Tragiczny poranek w województwie śląskim. W pożarze budynku w Siemianowicach Śląskich zginęły dwie osoby. Z kolei w Sławkowie, najprawdopodobniej z powodu zatrucia spalinami z agregatu prądotwórczego, zmarli matka i syn.
W Siemianowicach przed godziną 9., ogień wybuchł w czteropiętrowej kamienicy w centrum miasta. Strażaków powiadomiła o pożarze córka ofiar, która przyszła do nich w odwiedziny. Kobieta zauważyła dym po wejściu do mieszkania. Dyżurny śląskiej straży pożarnej powiedział, że na zewnątrz nie było widać pożaru. Okazało się, że objął on tylko jeden pokój.
Strażacy po wejściu do mieszkania 73-letni mężczyzna już nie żył. Jego żona, która także miała 73 lata, pomimo reanimacji, zmarła po kilkudziesięciu minutach. Nie są jeszcze znane przyczyny pożaru.
Śmiertelne spaliny
Do innej tragedii doszło także w sobotę rano w Sławkowie w powiecie będzińskim. Tam w jednym z domów zginęła 72-letnia kobieta i jej 45-letni syn. Obie ofiary znalazł znajomy. Według strażaków, przyczyną ich śmierci było zatrucie spalinami z agregatu prądotwórczego.
Rzeczniczka będzińskiej policji Monika Francikowska powiedziała, że ostateczną przyczynę śmierci ustalą biegli. Potwierdziła, że w mieszkaniu, w którym doszło do tragedii był agregat prądotwórczy.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Strażak o pożarze w Siemianowicach, TVN24