Sześcioro dzieci, które ucierpiały w wypadku autokaru w Świdnicy opuściło w niedzielę szpital. Na oddziale przebywa jeszcze 5 osób. Ich stan jest stabilny - powiedział dyrektor Regionalnego Szpitala Specjalistycznego "Latawiec" Jacek Domejko.
- W niedzielę sześć osób z oddziału chirurgii zostało wypisanych, są to dzieci. Dwie osoby z oddziału pediatrii również są przygotowywane dzisiaj do opuszczenia szpitala. Nadal leczone są więc tylko 4 osoby poddane intensywnej terapii. Jedna osoba po operacji i jedna na oddziale ortopedycznym - powiedział TVN24 w niedzielę dyrektor Domejko.
Świdnicki szpital opuściło sześcioro dzieci, które przebywały na oddziale chirurgicznym. Prawdopodobnie jeszcze w niedzielę zostaną wypisane do domów kolejne dwie osoby. Jacek Domejko, dyrektor szpitala
Podkreśla także, że dzieci, które opuszczą szpital, będą nadal pod opieką lekarzy i psychologów. - Mamy stuprocentową pewność, że ich zdrowiu nie zagraża żadne niebezpieczeństwo - dodał.
Dzieci pod opieką
W szpitalu pozostanie z pewnością jeszcze nastolatek po zabiegu operacyjnym, który przebywa na oddziale intensywnej terapii. - Doznał wielu urazów jamy brzusznej. Był po ciężkim zabiegu operacyjnym. Jest wspomagany respiratorem. Pacjentom pozostaje w stanie nieprzytomności, natomiast w najbliższym czasie będzie próba wybudzenia pacjenta i odłączenia respiratora. Jego stan powinien ulegać poprawie - podkreślił Domejko.
W piątek wysoki autobus uderzył w przęsło kolejowego wiaduktu. Bezpośrednio po wypadku do świdnickiego szpitala trafiły 34 osoby. Trzy najpoważniej ranne osoby leczone są w szpitalach we Wrocławiu i Wałbrzychu, gdzie zostały przetransportowane przez śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Śledztwo prokuratury
Prokuratura Rejonowa w Świdnicy wszczęła w piątek śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym, w wyniku której obrażenia ciała doznało wiele osób. Grozi za to do 8 lat więzienia.
Jak informował wcześniej szef świdnickiej Prokuratury Rejonowej Marek Rusin, przeprowadzono już oględziny miejsca wypadku oraz przesłuchano niektórych świadków.
W sobotę pojazd został poddany oględzinom i badaniom diagnostycznym. Z ustaleń prokuratury wynika, że autobus w chwili wypadku był sprawny technicznie, a kierowca miał uprawnienia do prowadzenia tego typu pojazdów.
Nieumyślne spowodowanie katastrofy
Prokurator przyznał, że kierowcy autobusu, ze względu na stan zdrowia, nie można było jeszcze przesłuchać. - Zostanie przesłuchany, gdy tylko lekarze wyrażą na to zgodę. Zebrane do chwili obecnej dowody dają jednak podstawę do przedstawienia mu zarzutu nieumyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym - dodał Rusin.
- Psycholog uznał, że kierowca jest w dosyć ciężkim stanie i zdaje sobie sprawę z tego, że to jest dla niego trudny moment w życiu - powiedział dyrektor szpitala Jacek Domejko dodając, że mężczyzna na razie zostanie w szpitalu na oddziale ortopedycznym.
Na razie nie wiadomo dlaczego 60-letni mężczyzna, który jest kierowcą od 18 roku życia próbował wjechać pod wiadukt. - Nie widać żadnych śladów hamowania. Autokar jest na świdnickich numerach, zatem kierowca musiał wiedzieć o wiadukcie. Może zapomniał, że jedzie tak wysokim autobusem - relacjonował świadek.
W piątek wysoki jednopoziomowy autokar wbił się w prawidłowo oznakowany wiadukt. W wyniku uderzenia zdarte zostało ok. 10-metrów dachu. Część foteli została całkowicie zniszczona, przednia szyba wypadła.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24