- Akt łaski pana prezydenta, jak stwierdzają, nie rodzi skutków prawnych. Czyż nie jest to zakwestionowanie, i w skrócie mówiąc w sposób zrozumiały dla przeciętnego Polaka, uchylenie decyzji pana prezydenta? - mówił poseł PiS, Stanisław Piotrowicz, o uchwale Sądu Najwyższego w sprawie prezydenckich ułaskawień. Wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik stwierdził, że Sąd Najwyższy nie będzie w stanie podać prawnej podstawy, na którą się powołał, wydając uchwałę dotyczącą stosowania prawa łaski.
Sędzia i rzecznik prasowy Sądu Najwyższego Michał Laskowski wydał oświadczenie, odwołując się między innymi do politycznych komentarzy dotyczących uchwały Sądu w sprawie prezydenckich ułaskawień. W oświadczeniu wspomniał między innymi, że "pochopne wypowiedzi przedstawicieli władzy publicznej nie tylko godzą w powagę Sadu Najwyższego, ale także podważają zaufanie do najwyższych organów władzy i instytucji państwowych".
"139. artykuł konstytucji jest jasny"
- Mamy do czynienia z ingerencją władzy sądowniczej, zupełnie nieuprawnioną, w prerogatywy prezydenta - odniósł się do tego oświadczenia poseł PiS Stanisław Piotrowicz.
- Akt łaski pana prezydenta, jak stwierdzają, nie rodzi skutków prawnych. Czyż nie jest to zakwestionowanie, i w skrócie mówiąc w sposób zrozumiały dla przeciętnego Polaka, uchylenie decyzji pana prezydenta? Rodzi się pytanie - a gdzie są podstawy prawne tego rodzaju działania? Artykuł konstytucji 139 jest jasny i precyzyjny w moim przekonaniu - dodał poseł PiS.
"Sąd Najwyższy wplątał się w dyskurs polityczny"
- Jest mi przykro, że takie jest stanowisko rzecznika Sądu Najwyższego - skomentował to Michał Wójcik, sekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości.
- Podaliśmy autorów różnych książek, komentarzy, którzy jednoznacznie stali i stoją i pewnie będą stali na takim samym stanowisku jak pan prezydent, że to jest tak naprawdę prerogatywa prezydencka. Jest to określone w artykule 139. Tak naprawdę treść tego przepisu wypełnia działanie pana prezydenta. To on tak naprawdę dokonuje wykładni tego przepisu - stwierdził wiceminister.
Przyznał, że w ministerstwie znają "oczywiście także opracowania doktrynalne, z których wynika, że rzeczywiście stanowisko Sądu Najwyższego mogłoby być uzasadnione". - Ale zdecydowana większość przedstawicieli doktryny stoi na stanowisku, że prezydent ma prawo akt łaski zastosować i to w dowolnym momencie, na dowolnym etapie - tłumaczył - To jest rzecz, która nie powinna podlegać dyskusji - dodał.
- Bardzo ubolewam nad tym, że Sąd Najwyższy wplątał się w dyskurs polityczny, bo w tle cały czas pozostaje polityka. Podobnie jak i Trybunał Konstytucyjny wiele miesięcy temu - przypomniał.
Lista prawników
Stwierdził też, że prawnicy, którzy teraz popierają decyzję Sądu Najwyższego to częściowo "osoby, które nie tylko popierały konkretną tę sytuację, ile w komentarzach, w książkach wypowiadały się dotychczas, że to jest prerogatywa prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej". Komentował w ten sposób sprzeciw niektórych prawników, którzy znaleźli się na liście "publikacji, w których wskazywano na możliwość stosowania przez Prezydenta RP prawa łaski w postaci indywidualnej abolicji".
- Sąd Najwyższy nie może się stawiać ponad prawem i znakomita większość przedstawicieli doktryny doskonale o tym wie - zaznaczył Wójcik. Stwierdził też, że Sąd Najwyższy "będzie miał problem" z podaniem przepisu, na który się powołał w uzasadnieniu swojej uchwały, bo jego zdaniem "nie ma takiego przepisu".
"Nie wywołuje skutków procesowych"
Sąd Najwyższy badał w środę pytanie prawne związane z ułaskawieniem przez prezydenta Andrzeja Dudę obecnego ministra koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego i innych byłych szefów CBA skazanych wcześniej nieprawomocnie za działania CBA w tak zwanej aferze gruntowej z 2007 roku. Sędziowie uznali, że prezydenckie prawo łaski może być stosowane wyłącznie wobec prawomocnie skazanych.
- Zastosowanie prawa łaski przed datą prawomocności wyroku nie wywołuje skutków procesowych - tłumaczył w uzasadnieniu sędzia Jarosław Matras.
"Sprawa wróci do Sądu Okręgowego"
To oznacza, że zdaniem Sądu Najwyższego ułaskawienia nie było, a sprawą ministra Kamińskiego nadal powinien zajmować się sąd.
- Efektem [środowej uchwały - przyp. red.] będzie, jak sądzę, uwzględnienie kasacji - tłumaczył Michał Laskowski, rzecznik Sądu Najwyższego. - Sprawa wróci do Sądu Okręgowego w Warszawie i będzie się dalej toczyć w postępowaniu odwoławczym - dodał.
W marcu 2015 roku sąd rejonowy skazał Kamińskiego na trzy lata więzienia i dziesięć lat zakazu pełnienia funkcji publicznych, między innymi za przekroczenie uprawnień i nielegalne działania operacyjne CBA. Wyrok dotyczył także Macieja Wąsika, ówczesnego wiceszefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego, a dziś zastępcy Kamińskiego. Obaj mają dostęp do tajnych informacji. Gdyby nie ułaskawienie, prawdopodobnie nie mogliby go otrzymać.
Po tym wyroku strony złożyły apelację. Sprawa trafiła do sądu okręgowego, ale wtedy prezydent ułaskawił oskarżonych. Umorzono więc podstępowanie, ale sprawa trafiła do Sądu Najwyższego.
Autor: mart//now / Źródło: TVN 24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24