Tragedia w kopalni Pniówek w województwie śląskim, gdzie doszło do dwóch wybuchów metanu. Pięć osób nie żyje. Poszkodowanych zostało w sumie 25 osób. Akcja ratownicza od wielu godzin prowadzona jest w bardzo trudnych warunkach. Jastrzębska Spółka Węglowa podała w czwartek rano, że w dalszym ciągu nie udało się odnaleźć siedmiu zaginionych pracowników. Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich poinformowało, że hospitalizowanych jest tam dziesięć osób, z czego połowa na intensywnej terapii. Na czwartek zaplanowano kolejne zabiegi.
Pod ziemią w kopalni Pniówek w Pawłowicach od nocy ze środy na czwartek uwięzionych jest 7 pracowników zakładu: dwóch górników i pięciu ratowników górniczych.
- Akcja ratownicza ciągle trwa, nie było przerwy. Jest prowadzona w bardzo trudnych warunkach - poinformował w czwartek rano Sławomir Starzyński, rzecznik Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Dodał, że w rejonie prowadzonej akcji w dalszym ciągu przekroczone są dopuszczalne stężenia szkodliwych gazów, przez to akcja jest utrudniona.
Jak przekazał, "przez całą noc 13 zastępów ratowników wyposażonych w aparaty tlenowe prowadziło intensywne prace mające na celu przywrócenie składu atmosfery do takiego stanu, który umożliwiałby bezpieczną pracę zastępów ratowniczych".
Starzyński poinformował, że ratownicy zabudowali wentylator i ponad 200 metrów lutniociągu - instalacji umożliwiającej wtłoczenie czystego powietrza - aby sukcesywnie i skutecznie przewietrzyć odcinkami wyrobisko i bezpiecznie kontynuować poszukiwanie pracowników. Dodał, że ratownicy muszą zabudować odcinkami jeszcze około 500 metrów lutniociągu.
Komunikat o stanie zdrowia górników
W czwartek rano Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich wydało komunikat o stanie zdrowia poparzonych górników. "Na Oddziale Anestezjologii i Intensywnej Terapii Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich przebywa obecnie 5 górników. Kolejnych 5 pacjentów przebywa na innych oddziałach szpitala. W nocy nie przyjęto żadnych nowych pacjentów związanych w wypadkiem w kopalni" - przekazała placówka.
Poinformowała również, że w środę ranni górnicy przeszli zabiegi, m.in. oczyszczenia ran, aplikacji specjalistycznych opatrunków, w tym opatrunków z owodni. Jednemu z pacjentów założono hodowlę komórek skóry. Na czwartek planowane są kolejne zabiegi chirurgiczne u poszkodowanych górników.
Oparzenia poszkodowanych w kopalni Pniówek są rozległe, nawet czwartego stopnia. Mają oparzenia dolnych dróg oddechowych i całej powierzchni ciała.
Mierzenie stanu atmosfery
Waldemar Stachura, dyrektor biura produkcji JSW, wypowiadając się o warunkach w kopalni, tłumaczył, że trzeba wewnątrz "przedmuchać powietrze". - To nie jest bezpieczne, trzeba to zrobić rozważnie, mieć świadomość, że tam może być zarzewie ognia i może dojść do ponownego wybuchu. I tu jest cały problem - mówił. - Na razie staramy się dokładnie pomierzyć stan atmosfery, wejść jak najdalej i jak najdalej ją pomierzyć. Na wlocie do tego rejonu atmosfera jest bardzo niebezpieczna, bardzo niesprzyjająca pracy ludzi - dodał.
Przy wejściu do kopalni po południu młodzi ludzie umieścili transparent z namalowanym na czarnym tle napisem: "Święta Barbaro, miej ich w opiece". Przed transparentem zaczęły pojawiać się znicze.
