- Premier nie miał nic wspólnego z decyzją o wykluczeniu posłów PiS z komisji hazardowej – przekonywał Paweł Graś w "Kawie na ławę" w TVN. Zbigniew Wassermann jest innego zdania. - To premier powiedział, żeby grać po bandzie i że będzie wojna. Właśnie w tej komisji – stwierdził poseł PiS.
Pytany, dlaczego premier potrzebował tygodnia, żeby odnieść się do wyrzucenia posłów Zbigniewa Wassermanna i Beaty Kempy z komisji, Paweł Graś wyjaśnił: - Ustami rzecznika powiedział to już pierwszego dnia. Premier przez tydzień nie miał okazji spotkania z mediami. Nie zmuszajcie go do bycia głównym komentatorem kraju – bronił się rzecznik.
"Nie było żadnego jechania po bandzie"
Graś zapewnił, że Tusk nie miał nic wspólnego z decyzją posłów PO z komisji hazardowej. - Dowiedział się o tym w trakcie Barbórki, z mediów i po fakcie - dodał.
Media pisały, że na zamkniętym posiedzeniu zarządu PO premier zlecił „jechanie po bandzie” na komisji hazardowej. Rzecznik zaprzeczył: – To jest bzdura absolutna. Mówił coś wręcz przeciwnego: że kluczem dla PO w kontekście komisji hazardowej jest wiarygodność. Każda decyzja ją podważająca jest dla nas zła, niedobra i niekorzystna - przekonywał.
"To premier mówił o wojnie w komisji"
Zbigniew Wassermann pozostał przy swoim zdaniu. – Gdybym był przekonany, że te słowa premiera są motywowane szczerą intencją, powiedziałbym, że i tak niewiele czasu, tylko tydzień, zabrało mu dojście do oczywistych wniosków - stwierdził. Jednak, zdaniem posła PiS, jego koledzy z komisji nie działali samodzielnie.
- To premier powiedział, żeby grać po bandzie i że będzie wojna. Właśnie w komisji. Ten scenariusz jest bardzo rozłożony w czasie, nie było tak, że nagle powstał problem i koledzy z PO podjęli tę decyzję – stwierdził. Pytany, czy ma na to dowody, odparł, że swoje słowa opiera na "logicznym wnioskowaniu". Według niego Tusk poniewczasie zorientował się, że wykluczenie posłów PiS to błąd i postanowił się od niego odciąć.
"To był wieloraki błąd PO"
- To był wieloraki błąd PO, ale przyjmuję, ze zrobili to samodzielnie. Bo chcę, żeby komisje śledcze były merytoryczne. Może ci posłowie rzeczywiście są bardziej papiescy niż sam papież – dywagował z kolei Ryszard Kalisz. Według niego większym problemem jest to, co dalej „z tym fantem zrobić”. - Prezydium Sejmu (do którego o interwencję zaapelował klub PiS - red.) nie ma nic do tego, może tylko zaapelować do prezydium komisji o rozpatrzenie sprawy – dodał.
Eugeniusz Kłopotek uważa, że dwójka posłów PiS powinna wrócić. - Trzeba zgłosić na nowo kandydatów, a zdecyduje prezydium Sejmu. PO powinna ponownie zaakceptować tę dwójkę. A potem niech najpierw przesłuchają posła Wassermanna, a potem jedziemy dalej. 28 lutego jest koniec prac komisji – przypomniał.
"Wy się mnie nie bójcie"
Graś stwierdził, że jego klub decyzję podejmie w przyszłym tygodniu, ale gdyby to od niego zależało, to posłankę Kempę przywróciłby od razu, a posła Wassermanna „po dogłębnym przesłuchaniu i upewnieniu się, że nie będzie miał negatywnego wpływu na przesłuchania świadków i dokumenty”.
- Wy się mnie nie bójcie, ja wam nie zrobię krzywdy, ja się po prostu znam na śledztwach – śmiał się Wassermann. - Oczywiste zgadzam się na przesłuchanie, nie mam nic do ukrycia, pokażę, jak bezzasadne jest oskarżenie – dodał.
Notatka pojawia się i znika
PO zarzuciła b. koordynatorowi ds. służb specjalnych Zbigniewowi Wassermannowi (PiS) brak działań w związku z nieprawidłowościami w pracach nad nowelą ustawy hazardowej w 2006 roku. Ma to wynikać z notatki sprządzonej po spotkaniu wiceszefa klubu PiS Krzysztofa Jurgiela, p.o. zastępcy dyrektora Departamentu Służby Celnej Anny Cendrowskiej i ówczesnego szefa komitetu stałego rady ministrów Przemysława Gosiewskiego.
Gosiewski dostał na nim projekt nowelizacji tzw. ustawy hazardowej - wysłał ten projekt do resortu finansów z prośbą o ocenę, a ze spotkania sporządził notatkę, w której napisał m.in., że departament zajmujący się grami losowymi w MF jest "uwikłany" i dlatego trzeba złożyć projekt nowelizacji jako projekt klubowy. Następnie ówczesny premier skierował tę notatkę do ówczesnego szefa CBA Mariusza Kamińskiego.
Wassermann twierdzi, że nic nie wiedział o istnieniu notatki i nie uczestniczył w żadnym spotkaniu na jej temat.
kaw/tr
Źródło: TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24