- To próba dyskredytowania pana prezydenta; wynajmowania PiS-owskich działaczy, żeby mogli zadać trudne pytania - stwierdził w "Kropce nad i" Jakub Rutnicki (PO), przekonując, że Ziemowit Piast Kossakowski, który podszedł do Bronisława Komorowskiego, by powiedzieć, że wyjeżdża z Polski, bo nie może znaleźć pracy, nie był "zwykłym przechodniem". - Prezydent wyszedł na ulice i zdziwił się, że nie chodzą po nich sami zwolennicy PO - skomentował Jacek Sasin (PiS).
Sztab Bronisława Komorowskiego zarzucił w czwartek manipulację sztabowcom Andrzeja Dudy. Jako przykład podano sytuację, która miała miejsce podczas środowego spaceru prezydenta po Warszawie. Podszedł wtedy do niego chłopak, który twierdził, że nie może znaleźć w Polsce pracy i wyjeżdża do Norwegii. Jak ustalili sztabowcy Komorowskiego, jest to Ziemowit Piast Kossakowski, który kandydował w wyborach samorządowych do Rady Dzielnicy Ursynów z listy PiS.
Poseł Jakub Rutnicki (PO) ocenił w "Kropce nad i", że jest to próba dyskredytowania prezydenta.
- Plastikowa kampania w wykonaniu PiS wychodzi na jaw (...) Sposób prowadzenia kampanii w ten sposób jest urągający - stwierdził. Jak przekonywał, Ziemowit Piast Kossakowski nie był "zwykłym przechodniem" i na dowód pokazał jego wspólne zdjęcie z Jackiem Sasinem.
"Albo opowiadał głupoty albo musiał słuchać pani"
Poseł Sasin przyznał, że zna Kossakowskiego, który - jak tłumaczył - zrobił sobie z nim zdjęcie jako kandydat w wyborach samorządowych. Podkreślił jednak, że każdy ma prawo zadać prezydentowi pytanie, jeśli ten wychodzi, by spotkać się z wyborcami.
- Nie jest tak, że jeśli ktoś ma poglądy zbliżone do Prawa i Sprawiedliwości albo nawet działa w PiS, to nie może tego zrobić - argumentował. - Prezydent wyszedł na ulice i zdziwił się, że nie chodzą po nich sami członkowie, działacze i zwolennicy PO, tylko że spotyka osoby, które mają inne poglądy. Taka jest warszawska ulica, taka jest Polska - dodał.
- Problemem jest to, że prezydent nie umiał odpowiedzieć: albo opowiadał głupoty albo musiał słuchać pani, która podpowiadała z tyłu, co ma zrobić - zarzucił, odnosząc się do "suflerki" Bronisława Komorowskiego, która w czasie środowego spaceru doradzała mu podczas rozmowy z niepełnosprawną kobietą.
Jakub Rutnicki podkreślił, że "jeśli na spotkaniu znajduje się kilkaset osób, jest oczywiste, że ktoś mu musi podpowiadać".
- To jest sytuacja spontaniczna, a nie wyreżyserowana. To nie jest plastikowa kampania Andrzeja Dudy, kiedy szefowa sztabu musi szepnąć na ucho wspaniałemu kandydatowi, żeby pocałował żonę - przekonywał.
"Pałac nie może być zamknięty na cztery spusty"
Jak podkreślił Rutnicki, po spotkaniu z niepełnosprawną panią Bogusią Bronisław Komorowski "zadziałał" i przyjął ją w Pałacu Prezydenckim.
- Było spotkanie, nastąpiło działanie w ciągu kilkudziesięciu minut. Była prośba o zakup akumulatora do wózka i pan prezydent z własnych pieniędzy to uregulował. Pan prezydent jest otwarty i pomaga - przekonywał.
Ocenił przy tym, że "Duda porady prawne", czyli Biuro Pomocy Prawnej uruchomione w czwartek przez Andrzeja Dudę, "są lipą". - Za dwa dni będzie tam sklep, a za trzy nie wiadomo co. Widać sztuczność tej kampanii - mówił.
Jacek Sasin wyjaśnił, że jeśli Andrzej Duda wygra wybory, "Dudapomoc" zostanie przeniesiona do Pałacu Prezydenckiego. - Zostanie otwarte tam takie biuro, do którego każdy będzie mógł przyjść i uzyskać pomoc. Pałac Prezydencki nie może być zamknięty na cztery spusty, musi być otwarty dla obywateli. I tak będzie, Andrzej Duda wprowadzi nowe standardy - dodał.
Autor: kg/ja/kwoj / Źródło: tvn24