Morawiecki: państwo nie pozostawi rodzin bez pomocy
Po godzinie 14 w środę przed kopalnią wypowiadał się premier Mateusz Morawiecki. - Słowa grzęzną w gardle. Wiemy już, że pięć osób nie żyje, siedem jest jeszcze uwięzionych w chodnikach kopalni. Ale prócz tego jest ponad 20 osób z ciężkimi poparzeniami w szpitalu - mówił.
Wspomniał, że w nocy doszło do pierwszego wybuchu na dole kopalni, który doprowadził do zawalenia chodników. - I ratownicy poszli na pomoc tym osobom, które zostały uwięzione. Ale około trzeciej w nocy nastąpił drugi wybuch, który odciął kilku ratowników - opisał. Jak dodał, wśród ofiar śmiertelnych jest ratownik, a życie innych jest zagrożone. - Ratownicy mówią, że idzie się zawsze po żywego człowieka, trzeba dotrzeć jak najszybciej do tych ludzi. Ale sytuacja jest bardzo ciężka - przyznał.
Premier powiedział, że cały czas pracuje sztab specjalistów - oni mają podjąć decyzję, kiedy kolejni ratownicy będą mogli wejść po zaginionych. Przekazał wyrazy współczucia rodzinom zmarłych, poszkodowanych i zaginionych.
Morawiecki mówił, że techniczne zapory, zastosowane w kopalni Pniówek, wkrótce powinny zacząć działać i będzie możliwe bezpieczne zejście po zaginionych. - Państwo nie pozostawi rodzin osób, które zmarły lub które są skrajnie poszkodowane, bez pomocy psychologicznej czy finansowej - zapewnił.
Niedzielski: poszkodowani mają opiekę na światowym poziomie
Potem premier odwiedził Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, gdzie przebywa część poszkodowanych górników. Na miejscu był również minister zdrowia Adam Niedzielski. Skupił się na zdrowiu rannych. Podsumował, że poszkodowanych zostało w sumie 25 pracowników kopalni.
- W tych trudnych chwilach chcę zapewnić rodziny osób poszkodowanych, że opieka, którą staramy się tutaj zapewnić, to jest opieka najnowocześniejsza, najwyższej jakości - mówił szef resortu zdrowia. - Mamy do czynienia zarówno z osobami, które mają bardzo rozległe poparzenia, niestety bardzo głębokie, w skalach, którymi operujemy, to są te najwyższe stopnie oparzeń - wymieniał.
Mówiąc o "światowym poziomie opieki" w siemianowickiej oparzeniówce, minister wspomniał o nowoczesnych opatrunkach owodniowych, które wykorzystują komórki naturalne, o specjalistycznych zabiegach, o komorze hiperbarycznej, gdzie górnicy poddawani są terapii tlenowej. - To jest najwyższej klasy ośrodek w Polsce, charakteryzuje się szczególną dbałością o pacjentów. Chcę państwa zapewnić, szczególnie rodziny poszkodowanych, że pacjenci są w dobrych rękach, mają najlepszą opiekę z możliwych - podkreślił Niedzielski.
Trwają poszukiwania
Kierownik zespołu komunikacji JSW Tomasz Siemieniec poinformował w środę rano, że po północy w kopalni Pniówek w Pawłowicach doszło prawdopodobnie do zapalenia metanu w ścianie N-6 na poziomie tysiąca metrów, w wyniku czego 15 pracowników zostało poszkodowanych.
Sławomir Starzyński, rzecznik JSW, po godzinie 8 informował: - 15 minut po północy doszło do pierwszego wybuchu metanu, potem był wtórny wybuch na poziomie tysiąca metrów. W rejonie zagrożenia przebywało 42 górników. 12 z nich zostało wytransportowanych na powierzchnię, przebywają w szpitalach śląskich. W akcji bierze udział 13 zastępów ratowniczych.
Początkowo JSW informowała o trzech osobach, z którymi nie było kontaktu. Ale w trakcie akcji ratunkowej doszło do wtórnego wybuchu.
Po godzinie 9.30 JSW poinformowała o trzech ofiarach śmiertelnych wybuchu. Około godziny 10.40 doszła informacja o czwartej ofierze.
