Uczestniczący w pokazach lotniczych w Płocku samolot spadł w sobotę przed południem do Wisły. Po około dwugodzinnej akcji ratunkowej straż pożarna poinformowała, że z wraku maszyny wydobyto ciało pilota. Pokazy wstrzymano, po południu poinformowano, że zostaną wznowione w niedzielę.
Do tragicznego zdarzenia doszło w sobotę przed południem, gdy uczestniczący w pokazach lotniczych pilot jaka-52 wprowadził samolot w korkociąg. Chwilę później maszyna uderzyła w wodę tuż przy lewym brzegu Wisły, w płockiej dzielnicy Radziwie.
Po godz. 13 rzecznik płockiej straży pożarnej kpt. Edward Mysera poinformował, że członkowie ekipy ratunkowej wydobyli z wraku samolotu ciało pilota. Obrażenia pilota były tak poważne, że ratownicy odstąpili od akcji reanimacyjnej.
Pilot nie żyje
- Strażacy wydobyli pilota na brzeg. Odstąpiliśmy od czynności ratowniczych. Lekarz, który jest na miejscu, stwierdził zgon pilota - poinformował w rozmowie z TVN24 kpt. Mysera.
- Zabezpieczyliśmy wrak samolotu. Zabezpieczyliśmy go również zaporami ze względu na paliwo, które jest w samolocie, które może się wydostać - mówił. Zaznaczył, że "wrak przełamał się na dwie części". - Jest bardzo uszkodzony - dodał.
Po godzinie 15 służby wydobyły wrak.
Rzecznik płockiej straży pożarnej tłumaczył, że na miejscu były służby ratunkowe zapewnione przez organizatora imprezy. - Szybki nurt i mała widoczność, dochodząca momentami do pół metra, powodowały, że akcja była bardzo trudna - podkreślił.
Maszyna osiadła mniej więcej na głębokości sześciu metrów odwrócona kabiną do dołu, co utrudniało wydobycie pilota. - Strażacy, gdy zlokalizowali samolot i ustalili jego dokładne ułożenie, podjęli działania, żeby najpierw go obrócić tak, aby móc mieć dostęp do pilota. To wszystko działo się w wodzie - informował.
Mysera zaznaczył, że strażacy, którzy prowadzili akcję ratunkową mieli bardzo duże doświadczenie. - To było około 20 strażaków i 20 ratowników. Bo oprócz grupy nurkowej byli również strażacy, którzy prowadzili akcję na brzegu, którzy później ten samolot holowali do brzegu i prowadzili inne działania - dodał.
Potwierdził, że w momencie tragedii tylko pilot był w samolocie.
Samolot spadł do rzeki
Do tragicznego wypadku doszło w trakcie VII Pikniku Lotniczego podczas przelotu nad Wisłą. Maszyna - JAK-52 - spadła do rzeki, blisko jej lewego brzegu, na wysokości dzielnicy Radziwie. Do samolotu, który uderzył w taflę wody, dopłynęły szybko łodzie służb ratowniczych.
Przed godz. 12 w rozmowie z TVN24 kpt. Mysera z płockiej straży pożarnej mówił, że strażacy zlokalizowali miejsce, w którym samolot wpadł do Wisły i było to w odległości "do 10 metrów od brzegu".
Przedstawiciele Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych na miejscu wypadku
Na miejsce wypadku przybyli przedstawiciele Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
- Pilot z Niemiec lecący jakiem-52 uderzył w wodę. Nie wiemy, jakie były przyczyny - mówił dziennikarzom Wojciech Bógdał z zarządu Aeroklubu Ziemi Mazowieckiej. Podkreślił również, że był to doświadczony pilot, były pracownik Lufthansy.
- Przybyli do nas przedstawiciele Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych i rozpoczęli pracę. Dajmy im czas, abyśmy mogli dowiedzieć się, jaka była przyczyna wypadku - dodał Bógdał.
"Jesteśmy gotowi, żeby kontynuować imprezę"
Na spotkaniu organizatorów pikniku z władzami miasta i przedstawicielami Urzędu Lotnictwa Cywilnego o godzinie 17 dyskutowano o ewentualnym wznowieniu pokazów.
- Podjęliśmy decyzję, bardzo trudną dla nas, o tym, żeby jutrzejsze pokazy były kontynuowane. Będą one w zmienionej formie - powiedział po tych rozmowach Bógdał. - Z punktu widzenia technicznego, organizacyjnego, jesteśmy gotowi, żeby kontynuować imprezę. Jest część pilotów, duża grupa, którzy mają życzenie, żeby jutro polecieć, wykonać lot, który będzie w pewnym sensie symbolem, upamiętnieniem pilota, który dzisiaj zginął - wyjaśnił Bógdał.
VII Piknik Lotniczy w Płocku powrócił po kilku latach przerwy do tego miasta. Impreza, w której zaplanowano pokazy około 40 maszyn, rozpoczęła się w sobotę przed południem i miała potrwać do niedzieli. Po wypadku pokazy wstrzymano.
Drugi taki wypadek w Płocku
To drugi wypadek podczas Pikniku Lotniczego w Płocku. W 2011 r., w trakcie 5. edycji tej imprezy, na Wiśle rozbił się tam samolot akrobacyjny Christen Eagle II N54CE pilotowany przez kpt. Marka Szufę - pilot zginął na miejscu. Prokuratura umorzyła śledztwo dotyczące tego wypadku ustalając, że bezpośrednią jego przyczyną był błąd pilota. Nie stwierdzono błędów przy organizacji i zabezpieczeniu lotów.
Po kilku latach przerwy Aeroklub Ziemi Mazowieckiej postanowił powrócić z imprezą do Płocka. Zaplanowano, że - tak jak poprzednio - główna jej część odbywać się będzie nad Wisłą, gdzie przeloty samolotów obserwować będzie można ze Wzgórza Tumskiego, czyli wysokiej na około 50 metrów nadrzecznej skarpy z alejami spacerowymi.
Podczas obecnej odsłony Pikniku Lotniczego planowano udział około 40 maszyn, w tym samolotów cywilnych i wojskowych, współczesnych i historycznych, a także śmigłowców. Atrakcją miały być lądowanie motoparalotniarza na skrzydle lecącego samolotu oraz lądowanie samolotu na barce zacumowanej na Wiśle.
We wrześniu 2018 r. Aeroklub Ziemi Mazowieckiej podpisał z Urzędem Miasta Płocka list intencyjny w sprawie organizacji Pikniku Lotniczego. Impreza, jedna z największych tego typu w Polsce, odbywała się tam wcześniej w latach 2007-13. Zorganizowano w sumie sześć edycji.
W 2014 r. Aeroklub Ziemi Mazowieckiej odwołał siódmą edycję Pikniku Lotniczego. Jako powód podano m.in. remont nadwiślańskiej skarpy, meliorację lotniska i brak odpowiedzi wojska w sprawie udziału w pokazach samolotów. W 2015 r. płocki Urząd Miasta próbował wznowić imprezę, jednak ostatecznie zrezygnował z projektu. Wyjaśnił wówczas, że cena proponowana przez oferentów w ogłoszonych wówczas przetargach była zbyt wysoka.
Autor: mws,kb,tmw//ank,adso,rzw / Źródło: Kontakt 24, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24