Zmiana ordynacji do Sejmu to jeden z elementów reformy ustrojowej, której chce Donald Tusk. Według "Rzeczpospolitej" pomysł ten, któremu przychylne jest PiS, Platforma chce wcielić w życie jak najszybciej. I to "na skróty" - bez nowelizacji konstytucji. Ale konstytucjonaliści wobec takiego scenariusza są nieufni.
Ordynacja do Sejmu w projekcie PO ma być podobna do systemu niemieckiego. Byłaby częściowo proporcjonalna, a częściowo jednomandatowa. Wyborca dostawałby dwie karty do głosowania. Na jednej oddawałby głos na partię, na drugiej – na jednego kandydata w swoim okręgu jednomandatowym.
W Niemczech mandaty są dzielone między partie proporcjonalnie – według liczby głosów, które zdobyła. Do parlamentu wchodzą posłowie danej partii, którzy zwyciężyli w okręgach jednomandatowych, oraz ci, których partia umieściła na liście proporcjonalnej. Według doktora Jarosława Flisa, politologa z UJ, na ordynacji mieszanej skorzystałyby przede wszystkim małe partie. Pomysł popiera Prawo i Sprawiedliwość, przeciwne jest koalicyjne PSL, niechętna lewica.
Na skróty obok konstytucji
Ale Platforma z zamiarów nie rezygnuje. Według informacji "Rzeczpospolitej", PO zmiany ordynacji chciałaby dokonać, nie zmieniając jednocześnie ustawy zasadniczej. - Większość ekspertyz prawników, które do nas wpłynęły, potwierdza, że to możliwe - mówi Waldy Dzikowski, wiceprzewodniczący Klubu PO i szef komisji nadzwyczajnej ds. zmian prawa wyborczego.
Konstytucjonalista prof. Piotr Winczorek ma jednak duże wątpliwości. - By wprowadzić ordynację mieszaną, trzeba zmienić konstytucję. Jeśli coś ma dwa koła, to nie jest już samochodem, tylko motocyklem albo rowerem - obrazowo tłumaczy profesor, przypominając, że w myśl konstytucji wybory do Sejmu powinny być proporcjonalne. W ocenie Winczorka PO "omijając konstytucję" szuka drogi na skróty, a przejście nią, skończy się jego zdaniem w Trybunale Konstytucyjnym.
Źródło: "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24