Dodatkowe posiedzenie Sejmu będzie zwołane tylko, jeśli Senat zgłosi poprawki do przyjętych przez posłów ustaw - postanowił Konwent Seniorów. Jest ich tyle, że posłowie będą pracować nocami.
Posłowie mają pracować do czwartej nad ranem z czwartku na piątek i do drugiej w nocy z piątku na sobotę.
Dyskusja o tym, czy po samorozwiązaniu Sejmu zwoływać kolejne posiedzenie Izby trwa od wczoraj. I jak zwykle nie udało się uniknąć zamieszania. Wczoraj po spotkaniu Donalda Tuska z Wojciechem Olejniczakiem i Waldemarem Pawlakiem liderzy opozycji ogłosili, że trzeba zwoływać Sejm przynajmniej raz w tygodniu aż do wyborów. Ale dziś rano podczas Konwentu Seniorów Platforma Obywatelska nieoczekiwanie zmieniła zdanie.
- Proponowaliśmy, aby zrobić jeszcze jedno posiedzenie Sejmu, tak by posłowie nie debatowali do czwartej, piątej nad ranem. PO się jednak nie zgodziła - powiedział sekretarz klubu SLD Wacław Martyniuk.
- Zwoływanie kolejnego posiedzenia Sejmu, to tworzenie ringu wyborczego z niekorzyścią dla jakości tworzonego prawa - ripostuje wicemarszałek Bronisław Komorowski z PO.
Senat, który ma ocenić nowe ustawy, będzie pracował od 13 do 15 września.
Posłowie mają dziś rozpatrzyć m.in. projekt ustawy dezubekizacyjnej. Zakłada on, że byli funkcjonariusze aparatu bezpieczeństwa PRL, którzy pracowali w od 1957 roku do 30 czerwca 1989 roku będą otrzymywać możliwe najniższe emerytury. Natomiast czas pracy w okresie stalinowskim, czyli przed 1957 r. w ogóle nie będzie wliczany do emerytury.
- Znaczna część społeczeństwa oczekuje rozliczenia osób, które przez wiele lat były pracownikami aparatu komunistycznego terroru - mówił na konferencji prasowej PiS poseł Arkadiusz Mularczyk.
Przeciwko wprowadzaniu tego projektu pod obrady był SLD. Szef klubu Sojuszu Jerzy Szmajdziński powiedział, że jest to sprzeciw "dla zasady". - Pierwszych czytań nie powinno się przeprowadzać przed samorozwiązaniem Sejmu, bo do uchwalenia tych ustaw nie dojdzie - zaznaczył polityk. Jego zdaniem, praca nad tymi punktami będzie elementem kampanii wyborczej.
Autorem drugiego projektu, nad którym będą pracować posłowie, również jest PiS. Zakłada on usunięcie symboli komunizmu z życia publicznego. Nazwy miejscowości, ulic, placów czy instytucji publicznych gloryfikujących komunizm mają być zmienione. Usunięte zostaną natomiast pomniki, obeliski, popiersia czy tablice upamiętniające czasy komunizmu. Ustawa zawiera furtkę dla eksponatów muzealnych, naukowych oraz obiektów na cmentarzach i innych miejscach pochówku.
Sejm będzie także obradował nad projektem ustawy o funkcjonowaniu górnictwa węgla kamiennego w latach 2008 - 2015 oraz nad propozycjami zmian w ustawie o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych.
Posłowie zajmą się też projektem ustawy o ujawnianiu w księgach wieczystych prawa własności nieruchomości należących do Skarbu Państwa lub jednostek samorządu terytorialnego. Chodzi przede wszystkim o uporządkowanie ksiąg wieczystych nieruchomości znajdujących się na terenie Ziem Odzyskanych. Wysłuchają także informacji rządu na temat stanu przygotowań do realizacji Euro 2012 oraz odpowiedzi przedstawicieli rządu na pytania w sprawach bieżących.
- To, że opozycja wycofała swój sprzeciw wobec prac nad tym ustawami, świadczy o tym, że chociaż częściowo zrezygnowała z destrukcji - stwierdziła na konferencji prasowej PiS Aleksandra Natalli-Świat.
Pierwotnie ustawy o EURO 2012 (określające m.in. warunki budowy, przebudowy i remontów stadionów), a także ustwy o ujawnieniu w księgach wieczystych prawa własności nieruchomości Skarbu Państwa były zaznaczone w porządku obrad jako sporne, ale PO wycofała swój sprzeciw.
Posłanka PiS zastrzegła jednak, że opozycja całkowicie nie zrezygnowała z walki politycznej. Dowodem mają być wnioski Platformy o odwołanie poszczególnych ministrów rządu Jarosława Kaczyńskiego. Według posłanki PiS, uzasadnienia wniosków są "żenujące". W piątek ma się odbyć debata, a w sobotę głosowanie nad odwołaniem ministrów.
Źródło: PAP/Radio Szczecin
Źródło zdjęcia głównego: TVN24