Lekarze z chełmskiego szpitala twierdzą, że kobieta, która urodziła na korytarzu, co spowodowało upadek dziecka, stwarzała problemy podczas transportu do szpitala. Nie odbyła też obowiązkowych badań w czasie ciąży. Kobieta z kolei twierdzi, że współpracowała z lekarzami, a wyników badań po prostu zapomniała z domu.
Problemy z pacjentką miały się rozpocząć na długo przed dniem porodu. Gdy została doprowadzona 12 października br. do szpitala przez policję (miała być zdaniem ordynatora aresztowana), okazało się, że kobieta nie była objęta żadną opieką zdrowotną.
o przybyciu zespołu na miejsce wezwania, zastali pacjentkę siedząca w ubikacji, która nie chciała się zgodzić na przewiezienie do szpitala. Waldemar Fiuk, pogotowie
Jedno jest pewne - kobieta urodziła na stojąco, a dziecko upadło na podłogę. Co do tego, kto za to odpowiada, zdania są podzielone.
Inny punkt widzenia
Problemy z zachowaniem rodzącej mieli mieć pracownicy szpitala i pogotowia, którzy wieźli ją karetką. Kobieta jednak zdecydowanie zaprzecza wszystkim zarzutom i uważa, że szpital po prostu broni się jak może, aby nie ponieść konsekwencji uszkodzeń ciała dziecka przy porodzie.
- Po przybyciu zespołu na miejsce wezwania, zastali pacjentkę siedzącą w ubikacji, która nie chciała się zgodzić na przewiezienie do szpitala - mówi Waldemar Fiuk ze stacji ratownictwa medycznego w Chełmie. Wersja kobiety jest zupełnie inna. - Sanitariusze weszli do łazienki, spytali, co się dzieje. Powiedziałam, że rodzę. Jeden stwierdził, żebym wstała, włożyła kurtkę, i że jedziemy do szpitala. Zeszliśmy do karetki, wsiadłam do karetki - mówi.
- W karetce pacjentka nie chciała siąść, nie chciała się położyć. Po wyjaśnieniu całej sytuacji, jaka może stwarzać zagrożenie dla dziecka, udało się pacjentkę położyć i została przetransportowana do szpitala - podkreśla Fiuk.
- Kazali mi się położyć, więc się położyłam. Z trudem, ale się położyłam - relacjonuje kobieta.
Sprawa jest jasna: pacjentka po prostu nie chciała współpracować i nie chciała pomocy ze strony położnej. Krzysztof Wojewoda, ordynator
Nie zależało jej na dziecku?
- Wyciągnęliśmy wnioski, że pacjentce mogło nie zależeć na dziecku - stwierdza dr Wojewoda, odnosząc się do rzekomego nieposłuszeństwa matki. Kobieta jest oburzona takimi zarzutami. - Jak można tak w ogóle mówić?! - denerwuje się. - Jakbym chciała pozbyć się dziecka, to w inny sposób - dodaje.
Wina - zbada prokuratura
Winą za upadek dziecka, matka obwinia personel medyczny. Tymczasem ordynator Wojewoda uważa, że nie ma tu żadnych znaków zapytania.
- Sprawa jest jasna: pacjentka po prostu nie chciała współpracować i nie chciała pomocy ze strony położnej - mówi. Po czym dodaje: - Szereg faktów wskazuje na to, że zachowywała się arogancko. Nie chciała wejść na fotel i urodziła na stojąco, wbrew intencjom położnych. Nie mam zarzutów wobec personelu. Przyczyną zdarzenia była pacjentka - podsumowuje. - Położne miały pięć minut na przetransportowanie rodzącej z izby przyjęć na salę - dodaje. Nie wyklucza też szoku okołoporodowego. Ale to też nie jest wina szpitala...
Cała sprawę bada prokuratura w Chełmie. Z jednej strony sprawdzi, czy doszło do zaniedbania przez personel, a z drugiej zajmie się skierowanym przez dyrekcję wnioskiem o zniesławienie.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24