W większości polskich województw obowiązuje trzeci, najwyższy stopień zagrożenia pożarowego. W wielu miejscach wilgotność ściółki spadła do kilku procent, co oznacza, że jest ona sucha jak kartka papieru.
Najgorzej jest w nadleśnictwach: Staszów (woj. świętokrzyskie), Herby i Kłobuck (woj. śląskie) oraz Żmigród i Wołów (woj. dolnośląskie). Na tych obszarach wprowadzono bezwzględny zakaz wstępu do lasu. Rzecznik Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej Paweł Frątczak jednak uspokaja: - Zagrożenie w lasach jest bardzo duże, jednak pożary nie są tak duże jak przed laty, ponieważ mamy coraz lepszy monitoring.
Wystarczy pamiętać
Frątczak przypomniał jednocześnie, by w lesie, jak również w odległości 100 m od niego, nie używać otwartego ognia, nie palić tytoniu, nie wyrzucać niedopałków papierosów, nie palić śmieci. Niedozwolone jest również grillowanie, rozpalanie ognisk, wypalanie traw. Za nieprzestrzeganie zakazu grozi mandat w wysokości 500 zł.
Głupota kosztuje miliony
Leśnicy podkreślają, że 95 proc. pożarów lasów płonie z winy człowieka. W ubiegłym roku w Lasach Państwowych wybuchło ponad 3,4 tys. pożarów. Objęły one 970 ha powierzchni leśnej.
W tym roku do walki z żywiołem leśnicy zmobilizowali 640 punktów obserwacji naziemnej, 7 samolotów patrolowych, 25 gaśniczych, 7 śmigłowców. Na ochronę lasu przed pożarami leśnicy przeznaczyli na ten rok ok. 70 mln zł.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu/Matthew Tran Adams