Poparcie dla PO w dół. "Były emocje związane ze służbą zdrowia, zima i problemy na kolei"

Małgorzata Kidawa-Błońska w "Jeden na jeden"
Małgorzata Kidawa-Błońska w "Jeden na jeden"
Źródło: tvn24
Mocne emocje związane ze służbą zdrowia, zima, a także problemy na kolei - to wszystko w opinii Małgorzaty Kidawy-Błońskiej mogło się przyczynić do spadku poparcia dla Platformy w najnowszym sondażu. - Naszym zadaniem jest przekonać tych, którzy odeszli od PO, stoją z boku i obserwują - powiedziała w "Jeden na jeden" rzeczniczka rządu.

Z sondażu SMG/KRC dla "Faktów" TVN wynika, że PiS może liczyć na 32 proc. poparcia, zaś PO tylko na 24 proc. W porównaniu z grudniowym sondażem PiS zyskało 1 punkt procentowy, a PO straciła 1 punkt procentowy.

Rzeczniczka rządu pytana, co mogło zaszkodzić PO, jeśli chodzi o sondaże, odpowiedziała: - Na pewno emocje związane ze służbą zdrowia były w ostatnich dniach bardzo mocne. Zima i problemy z koleją także wiele osób zdenerwowały.

Stwierdziła jednocześnie, że zadaniem PO jest przekonać teraz tych wyborców, którzy odeszli od PO, stoją z boku, obserwują i nie wiedzą, czy pójdą głosować.

"Premier nie wzywa na dywanik"

Kidawa-Błońska, odnosząc się do wypowiedzi wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej na temat opóźnień pociągów: "Pasażerom to można tylko powiedzieć jakby sorry, mamy taki klimat, no niestety", zapewniała, że premier nie wezwał Bieńkowskiej na dywanik ani też nie miał do niej pretensji.

- To była niezamierzona wypowiedź. Pani Bieńkowska nie chciała nikogo urazić, ani obrazić, jednak dla osób, które marzną w pociągach, mogło to być nieprzyjemne - powiedziała Kidawa-Błońska. - Premier przeprosił osoby, które były w pociągach. Co można innego powiedzieć? Jeśli ktoś jedzie z małym dzieckiem w pociągu, marznie, spóźnia się do pracy, ma prawo być zdenerwowany. Trzeba to zrozumieć i uszanować - dodała.

Zaznaczyła jednocześnie, że opinia publiczna była podzielona w ocenie stwierdzenia Bieńkowskiej.

- Podzieliła się pół na pół, tzn., że wypowiedź wzbudziła emocje - przekonywała Kidawa-Błońska. Dodała, że nieszczęśliwa wypowiedź nie może jednak zdominować rozmów na temat resortu Bieńkowskiej i tego, czym się zajmuje.

Jak wynika z sondażu przeprowadzonego dla "Faktów" TVN większość Polaków oburzyły słowa Bieńkowskiej. Odpowiedziało tak 52 proc. ankietowanych. Ale z kolei 46 proc. badanych stwierdziło, że komentarz wicepremier ich nie oburzył.

"Trzeba zmobilizować władze Ukrainy"

Kidawa-Błońska odpierała też w "Jeden na jeden" zarzuty opozycji, że premier jest bierny ws. Ukrainy.

Jak powiedziała, szef rządu rozmawiał w zeszłym tygodniu i będzie rozmawiał ponownie w czwartek z szefem Komisji Europejskiej Jose Manuelem Barroso. Również w czwartek spotka się we Francji z prezydentem Francois Hollande'em. - W środę w Budapeszcie sprawą Ukrainy zajmie się Grupa Wyszehradzka. A na przyszły poniedziałek zapowiedziano spotkanie państw nadbałtyckich - wyliczała Kidawa-Błońska.

Podkreślała też, że zarówno premier, jak i szef MSZ są w stałym kontakcie z przedstawicielami ukraińskiej opozycji.- Będziemy szukać najlepszego rozwiązania dla Ukrainy, tak aby zmobilizować władze Ukrainy do rozmów, negocjacji i ustępstw względem opozycji i znalezienia kompromisowego rozwiązania. Sprawy Ukrainy nie da się rozwiązać jednym słowem i mówienie, że trzeba wszystko postawić na ostrzu noża, nie doprowadzi do konstruktywnych rozwiązań - powiedziała Kidawa-Błońska.

Pytana, czy premier lub minister spraw zagranicznych wybierają się na Ukrainę, przypomniała, że była tam niedawno wiceminister spraw zagranicznych. - Właściwie nasza dyplomacja jest tam cały czas obecna - podkreśliła.

I dodała: - Trudno powiedzieć, co będzie jutro czy pojutrze, bo sytuacja na Ukrainie jest dynamiczna i wiele spraw trzeba będzie podejmować, gdy coś się wydarzy.

Kidawa-Błońska zwróciła uwagę, że są kontakty dyplomatyczne z przedstawicielami wszystkich stron, bo musimy wiedzieć, co dzieje się na Ukrainie, czego chcą przedstawiciele poszczególnych stron, bo tylko wtedy "możemy radzić czy szukać pozytywnych rozwiązań".W ocenie rzeczniczki ważne jest, by nie szukać rozwiązań siłowych - takich jak sankcje, bo "ten, który krzyczy" i mówi o radykalnych krokach nie ma żadnego pomysłu, jakie rozwiązania wprowadzić. W jej ocenie ewentualne sankcje dla osób będących we władzach, odpowiedzialnych za "negatywne rzeczy, które dzieją się na Ukrainie" powinny być wyciągnięte. - Ale to musi być jeden głos Europy - zaznaczyła.

Autor: mac//kdj / Źródło: tvn24

Czytaj także: