49-letni mężczyzna, Andrzej Ż., podpalił się przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów w Warszawie. Znaleziono przy nim list zaadresowany do premiera. Jak informuje policja, pisze w nim o swoich problemach finansowych. Mężczyzna pracował w CBŚ i Urzędzie Skarbowym, następnie był ochroniarzem. Jego stan jest poważny. Prokuratura wszczęła śledztwo.
- Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście wszczęła śledztwo w tej sprawie z artykułu 151 kodeksu karnego, to jest udzielania pomocy namową bądź w inny sposób do targnięcia się na własne życie - poinformował Dariusz Ślepokura z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Dodał, że prokurator, który był na miejscu zdarzenia zabezpieczył plecak z listem pożegnalnym. - Celem śledztwa będzie ustalenie czy ktoś pomagał lub namawiał tego mężczyznę do popełnienia tego czynu - powiedział prokurator.
Jak poinformował rzecznik BOR Dariusz Aleksandrowicz, do próby samobójczej doszło ok. godz. 11.20. - Mężczyźnie pomogli funkcjonariusze BOR. Ogień ugasili kocami, wezwali policję i pogotowie - powiedział.
Mężczyzna płonął po drugiej stronie Al. Ujazdowskich, przy Łazienkach.
Podpalił się w parku
Jak poinformował rzecznik Komendy Głównej Policji Mariusz Sokołowski, mężczyzna po przyjeździe policji jeszcze chwilę rozmawiał z policjantami. Podał im swoje dane, kim jest, gdzie mieszka.
Dodał, że pokazał policjantom, gdzie w parku oblał się rozpuszczalnikiem. W tym miejscu znaleziono butelki po łatwopalnej substancji.
Miał list do premiera
49-latek miał ze sobą list zaadresowany do premiera, który przykleił do jednej z ławek w Łazienkach. Zawierał on obszerne fragmenty pochodzące z listu przesłanego do mediów, który skierowany był do rodziny. Pisze tam o trudnej sytuacji rodzinnej i długach, które posiadał. Informuje również, że głosował na PO, ale się zawiódł. Krytycznie ocenia polityków różnych opcji, a także media, którym zarzuca brak niezależności.
Twierdzi też, że stracił pracę, bo poinformował Ministerstwo Finansów o nieprawidłowościach w Urzędzie Skarbowym, w którym pracował. Urzędnicy mieli przymykać oko na łamanie prawa w urzędzie. O sprawie miał informować Julię Piterę. Podkreślił, że dzień śmierci wybrał przypadkowo, ale sposób i miejsce już nie.
- Z listu wynika też, że jest spoza Warszawy, ale jednocześnie, że albo pracował, albo prowadził biznes na terenie Warszawy. W tej chwili to wyjaśniamy - dodał Sokołowski.
Mężczyzna ma żonę i trójkę dzieci. - Rozmawialiśmy z żoną. Twierdzi, że nie wiedziała o długach męża - mówi tvn24.pl Sokołowski.
Andrzej Ż. był funkcjonariuszem w Centralnym Biurze Śledczym, w dziale przestępczości gospodarczej. Odszedł w 2006 roku. Następnie pracował w Urzędzie Skarbowym. Ostatnio był ochroniarzem w jednej z sieci handlowych.
Jak twierdzi, informacje o trudnej sytuacji wysłał także Jarosława Kaczyńskiego i Grzegorza Napieralskiego, Kancelarii Prezydenta, Ministra Finansów. Szef PiS na konferencji prasowej przekazał, że listu nie otrzymał (CZYTAJ WIĘCEJ).
Później w piątek rzecznik PiS Adam Hofman powiedział, że do biura poselskiego Kaczyńskiego w przeszłości wpłynęło kilka pism od mężczyzny; były wśród nich m.in. pisma adresowane do premiera Tuska oraz minister Julii Pitery i przekazywane do wiadomości prezesa PiS.
Wszystkie pisma – według relacji rzecznika PiS - dotyczyły domniemanej korupcji w jednym z urzędów skarbowych w Warszawie i korupcji w Polsce. Podkreślił, że z korespondencji wynikało, że Pitera przekazała informację o korupcji do Ministerstwa Finansów. Resort odpisał, że były zalecenia pokontrolne - relacjonował Hofman. Według niego, Pitera odpisując mężczyźnie przesłała list do wiadomości Kaczyńskiego, prezydenta Bronisława Komorowskiego, marszałka Sejmu Grzegorza Schetyny, premiera Tuska i szefa SLD Grzegorza Napieralskiego.
Stan poważny
Policja nie może przesłuchać 49-latka. Jego stan jest poważny. Jak poinformował rzecznik Wojskowego Instytutu Medycznego Piotr Dąbrowiecki, mężczyzna ma poparzone 50 proc. powierzchni ciała. Są to oparzenia pierwszego i drugiego stopnia. - Z powodu poparzeń dróg oddechowych został zaintubowany, przebywa na oddziale intensywnej terapii. Jego stan jest ciężki, ale obecnie nie ma zagrożenia życia - mówił około godziny 15.
Tusk przerywa kampanię
Donald Tusk, który prowadzi kampanię wyborczą w Zachodniopomorskiem, podkreślał, że najważniejszy jest stan zdrowia poszkodowanego. Dodał, że pierwsze informacje "nie brzmią najtragiczniej", bo najprawdopodobniej nie ma zagrożenie życia. Niemniej, postanowił skrócić wyborczą podróż po Polsce.
- Zrezygnujemy z jutrzejszego planu. Wieczorem wylecę do Warszawy, bo sprawa rzeczywiście jest dramatyczna i muszę sprawdzić wszelkie jej okoliczności - podkreślał.
I dodał: - Postaram się, jeśli to nie będzie przeszkadzać w leczeniu, odwiedzić poparzonego i z nim porozmawiać.
"Mam nadzieję, że ten pan się odnajdzie"
- To jest wielka tragedia, gdy człowiek targa się na własne życie - mówiła po południu Małgorzata Kidawa-Błońska z PO. - Bardzo współczujemy jemu, bardzo współczujemy jego rodzinie, która na pewno przeżywa wielki szok.
- Mam nadzieję, że ten pan wyjdzie z tych poparzeń, odnajdzie się i będziemy mogli mu pomóc - dodała posłanka PO.
Wyrazy współczucia rodzinie przekazał także Jarosław Kaczyński.
nsz, rs//iga, mat
Źródło: tvn24.pl, tvnwarszawa.pl, PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, fot. PAP/Tomasz Gzell