Były dowódca jednostki GROM gen. Roman Polko jest przekonany, że niedzielny incydent w Gruzji nie był zamachem terrorystycznym. Inny były żołnierz GROM pułkownik Krzysztof Przepiórka jest zdania, że incydent w Gruzji był wyreżyserowany. Świadczyć miałoby o tym wysłanie dziennikarzy na czoło kolumny.
Polko twierdzi, że nie ma mowy o zamachu terrorystycznym. - Profesjonalny zamach jest przeprowadzany z dużo większej odległości, a tutaj mówimy o strzałach z 30 metrów - powiedział były szef GROM i Biura Bezpieczeństwa Narodowego w "Magazynie 24 godziny". Ocenił jednak, że osoby zabezpieczające kolumnę pojazdów w Gruzji popełnił błąd.
Profesjonalny zamach jest przeprowadzany z dużo większej odległości, a tutaj mówimy o strzałach z 30 metrów. gen. Roman Polko
- Jako szef ochrony prezydenta nie dopuściłbym, żeby ktoś wyjął broń w tak niewielkiej odległości od prezydenta - mówił wyraźne zdenerwowany Polko. - W takiej sytuacji jedynym rozwiązaniem jest odpór ogniowy, wtedy na pewno ktoś by zginął. Jednak, dokonując sekcji zwłok, ocenilibyśmy kto był autorem zamachu - dodał. Według byłego dowódcy GROM, wiele wskazuje na to, że ktoś chciał dokonać prowokacji, a w żadnym wypadku nie był to zamach prezydenta.
- Gdyby ktoś chciał zabić, mielibyśmy ofiary - przekonywał gen. Polko.
"Nikt nie powinien wyprzedzać prezydentów"
Nigdy w żadnym przypadku, nie powinien nikt wyprzedzać prezydenckiej kolumny. I kiedy ten bus jednak wyprzedza, padają strzały – gołym okiem widać, że to było wyreżyserowane Krzysztof Przepiórka
Z kolei według byłego oficera GROM Krzysztofa Przepiórki, incydent w Gruzji mógł być wyreżyserowany, a wskazuje na to fakt, że przed kolumną samochodów znaleźli się dziennikarze. - Nagle kierowca dostaje polecenie udania się na czoło kolumny. To jest totalna porażka, zachowanie niezgodne z wszelkimi kanonami. Nigdy w żadnym przypadku, nie powinien nikt wyprzedzać prezydenckiej kolumny. I kiedy ten bus jednak wyprzeda padają strzały – gołym okiem widać ze to było wyreżyserowane - ocenił Przepiórka. Jego zdaniem trudno na razie ocenić ten incydent z powodu braku danych.
"Tam wysyła się komandosów, a nie prezydentów"
Politolog Grzegorz Kostrzewa Zorbas tak z kolei ocenił incydent: - Wszystkie scenariusze są możliwe. Póki nie ma twardych dowodów, to na razie nie jest wielkie wydarzenie i dlatego nie przebiło się do światowych mediów. Jeśli nawet zamiarem Gruzinów było widowisko przypominające o tym, że Rosja nie przestrzega porozumień, to póki nie będzie twardych faktów do pokazania to świat nie będzie reagował - mówił w TVN24.
- Saakaszwili z satysfakcją stwierdził, że teraz świat się dowie o tym co robią Rosjanie w Gruzji. Nie wynika z tego automatycznie że to było wyreżyserowane, ale popełniono błąd. W takie niepewne miejsce wysyła się komandosów, a nie prezydentów. To nie głowy państwa mają sprawdzać czy Rosjanie przestrzegają porozumień - dodał Kostrzewa Zorbas.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24