję, że szef, by tego oczekiwał - dodała. - Jestem zastępcą prezydenta prawie dwa lata. Wydaje mi się, że wiem, mam świadomość, na czym polega zarządzanie miastem - wskazywała. Dodała, że inna ważna część jej obowiązków to "na pewno testament pana prezydenta". - Jakkolwiek trudne jest to słowo, ale testament społeczny, polityczny. Te ostatnie słowa, które słyszeliśmy to jest to, jak widzi Gdańsk - powiedziała Dulkiewicz. Kilkukrotnie powtarzała, że "nie umie mówić o szefie w czasie przeszłym".
W swojej ostatniej publicznej przemowie na scenie WOŚP Adamowicz mówił, że "Gdańsk jest szczodry i dzieli się dobrem". - Gdańsk chce być miastem solidarności. Za to wam serdecznie dziękuję, bo na ulicach Gdańska wrzucaliście pieniądze (na WOŚP - red.), byliście wolontariuszami. To jest cudowny czas dzielenia się dobrem. Jesteście kochani, a Gdańsk jest najcudowniejszym miastem na świecie - podkreślał.
"Wierzę w to, że to nie jest śmierć bez sensu"
Wiceprezydent Gdańska zaznaczyła, że w smutku po śmierci Adamowicza "jest nadzieja".
- Wierzę w to, że to nie jest śmierć bez sensu. Myślę, że każdy z nas jakieś wnioski z tego wyciąga. Mamy jego dziedzictwo, ten testament do zrealizowania. Z tą siłą społeczną, która się w tym smutku objawia, wierzę, że nie zabraknie nam gdańszczanom mądrości, rozwagi i odwagi, żeby Gdańsk się rozwijał, był miastem otwartym, solidarnym. To jest bardzo ważne - podkreśliła.
"Ja się nie żegnam"
Opowiadała też o tym, jak dowiedziała się o ataku na prezydenta Gdańska.
- Byłam wieczorem w kościele, na 19.30. Włączyłam w komórce tryb samolotowy. Kiedy wstałam po mszy do wyjścia, wyjęłam i odblokowałam ten tryb. Komórka cały czas wibrowała. Jak wyszłam na ulicę, to odebrałam pierwszy telefon, od bardzo bliskiej mi osoby. Zapytała: "słyszałaś, co się stało?". Ja mówię, że nie wiem i widzę tylko, że wibruje telefon. "Prezydent został zaatakowany nożem i walczy o życie". Pobiegłam do domu, w emocjach wykrzyczałam mojej córce, ona natychmiast się rozpłakała. Mam do siebie pretensje, że 11-letniej dziewczynce powiedziałam o tym wprost. (…) Później prawie cała noc w szpitalu - wspominała Dulkiewicz. Pytana o to, czy pożegnała się z prezydentem, odparła: - Ja się nie żegnam. Czuję, że mamy jeszcze tyle zadań do zrobienia, do zarządzenia. Nie żegnam się, Wierzę w to, że to jest zawsze "do zobaczenia".
Autor: ads//kg / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24