Przykro, że premier Donlad Tusk mówi, że to wina opozycji. Rozumiem, że po raz kolejny śpiewa znaną pieśń: "Polacy, nic się nie stało" - stwierdził w "Jeden na jeden" szef SLD Leszek Miller, odnosząc się do reakcji szefa rządu na burdy podczas "Marszu Niepodległości". Szef rządu stwierdził, że nie należy winić policji i zapowiedział, że nie będzie dymisji szefa MSW.
Szef SLD zaznaczył, że nie wini policji za to, co stało się w Warszawie 11 listopada. Zabrakło jednak, w jego opinii, dobrego dowodzenia.
- Jego po prostu nie było - podkreślił. Dodał, że szef funkcjonariuszy, którzy zabezpieczali marsz, szef policji i minister spraw wewnętrznych ponoszą większą lub mniejszą odpowiedzialność za to, że doszło do burd.
- Dlatego złożyliśmy do pani marszałek wniosek o nadzwyczajne posiedzenie Sejmu, aby Sejm wypełniając swoje funkcje kontrolne mógł w tej sprawie odbyć debatę i usłyszeć od przedstawicieli rządu ich ocenę tego zdarzenia - powiedział szef SLD.
"Staliśmy się pośmiewiskiem"
Miller powiedział, że dziwi się władzom Warszawy, które zaakceptowały trasę marszu biegnącą koło rosyjskiej ambasady i kancelarii premiera.
- Dziecko mogło ocenić, że to są punkty zapalne. Jeśli premier ma taką dobrą opinię o sposobie kierowania siłami porządkowymi, to one przynajmniej w trzech miejscach nie stanęły na wysokości zadania - powiedział szef SLD.
Dodał, że policja powinna być m.in. przy rosyjskiej ambasadzie, bo to był punkt zapalny, podobnie, jak instalacja "Tęcza" na pl. Zbawiciela.
Miller stwierdził, że niedopuszczalne jest, aby rozwydrzeni chuligani mogli atakować ambasadę obcego państwa. W jego opinii, największym błędem było to, że rosyjska ambasada nie była dobrze ochraniania, przez co teraz jesteśmy pośmiewiskiem na świecie.
- Zdjęcia z ataku na ambasadę są wszędzie powielane i wszyscy zadają sobie pytanie, jak to się dzieje, że europejskie państwo, które ma najrozmaitsze aspiracje, nie jest w stanie ochronić terytorium obcego państwa, jakim jest ambasada - powiedział Miller.
Atak na ambasadę
Podczas organizowanego przez narodowców Marszu Niepodległości doszło - podobnie jak w poprzednich latach - do burd.
Poszkodowanych zostało 19 osób, 14 przewieziono do szpitali. Rannych zostało 12 policjantów. Zniszczono m.in. kilka samochodów.
Policjanci użyli pałek, gazu pieprzowego oraz broni gładkolufowej z gumowymi kulami. Marsz został rozwiązany przez ratusz na żądanie policji, mimo to demonstranci przeszli całą zaplanowaną trasę. Podczas marszu zatrzymano 72 osoby w związku z napaścią na funkcjonariuszy, chuligaństwem i niszczeniem mienia.
Wśród zatrzymanych jest jedna osoba podejrzewana o podpalenie instalacji "Tęcza" na pl. Zbawiciela oraz trzy w związku z podpaleniem kabiny wartowniczej przy ambasadzie, próbami wejścia na jej ogrodzenie oraz obrzucania terenu ambasady racami.
Autor: MAC/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24