Bardzo smutna informacja. Zmarło 4 górników w wyniku wybuchu w Kopalni Pniówek. Trwają poszukiwania 7 innych. Poprosiłem, aby na miejsce pojechał wiceminister @piotrpyzik, który na bieżąco informuje mnie o sytuacji. Łączę się w modlitwie z rodzinami i bliskimi górników.
— Jacek Sasin (@SasinJacek) April 20, 2022
Trzech górników zginęło pod ziemią, a czwarty zmarł po przewiezieniu do szpitala w Siemianowicach Śląskich. Po południu premier poinformował o śmierci piątej osoby. Została ona odnaleziona w kopalni. Wszystkie osoby, które zginęły, były pracownikami kopalni.
Rzecznik Jastrzębskiej Spółki Węglowej tłumaczył, że "prace ratowników koncentrują się na uzupełnianiu tamy przeciwwybuchowej", a "warunki są ekstremalnie trudne".
Drugi wybuch stłumiony
Tomasz Cudny, prezes JSW, mówił w środę, że drugi wybuch w kopalni został stłumiony przez pyłową zaporę przeciwwybuchową, ograniczając skutki i zagrożenie dla około 30 pracujących w pierwszej fazie akcji osób. Po tym wybuchu zdecydowano odtworzyć zaporę, żeby umożliwić pracę ratownikom w bezpiecznych warunkach.
Cudny wyjaśniał, że decyzja o ponownym wejściu ratowników do rejonu zagrożenia miała zapaść na podstawie analizy kopalnianej atmosfery, uzyskania stężenia metanu poza tzw. trójkątem wybuchowości (określonym przedziale stężenia metanu w powietrzu, w którym powstaje mieszanina wybuchowa) oraz po rozciągnięciu linii chromatograficznej (czujników). Wznowienie działań poszukiwawczych miały poprzedzić pomiary składu atmosfery oraz przygotowywanie wentylatorów i lutni (przewodów powietrznych), aby ratownicy wchodzili w ten rejon przy sukcesywnym przewietrzaniu wyrobiska.
Wcześniej tego dnia prezes wskazywał, że ogólnie wiadomo, gdzie znajdują się poszkodowani, problemem nie są też kwestie odległości czy stanu wyrobisk po wybuchu. - Musimy znaleźć takie rozwiązanie, aby wejście ratowników w strefę zagrożenia nie było obarczone ryzykiem kolejnego wybuchu i zagrożenia pracy tego zespołu, który tam będzie - tłumaczył.
Prezes zarządu Jastrzębskiej Spółki Węglowej Tomasz Cudny poinformował, że w sumie hospitalizowanych jest już 25 osób. Jak przekazał zaś Łukasz Pach, dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach, ranni transportowani byli śmigłowcem medycznym i karetkami do szpitali w Wodzisławiu Śląskim, Jastrzębiu-Zdroju, Żorach i Rybniku.
Przed kopalnią działa punkt medyczny, cztery karetki czekają na poszkodowanych. - Część rannych była w średnio ciężkim stanie - powiedział Pach. W sumie w akcji brało już udział 13 zespołów ratunkowych.
Strażacy zabezpieczali lądowanie śmigłowców
Strażacy otrzymali zgłoszenie w sprawie kopalni w środę o godzinie 1.16 w nocy. Kamil Rabaszowski z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Pszczynie wyjaśniał, że strażacy zostali wezwani na miejsce zdarzenia w celu stworzenia i zabezpieczenia dwóch lądowisk dla śmigłowców. - Był to śmigłowiec z Krakowa oraz z Wrocławia, bo tylko te śmigłowce wykonują na południu Polski loty nocne - podał.
W sztabie akcji działają przedstawiciele zarządu JSW oraz wyższego i okręgowego urzędu górniczego. Rodziny poszkodowanych górników zostały objęte opieką psychologów.
Źródło: PAP,TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich